27 kwi 2015

Móżdżek jarski

MÓŻDŻEK JARSKI


- 1/2 paczki drożdży ( ja nawet biorę całą )
- 1 jajko
- cebulka
- sól 
- marchewka
- natka pietruszki

Cebulkę pokroić, troszkę posolić i dusić na tłuszczu ( ja preferuję )  lub wodzie. Jak będzie miękka i  lekko się zazłoci dodajemy drożdże i czekamy aż się rozpuszczą. Wbijamy jajko, mieszamy do zgęstnienia.

Wykładamy na płaski talerz, posypujemy obficie posiekaną natką pietruszki i  podajemy z utartą na tarce marchewką skropioną oliwą ( nie utleniają się tak szybko witaminy ). Do tego chlebek.

Przepis od koleżanki. Zasmakowałam w tej potrawie mimo, że na początku miała dziwny zapach i dziwny smak. :D

Smacznego :)  

24 kwi 2015

Ty decydujesz który producent zarabia - wspieraj uczciwych

Ty decydujesz który producent zarabia - wspieraj uczciwych



Kupuję "śmietanę" ( jak wynika z nazwy na etykiecie ) , ilu z Was przeczyta skład śmietany na etykiecie ? Podejrzewam, że nikt...też nie czytałam bo śmietana to śmietana, przecież każdy wie co to jest i z czego się robi śmietanę....

Coś mnie podkusiło...wzięłam śmietanę firmy MILKPOL "Czarnocin" , na etykiecie widniał skład "śmietany": 

 - śmietana pasteryzowana 
 - skrobia modyfikowana kukurydziana ( jak spotkasz się z określeniem "modyfikowana" to wiedz, że to GMO, czyli coś zabójczego dla twojego zdrowia )  
- żelatyna spożywcza pochodzenia wieprzowego ( !!! szok,  śmietana od zawsze była przecież produktem jarskim )  
- żywe kultury bakterii fermentacji mlekowej

ZGROZA! 

Do tego plastikowe opakowanie zamiast szklanego. Oznaczone symbolem PS6 i oto co wyczytałam o tym rodzaju plastiku:
PS (6) - polistyren - to materiał, z którego produkowany jest styropian. Pod żadnym pozorem nie powinien być stosowany do przechowywania żywności, gdyż wydziela trujące substancje chemiczne ( uszkodzenie układu nerwowego ,zaburzenia hormonalne,zniekształcenie chromosomów,  rak ) Lepiej więc zrezygnować z zakupu takiego produktu.

Obecnie na rynku mamy same podróbki żywności i to powinno być karalne !
Dlaczego karalne jest fałszowanie pieniędzy, kamieni szlachetnych, dokumentów a tego co najważniejsze - żywności nie?....

Czy następnym etapem "postępu" dzięki rządowi i sejmowi,  będzie na każdym balkonie własna koza lub krowa ?...

Wraz z "wykupieniem " a właściwie rozdaniem za przysłowiowy grosz, naszego majątku narodowego, zakładów produkcyjnych ( wielu dobrze prosperujących ) w tym produkujących żywność, jakość żywności, która obecnie jest w sklepach stała się żenująco niska. Miała być konkurencja a jest taki sam mówiąc bez ceregieli: syf .
Bez względu na firmę która tą "żywność" wyprodukowała, jest ona nafaszerowana chemią i zwyczajnie podrabiana przez dodawanie ulepszaczy i różnego rodzaju wypełniaczy objętości, żeby obniżyć koszty produkcji i więcej zarobić.
Obecnie wybór konsumenta to w praktyce fikcja w sytuacji, gdy normalną żywność NATURALNĄ, KTÓRA KIEDYŚ BYŁA STANDARDEM ( były odpowiednie normy, kontrola jakości itd. po to by społeczeństwo było zdrowe ) dzisiaj zrobiono luksusem przez zaporowe ceny ( na skutek zbyt niskich płac i zubożenia do granic biedy większości Polaków). 
Zdrowa żywność stała się dostępna dla wybranych. A przecież

KAŻDA żywność powinna być zdrowa !!
Jak sama nazwa mówi: żyw-ność, żyw od żywego, życia, bo ma ODŻYWIAĆ.
Naturalna żywność jest naszym PRAWEM a nie jedynie przywilejem !

Władze w Polsce i instytucje odpowiedzialne za troskę o zdrowie i interes polskiego społeczeństwa jakby zapomniały o tym, że człowiek do zdrowego, normalnego, dobrej jakości funkcjonowania potrzebuje naturalnego ODŻYWIANIA.
W/g nich celem jest ( i osobiście nie mam najmniejszej wątpliwości co do tego ) zapchanie żołądka tak by organizm był niedożywiony na skutek tego chorował. Dowodzą tego  ustawy, które przegłosowują, dobre normy jakie znieśli, zestaw substancji chemicznych jakie dopuścili do stosowania w jedzeniu, paszach, wpuszczenia na rynek produktów GMO.
Wobec tego faktu coraz więcej wątpliwości budzi ich racja bytu, czy w ogóle są potrzebne i kasa z budżetu, która idzie na ich pozorowane "działania"  dla "dobra społeczeństwa".

Wobec powyższego MY jako konsumenci powinniśmy bronić się sami przed wciskaniem nam anty-żywności, nie tylko tworzącej w naszych organizmach niedobory żywnościowe ( brak substancji potrzebnych do zdrowego funkcjonowania organizmu, co potwierdzają lekarze w prywatnych rozmowach i mówią badania o których nikt nie wie... )  ale także co gorsza zatruwającej nasze organizmy, co sprzyja poważnym chorobom.

Mamy żaden wpływ na rząd i sejm ( który ma nas reprezentować a tego nie robi ), bo petycje w sprawie ustaw lądują w koszu bez względu ile ludzi je podpisze ale...

Jako konsumenci mamy wielką siłę wpływania na producentów, bo to MY generujemy im zyski kupując ich produkty. Powinniśmy więcej wymagać w tym zakresie, powinniśmy wymagać naturalnej nie podrabianej żywności.

Wystarczy że duża ilość konsumentów nie będzie kupowała takich produktów jednocześnie informując producentów z jakiego powodu ( poprzez maile, listy czy podpisy na petycjach w internecie ).
Była kiedyś taka akcja konsumentów wymierzona w jakiegoś producenta żywności dla dzieci ( nie pamiętam szczegółów ) i na skutek nacisków ( niekupowania produktów ) przyniosła skutek w postaci zmiany stanowiska producenta ( bo uciekała mu kasa). To jest najskuteczniejszy argument dla pazernych prezesów spółek i przedsiębiorstw: zysk lub jego brak.

Dlatego chciałabym napisać kilka takich pism do producentów, umieszczę je może na stronie z petycjami ( tutaj dam linka ), kto będzie chciał to podpisze, potem zostaną wysłane. Mam zamiar też napisać maile w takim samym tonie.
Podobnie możemy jako konsumenci dać znać tym uczciwym producentom, że doceniamy ich uczciwość, niech wiedzą dlaczego ludzie kupują ich produkty. 

Dość już fałszowania żywności i oszukiwania że naturalna żywność jest luksusem i przywilejem a nie PRAWEM, nie jesteśmy bydłem.

Sukcesywnie chciałabym umieszczać w blogu, na dwóch listach produkty fałszowane i niefałszowane ( oraz ich producentów ) bez jakiś dodatków niepotrzebnych nam, czy szkodliwych w zdrowych opakowaniach.


Lista produktów niefałszowanych w opakowaniach zdrowych i nie > TUAJ





23 kwi 2015

Wspierać cichaczem

Wspierać cichaczem...


Przypomniała mi się historia, którą opowiedział mi ktoś znajomy o swojej koleżance.

Dziewczyna otworzyła własną firmę, zajmowała się tworzeniem ceramiki użytkowej. Na początku jak to zwykle bywa, opłaty zżerają a zyski marne. Klientów jakoś nie było...potem coś się zmieniło i zaczęli zaglądać od czasu do czasu coś kupując. Po jakimś czasie okazało się, że to rodzina owej dziewczyny podsyłała "klientów" i wykładała pieniądze na  zakupy by pomóc jej przetrwać przez jakiś czas ten najtrudniejszy okres. :)  
Dzięki temu dziewczyna nie popadła w długi na skutek opłat ale i nie dopadły ją wątpliwości czy czarnowidztwo, co jest istotne by dążyć z optymizmem do celu i realizować jakieś plany, marzenia skutecznie.


Pamiętam też inicjatywę "Niewidzialna ręka", której  pomysłodawcą na początku lat 60-tych był dziennikarz Maciej Zimiński.

Polegała ona na tym, że młodzi zazwyczaj ludzie pomagali osobom starszym i innym potrzebującym jakiejkolwiek pomocy ale dyskretnie tak, by pozostać anonimowym, zostawiając po sobie znak w postaci odcisku dłoni. Relację z przeprowadzonej akcji przesyłali do telewizji, która nadawała program "Niewidzialna ręka". Tam też docierały podziękowania od tych, którzy pomoc otrzymali. 
Cała Polska gromadziła się wtedy przed telewizorem. Było to bardzo pozytywne. Popularność akcji potwierdza fakt, że program był emitowany przez 25 lat ! W tym czasie zrealizowano kilka milionów dobrych uczynków !

Pomysły na udzielanie pomocy młodzi ludzie mieli różne i skuteczne, wykazywali się też dużą wrażliwością, empatią i umiejętnością obserwacji najbliższego otoczenia i "wyłuskiwania" ludzi w jakiejś potrzebie. Myślę, że była duża różnica jeśli chodzi o relacje społeczne wtedy a obecnie. W tamtej rzeczywistości człowiek jako jednostka nie był tak wyobcowany, ludzie lepiej znali swoich sąsiadów i nie pozostawali tak obojętni i "ślepi " na drugiego człowieka jak dzisiaj .

Takie wspieranie "z cichacza" ochrania godność tego drugiego człowieka, ponieważ nie czuje się skrępowany koniecznością proszenia o pomoc ( co nie jest łatwe, bo sam fakt , że się tej pomocy potrzebuje ustawia nas w dzisiejszym świecie na niższej pozycji, bo oznacza, że nie jesteśmy w stanie dać sobie rady, spada poczucie własnej wartości itd.  ) oraz przymusem wyrażania wdzięczności ( niekomfortowe poczucie długu do spłacenia ).
Jest jedną z najlepszych form dyskretnego wsparcia. Potrzeba jednak tego, co miała młodzież z "niewidzialną ręką" - empatii, chęci zauważenia tego drugiego człowieka w jego sytuacji życiowej i z jego trudnościami, usłyszenia a nie tylko słuchania ( bo ludzie często w jakiejś rozmowie niejako mimochodem wspominają o tym co ich boli i czego im potrzeba, z czym mają problem  ).


22 kwi 2015

Jak nie pomagać żeby pomóc

Jak nie pomagać żeby pomóc...


Idąc kiedyś ulicą spotkałam pewną kobietę, której właściwie nie znałam ( Spotkałyśmy się tylko ze dwa razy, ponieważ miała wziąć ode mnie psa, który się przybłąkał i którym się zaopiekowałam ale nie mogłam go zatrzymać. Koniec końcem pies wolał być u mnie i został :) ).
Po zwyczajowym "dzień dobry" przystanęłyśmy, po kilku słowach powiedziała, że zmarł jej mąż i rozpłakała się... Nie znalazłam słów pocieszenia, jedyną rzeczą jaką mogłam wtedy zrobić i zrobiłam naturalnie, niejako automatycznie było objęcie ją i przytulenie...Tak przez chwilę trwałyśmy.
Podobna sytuacja zdarzyła się z mamą koleżanki , która na skutek problemów małżeńskich była w złym stanie psychicznym.

Ile razy np. ludzie przewlekle chorzy,  z depresją, czy bezrobotni lub przygnieceni przez życie, słyszą od otoczenia ( nawet bliskich ): "weź się w garść ", " zrób coś z tym", "wyjdź do ludzi", "przestań się lenić", "szukasz wymówek żeby się nie rozwijać" itd. itp. tak jakby oni sami nie wiedzieli, że powinni coś ze swoją sytuacją zrobić ale nie bardzo mają możliwości, czy nie bardzo mają siłę.
Czasem najlepszą rzeczą jaką możemy zrobić ( zwłaszcza kiedy nic nie możemy zrobić ), jest bycie przy drugim człowieku, w troskach, w chorobie itp.
Tak po prostu, nie z litości, nie z myślą "pomagania", nie z łaski,  nie użalając się, nie dając "dobrych" rad, ale spędzając z tą osobą czas, wysłuchując jeśli potrzebuje się wygadać, być "przy" i "z", dzieląc się swoim optymizmem, uśmiechem, obdarzyć wyrozumiałością, spędzać ciekawie czas, czasem coś zorganizować, wyciągnąć z domu..

Po prostu BYĆ. 

Nie tylko na dobre ale też na złe.


 Niby nic a tak wiele...




Jak pomagać żeby nie pomóc

Jak pomagać żeby nie pomóc...


Nie wiem czy zdarzyło Ci się spotkać osoby, które zdają się być uczynne, życzliwe, starają się pomóc każdemu, każdy je lubi, dobrze ocenia. Część tych osób jest faktycznie naturalnie życzliwa, bo...tacy już są.
Jednak są wśród nich nierzadko tacy, którym gdy głębiej się przyjrzeć, zobaczymy raczej ich dobry PR niż faktyczną życzliwość. Są to osoby, potrafiące zazwyczaj doskonale manipulować, tworzyć pozory, tak, że otoczenie daje się zwieść a czasem to może bezmyślność czy zwyczajne nie wiem co...

Jak to możliwe powiesz, brak logiki, przecież pomaga się po to żeby pomóc a nie żeby nie pomóc... Czyżby?

                                                                         ***

Sytuacja z uczelni. Na korytarzu siedzą dwie koleżanki, przychodzi trzecia i pyta :

- Dziewczyny, nie macie może więcej blachy, może wam został jakiś kawałek i mogłybyście odstąpić ?

Stoję, słyszę i jestem pewna, że jedna z nich się odezwie, bo wiem, że pracę zrobiła i został jej kawał blachy... Faktycznie odezwała się ale....

- Wiesz co, wiem, że J. zostało sporo, idź ją zapytaj, jest w szatni...

....Powierzchownie okazała się dobrą koleżanką, poinformowała kto ma blachę....
Zrobiła dobry PR?  Zrobiła.
Pomogła?....
  
                                                                         ***
                                                                 
Analogicznie...ktoś może wie o wakacie na ciekawe, dobrze płatne stanowisko a może nawet mógłby cię polecić i oczywiście powie ci o tym wakacie, jest przecież taki życzliwy i pomocny...., ale dziwnym trafem "przypomni" sobie za późno, bo jakoś wyleciało mu z głowy ( mimo że widuje cię dość często a nie na przysłowiowy "raz na ruski rok" ), że poszukujesz bezskutecznie normalnej pracy od "x" czasu...
W swojej życzliwości nie zapomni ci jednak nigdy powiedzieć o wolnym wakacie dotyczącym pracy, której by sam nie podjął ze względu na zarobki lub kiepskie warunki...

                                                                         ***

Bywa, że jesteś poważniej chory, obiektywnie są możliwości poprawy sytuacji, jakieś szanse czy jakieś leki lecz niestety z powodów finansowych niedostępne dla nisko zarabiających lub bezrobotnych, życzliwy udzieli ci informacji z czego możesz skorzystać  ( i super, bo może nie jesteś tego świadomy ) ale nie skorzysta ze swoich zasobów by cię realnie wesprzeć...bo to już nie PR a konkretne koszty jak czas, pieniądze, jakiś dyskomfort na skutek kontaktu z chorą osobą... itd.
Podobna sytuacja dotyczy jakiś tzw. rad, o których z góry wiadomo, że ten drugi człowiek z nich skorzystać nie będzie mógł ze względu na sytuację w jakiej się znajduje...

Taka "troska" nic nie kosztuje a buduje pozytywny obraz na zewnątrz, obraz osoby życzliwej i pomaga czerpać korzyści od innych, którzy pomocy akurat nigdy od takiej osoby nie potrzebowali...niektórzy to potrafią...pomagać żeby nie pomóc, załatwiając przy okazji coś dla siebie...












Taką pozorowaną życzliwością zyskują sympatię otoczenia.

21 kwi 2015

Motywująca żona

Motywująca żona

 

Pracując w miejscu, gdzie przychodzili tzw. przedsiębiorcy, patrząc, słuchając i rozglądając się wokół, obserwowałam aktywność mężczyzn w zdobywaniu dóbr materialnych i rozwijaniu się w sensie zawodowym. Zaczęłam sobie myśleć, że muszą  mieć szczęśliwe związki / małżeństwa i być z kochającymi kobietami / żonami, które ich do działań motywują...

To przekonanie okazało się jednak błędne.

Facetów motywują dwa rodzaje kobiet : 

- kobieta kochana  ( a niekoniecznie ta która kocha) 
- kobieta od której facet ucieka z domu ( niekoniecznie tzw. zołza )

O ile w pierwszym przypadku dość zrozumiałe, że gdy kochają ( a niekoniecznie są kochani )
mają w sobie niejako naturalną motywację do działania, by "nieba przychylić" tej drugiej ukochanej osobie, może by ją przy sobie zatrzymać.

Drugi przypadek dotyczy tych mężczyzn, którzy tylko myśleli, że kochali, bądź nie kochali w ogóle. W momencie, gdy ostygną emocje związane z "polowaniem", pożądaniem, "motylami w brzuchu", zaczyna się codzienna proza wspólnego życia, okraszonego przyziemnymi obowiązkami.
Pojawiają się wzajemne oczekiwania, "docieranie się", trudności, może dzieci, kończy się "lajt", zaczyna odpowiedzialność za drugą osobę, za relację. Pojawia się często wtedy chęć ucieczki z domu, w którym bytuje "zdobyta" już kobieta/żona, która czegoś wymaga. Kompletnie nie ważne jest w tym przypadku, czy to tzw. zołza czy kobieta kochająca....

Gdzie mężczyzna może uciec? Najczęściej ucieka w hobby lub pracę. Chce mieć "święty spokój". Uciekając w pracę osiąga go nie tylko przez nieobecność w domu ( "pracuję" jest dobrym usprawiedliwieniem dla czegoś chcącej i czegoś wymagającej żony ) ale również przez dostarczanie jej dóbr materialnych na zakupy i rozrywki, którym ona oddaje się w przerwach opieki nad dziećmi.

Wiele takich układów funkcjonuje poprawnie o ile kobiecie bardziej zależy na zasobach i spokojnym materialnym bycie niż na SZCZEREJ bliskości psychicznej, emocjonalnej.
Ludzie żyją obok siebie, ona mu zapewnia status męża, seks i dzieci, on jej status żony, dzieci, pewnie seks i  lepszy byt materialny.

Dwie różne przyczyny motywacji mężczyzny do działania, w relacji z kobietą i w żadnej nie ma znaczenia czy kobieta  kocha...( co zrozumiałam jakiś czas temu)  Trochę smutnawe...


16 kwi 2015

Jadalne rośliny ozdobne z własnego ogrodu - 1. Nasturcja

Jadalne rośliny z własnego ogrodu - 1. Nasturcja



Posiadając przydomowy ogródek możemy nie tylko cieszyć się z kolorowych kwiatowych dywanów , ale także skorzystać z ich potencjału spożywczego, leczniczego czy kosmetycznego. Nadeszła wiosna i czas wysiewów nasion w ogródku. Warto pomyśleć o takich kwiatach, które latem pojawią się na stole nie tylko w wazonie lecz też na talerzu. 

Będę tutaj sukcesywnie przedstawiać te rośliny ozdobne.

NASTURCJA

 


Roślina jednoroczna, o długich płożących łodygach. Liście ma tarczowate, zaokrąglone. Kwiaty w kolorze od żółtego do ciemnopomarańczowego, w kształcie płaskiego kielicha z charakterystyczną "ostrogą". Owoc to podwójna rozłupnia. 

Nie dość , że ładnie wygląda i smaczna to warto ją sadzić choćby dlatego, że odciąga mszyce od warzyw w ogrodzie, bo bardzo ją lubią i tam gdzie rośnie, bardziej interesują się nią niż innymi roślinami np. warzywnymi.


Wysiew: koniec kwietnia lub w maju do gruntu
               w rozstawie 30-40 x 25 cm.

Zbiór : liście młode wiosną
             kwiaty od maja do jesieni,
             zielone owoce - sukcesywnie, w miarę 
             przekwitania kwiatów


  • Surówka z liści ( lub/i kwiatów ) nasturcji :

          W równych porcjach zmieszać umyte i posiekane:
          
          - świeże młode liście nasturcji 
          - liście dziko rosnącej jasnoty białej ( tzw. "głucha pokrzywa" ) 
          - mięta pieprzowa 
          - melisa 
          - pietruszka 

          Polać oliwą, doprawić do smaku sokiem z cytryny, solą i pieprzem.
          Do surówek można też dodawać kwiaty nasturcji, mają lekko pikantny smak.


  • "Kapary" z owoców nasturcji: 

     

    Młode i niedojrzałe ( zielone) owoce nasturcji marynujemy w zalewie octowej, takiej samej    jaką się przygotowuje do marynowania ogórków. Tak spreparowane zastąpią nam kapary  ( oryginalne kapary to przyprawa w kuchni śródziemnomorskiej ) 
    Można je dodawać również do sałatek warzywnych czy sosów, ryb i mięs, do kanapek i przekąsek, potraw z jajek, ale w niewielkich ilościach bo mają dość ostry smak i zapach.

     - zielone owoce nasturcji
     - 100 ml octu , najlepiej winny lub jabłkowy, jeśli ktoś woli łagodniejszy smak, lub zwykły   
                      jeśli silniejszą marynatę 
     - listek laurowy
     - kilka ziaren pieprzu
     - ze 2 ziarna ziela angielskiego
     - kilka ziaren gorczycy 
     - 2-3 goździki
     - troszkę soli 
     - odrobina cukru ( ja nie używam )
      
    Owoce nasturcji myjemy, gotujemy 10 minut w osolonej wodzie. Wodę odlewamy, owoce      przekładamy do słoiczka.
    Do 1/4 szklanki wody wlewamy octu, dodajemy przyprawy i gotujemy zalewę. Zalewamy nią owoce nasturcji. Zakręcamy słoik i wekujemy 15 min.
   
  • Sos z owoców nasturcji:  

     

    Na rozgrzaną oliwę lub olej wrzucamy 20-25 owoców nasturcji, 3 ząbki czosnku, małą skrojoną w kostkę cebulkę, można odrobinkę pieprzu czarnego i nieco majeranku. Następnie dodajemy wodę i dusimy pod przykryciem. 
    Owoce po uduszeniu rozgniatamy dokładnie, po odparowaniu wody dodajemy śmietanę, zagotowujemy wszystko i mamy sos.

    Wersja z pomidorami:
     
    Pod koniec duszenia można dodać pokrojone w drobną kostkę i podsmażone wcześniej do formy przecieru pomidory.

    Możemy włożyć w słoiczki i zawekować ( 10-15  minut) wedle potrzeb.

    Używać do pulpetów, mięs, ryb, gulaszu, zapiekanek, sera żółtego i do czego kto woli wedle smaku. 

Dlaczego warto jeść?

 

Zawiera prowitaminę A, witaminę C i sole mineralne ( najwięcej żelaza)jest silnie bakteriobójcza i grzybobójcza.


c.d.n 


 
Z tego cyklu - Malwa ogrodowa > TUTAJ 

Mój Guru - Świeczuszka

Mój Guru - Świeczuszka


Jakoś tak mi się w życiu plecie, że w momencie kiedy tracę wiarę w ludzi, nadzieję na coś dobrego, Ktoś, myślę, że Bóg nie pozwala mi jej utracić i przysyła człowieka, który mi tę cząstkę wiary i nadziei znów przywraca.
Tak było i tym razem całkiem niedawno, kiedy zmęczona kolejnym zakrętem i prawie trzyletnią walką z przewlekłą chorobą ( również sama ze sobą, bo z własnymi słabościami było mi czasem już trudno wytrzymać), użeraniem się z codziennym życiem ( w tym brakiem pracy zarobkowej ), próbami poradzenia sobie z dołem i  kryzysem wartości spowodowanym zawiedzioną miłością ( ta męska "miłość" mnie opuściła w momencie, gdy życie zwaliło mi się na łeb i przestało być lajtowo bo zrobiło się za trudno i może była za słaba albo ktoś był za słaby..choć jednocześnie została we mnie ta moja nadal czysta i naiwna...z czym ciężko było sobie poradzić zwłaszcza jak trzeba sobie jednocześnie radzić z trudną rzeczywistością ) spotkałam wirtualnie drugiego człowieka.
Los zetknął nas ponownie po czterech czy pięciu latach ( przypadek? ). W wielogodzinnych wieczorowo-nocno-porannych rozmowach przez komunikator, nie traktował mnie jak ofiarę gwałtu, która "sama jest sobie winna", że założyła krótką spódniczkę....nie wbijał w poczucie winy, nie słuchał jak natrętnej muchy jednym uchem wpuszczając drugim wypuszczając, nie porównywał, nie dawał nieadekwatnych do mojej sytuacji pseudo-rad z pozycji innego "stołka", nie dyskredytował moich uczuć, pozwalał wybrzmieć emocjom.
Podzielił się własnym doświadczeniem i poczułam, że jestem rozumiana. To bezcenny DAR.
Rozjaśnił mi parę rzeczy odnośnie mojej sytuacji i mojego stanu, zainteresował naszymi korzeniami, wiedzą przodków, z której ocalałymi fragmentami warto się zapoznać.
Zapaliłam też "świeczuszkę" pamięci, która gdzieś tam w dali spokojnie się świeci, dla tej części mojej miłości, bo idiotycznie było by się wypierać, że jej nie było albo, że to co było, było nieważne, mniej ważne, albo że nie dawało mi szczęścia i zapomnieć o tym. Pomyślałam, że może to co przyniosło ból okaże się jednak dobre, że stało się po coś ( w co czasem trudno uwierzyć jak się ten smutek jednak czuje ) 

Już podziękowałam :)



14 kwi 2015

Las dba o nas - dbajmy o las

Las dba o nas - dbajmy o las


W czasie spaceru po lesie dotarłam do mojego ulubionego zakątka - fragmentu lasu bukowego.Niestety obok niego rozpoczęto prace związane z powstającą obwodnicą.
Na skraju wytyczonej drogi leżało brutalnie wykopane, z nagimi korzeniami na wierzchu małe drzewko bukowe. Pomyślałam sobie, że wezmę i wsadzę je gdzie indziej. Nie miałam na razie pomysłu gdzie i wylądowało póki co w doniczce. Czekałam aż pączki się zazielenią, ale ciągle były brązowe....zwątpiłam, że być może za długo czekało na ratunek i nie doczekawszy się go we właściwym czasie, zamarło.
Nagle wczoraj zauważyłam jakieś nieśmiałe oznaki życia  :)
Posadziłam drzewo, czy teraz powinnam zbudować dom i spłodzić syna? :D 



Las chroni nas 


Drzewa bukowe wytwarzają bardzo dużo tlenu i to autentycznie czuć jak się wejdzie w środek tego fragmentu lasu gdzie rosną same buki.
Podmiejski las pełni rolę " ochrony przed imisją" pyłów przemysłowych ( tzw. pyły zawieszone ), szkodliwych dla zdrowia. Drzewa są skutecznymi filtrami tych zanieczyszczeń. W gęstych koronach liści szybkość wiatru spada więcej niż o połowę, wskutek tego cząsteczki pyłu łatwo się na nich osadzają. Jeden metr sześcienny powietrza nad rejonami przemysłowymi lub wielkimi miastami zawiera do pół miliona cząsteczek pyłu ( nie wiem jaka jest norma) . W leśnym powietrzu jest ich mniej niż 500 !
Jeden hektar lasu bukowego może związać ponad 50 ton pyłu.

Jeden wyrośnięty buk o wysokości ok 25m i całkowitej powierzchni liści 1600 metrów kwadratowych uwalnia w ciągu jednego dnia mniej więcej 7000 litrów tlenu. Daje to prawie 35 metrów kwadratowych  bogatego w tlen powietrza do oddychania, wystarczająco by zaspokoić dzienne zapotrzebowanie aż 50 osób !
Jeśli uświadomimy sobie że drzewo w procesie fotosyntezy produkuje tyle samo tlenu ile pobiera dwutlenku węgla i wyobrazimy sobie jaką ilość szkodliwych dla zdrowia pyłów przemysłowych może "wyłapać", to widzimy jak ważne są podmiejskie lasy i jakie ważne zadanie dla jakości życia miast spełniają.
Warto o tym pamiętać i czuwać nad przetrwaniem lasów w pobliżu miast czy wręcz w ich obrębie a drzewa takie jak buk, topole białą ( też zatrzymuje dużą ilość pyłów ) warto sadzić w parkach i na osiedlach mieszkaniowych.