22 maj 2015

Rozepnij kręgosłup

ROZEPNIJ KRĘGOSŁUP


W czasie przerwy pewnego kursu zawodowego, prowadząca akurat zajęcia pani psycholog "sprzedała" mi proste ćwiczenie, którym sama sobie kiedyś pomogła poprawiając znacznie stan swojego kręgosłupa.

Ćwiczę czasem i uważam, że warto się nim podzielić  :)

Wyobraź sobie że Twój kręgosłup to taki długi ekspres, który składa się z 24 ząbków  ( 24 kręgi kręgosłupa w ścisłym znaczeniu ).

Stajesz wyprostowany z rękoma opuszczonymi w dół.
Ważne jest, by ćwiczenie wykonywać powoli.

ROZPINANIE

Wyobraź sobie, że powoli rozpinasz te kolejne "ząbki suwaka", zaczynając od kręgu u podstawy czaszki, schylasz głowę jakbyś chciał zwinąć ciało w "kłębek", liczysz sobie po kolei kręgi, które "rozpinasz".

Nie robisz tego tak jakbyś robił normalny skłon do przodu, tylko ciało jest bardziej "zwijane", więc broda zaczyna dotykać szyi po "rozpięciu" siedmiu kręgów i dalej głowa idzie w dół blisko ciała powoli, stopniowo.

Liczysz sobie kolejne "rozpinane" "ząbki suwaka", ręce zwisają sobie swobodnie w dół, nie usztywniamy ich i nie nadajemy kierunku.

Po "odpięciu" ostatniego kręgu powinniśmy móc dotknąć dłońmi podłogi, jeśli nie dotykamy nic nie szkodzi, to jeszcze nie nasz czas :),  nie róbmy tego na siłę.

ZAPINANIE

Teraz powolutku zaczynamy "zapinać" nasz "suwak" zaczynając od ostatniego kręgu w odcinku lędźwiowym podnosimy się w taki sam sposób jak wcześniej schylaliśmy licząc od 24 aż do 7 kręgu szyjnego. 

W tym momencie powinniśmy być wyprostowani z głową schyloną i podbródkiem dotykającym szyi ( tak jak na początku zaczynaliśmy ) 
"Rozpinamy" ostatnie siedem kręgów ruchem "rozwijającym" z "kłębka".

Następnie bierzemy głęboki oddech jednocześnie unosząc wyprostowane ręce do góry nad głowę po czym wydychamy powietrze jednocześnie opuszczając ręce.

Jeśli zwrócimy teraz uwagę na naszą postawę, w jakiej pozycji teraz jest nasz kręgosłup zauważymy, ze przybrał pozycję dla niego właściwą. Starajmy się zapamiętywać tą pozycję, odczucie ciała i pilnować tej prawidłowej postawy.

Oczywiście powinno się ćwiczyć systematycznie.


Inne ćwiczenie na bóle kręgosłupa i głowy TUTAJ

Domowy ekstrakt z kasztanowca na bóle kręgosłupa i mięśni TUTAJ







21 maj 2015

Surówka z sałaty i warzyw

SURÓWKA Z SAŁATY I WARZYW



Składniki :


  • sałata lodowa
  • pomidory 
  • świeży ogórek
  • rzodkiewka
  • papryka
  • czosnek
  • sól
  • oliwa
  • sok z cytryny

Uwaga: Jeśli dajemy pomidora nie dajemy ogórka i odwrotnie bo wykluczają się w sensie  odżywczym i nie powinno się ich łączyć.

Sos:

Czosnek utrzeć z solą, dodać pieprz, oliwę z oliwek i opcjonalnie sok z cytryny.


Sałatę porwać na części, cebulę pokroić w drobną kostkę, pozostałe składniki pokroić w kostkę , rzodkiewkę można zetrzeć na tarce. Składniki polać sosem i delikatnie wymieszać.

19 maj 2015

Jak sobie radzić z bólem kregosłupa - prostuj

JAK SOBIE RADZIĆ Z BÓLEM KRĘGOSŁUPA - prostuj



Często nie dbamy o naszą "konstrukcję", przyjmujemy nieprawidłową postawę podczas siedzenia, niewłaściwe nawyki podczas wykonywania codziennych czynności ( schylania się, dźwigania itd ).
Potem cierpimy bo zaczyna boleć na skutek nadwyrężenia, naciągnięcia czy napięcia mięśni lub przesunięcia dysku, kręgów lub co gorsza zwyrodnień, z którymi już nic nie da się zrobić.
 
Sposoby by radzić sobie z bólem kręgosłupa wypróbowałam różne. TUTAJ  jeden z moich domowych specyfików na bóle mięśni. 

Dobrą metodę "prostowania" kręgosłupa polecił mi życzliwy "mój guru"  ;) 

Zamieszczam film, w którym jest objaśnione na czym ona polega. Zaczęłam to ćwiczenie stosować, pomagało, mijał przy tym też od kręgosłupowy ból głowy. 
Zmodyfikowałam pozycję tak, że nie siadam po turecku ale normalnie na krześle z nogami opuszczonymi na podłogę.




Inne ćwiczenie na poprawę stanu kręgosłupa TUTAJ

Domowy wyciąg z kwiatów kasztanowca na bóle kręgosłupa i mięśni TUTAJ





18 maj 2015

Wino z mniszka lekarskiego

WINO Z MNISZKA LEKARSKIEGO


W czasie wizyty na wsi zobaczyłam na łące wiele dmuchawców , które jeszcze nie przekwitły i postanowiłam zrobić winko. Z ciekawości, ponieważ nigdy nie robiłam wina z kwiatów mniszka. Dotąd wykorzystywałam go na inne sposoby, które podaję TUTAJ

Obiecałam dwa litry właścicielowi łąki, bo na jego terenie wsadziłam też swoje zioła. Taka transakcja wiązana - listki moich ziół dla mnie a kwiaty dla jego pszczół, bo roślina miododajna  :)

W ramach eksperymentu zrobiłam nastawy winne z dwóch przepisów:

Przepis 1

 

1 litr kwiatów mniszka
3 litry wody
1 cytryna
1/2 - 1 pomarańcza
1,2 kg cukru ( ja użyłam cukier trzcinowy )
1 dkg drożdży piekarniczych ( nie winnych ! )

Kwiaty umyć, oderwać płatki od szypułek. Rozłożyć by nieco zwiędły. Wsypać do słoja lub ceramicznej beczułki, ugnieść ( nie ubijać ).
Cytryny i pomarańcze dobrze umyć, sparzyć wrzątkiem, pokroić na plastry ( ja obrałam najpierw ze skóry i użyłam obranych ). Wrzucić do kwiatów.
Zalać kwiaty i owoce wrzącą wodą ( ja zalałam dobrze ciepłą )
Trzymać w ciepłym miejscu 3 dni.
Po tym czasie przecedzić wszystko przez gazę, pulpę dobrze wycisnąć.
Rozpuścić w wodzie cukier, dodać do soku z mniszka. Dodać drożdży wcześniej rozpuszczonych w
małej ilości letniej wody.
Wlać płyn do balonu do robienia wina. Po ukończeniu fermentacji i sklarowaniu rozlać do butelek.

Wino jest nietrwałe ( 2-3 lata ), słodkie z lekką nutą goryczy. Kolor złocisty o miłym zapachu.

Dlaczego warto pić?


Oprócz smaku i miłego "szumu w głowie" ;)  wino ma zdrowotne właściwości.
Zalecane pomocniczo w chorobach naczyniowych, żylakach nóg, odbytu, środek żółciopędny, przeciwdziałający zaparciom, lekko moczopędny, wskazany przy chorobach pęcherza, a także w nerwicach ze względu na uspokajające działanie.


Przepis 2


4 szklanki kwiatów mniszka
4 litry wody
2 pomarańcze ( bez soku )
2 cytryny ( bez soku )  
1 kg miodu
15 g drożdży ( do białych win )

Zmniejszyłam sobie proporcje do 1/3  ( czyli 1 szklanka kwiatów, 1 litr wody itd )

Kwiaty umyć, oderwać płatki od szypułek, wsypać do słoja lub ceramicznej beczułki, ugnieść ( nie ubijać ). Dodać lekko odciśnięte z soku owoce cytrusowe ( ja dodałam bez skórki ) Miód rozpuścić w przegotowanej letniej wodzie i dolać do kwiatów i owoców. Drożdże winne rozpuścić w małej ilości letniej wody ( jak w instrukcji na opakowaniu ) i dodać do reszty.

Fermentować w naczyniu ( najlepiej balonie do wina ) w ciemnym miejscu w temperaturze ok 20 stopni.
Co 2- 3 dni mieszać płyn z kwiatami.

Po zakończonej fermentacji odcedzić wino przez czystą ściereczkę lnianą lub bawełnianą. Zlać do butelek, zakorkować i leżakować przez 9 miesięcy.                                                   

Dlaczego warto pić?


Wino zalecane przy schorzeniach woreczka żółciowego, przy leczeniu skazy moczanowej i kwasu moczowego, na stany przedcukrzycowe.
Pić pół szklanki przed posiłkiem.


Przepisy ze strony :  potrawyregionalne.pl



I pamiętajcie nie zrywać wszystkich kwiatów z łąki, zostawcie trochę też dla innych ludzi przede wszystkim tych chorych, albo biedniejszych od Was i przede wszystkim dla pszczół, bo mniszek to roślina miododajna.

Generalnie przyjmuję zasadę, że jeśli coś z natury, czego potrzebuję dla zdrowotności mogę zastąpić czymś, czego  na łąkach jest więcej w danym regionie/miejscu, to zastępuję, żeby nie uszczuplać danego gatunku rośliny w naturze ( bo jak zbieramy kwiaty to się nie rozsieje, jak zbieramy kłacza to nie wyrośnie na kolejny rok i z roku na rok będzie mniej az zniknie w ogóle).

Jeśli nie potrzebuję czegoś dla zdrowotności, tylko dla smaku ( a niektórzy robią takie przetwory dla czystego snobizmu, by się pochwalić znajomym, albo skąpstwa, żeby nie kupić w sklepie ) , ta jesli mam pieniądze to kupuję półprodukty w sklepie, a jeśli nie mam kasy i nie stać mnie na zakup to stosuję zasadę jak wyżej, lub zwyczajnie rezygnuję z danego "smaku", bo nie jest mi to aż tak potrzebne do życia. 

Staram się nie popularyzować na blogu zrywania w takich celach roślin, które nie występują w dużych ilościach w różnych regionach polski jedynie dla smaku np. do zrobienia wina, "Bo fajny kolorek będzie miało"....a niestety spotykam się z takim czymś na innych blogach.

Efektem takich działań jest to, że roślina, która np. na terenie danego blogera rośnie w większych ilościach w innych miejscach Polski zanika, bo nie dośc że jest jej mało to jeszcze jest niszczona przez snobistyczne żądze posiadania....

Stanowiska takich roślin znaikają w tych regionach Polski, gdzie i tak w marnych ilościach występowały, np. na obrzeżach miast. Ludzie naprawdę ich potrzebujący ( chorzy lub/i biedni), nie mogą potem z nich skorzystać bo nie mają jak.

Jesli korzystacie z roślin rosnących w naturze, których jest mało, to sadźcie je albo w swoich ogródkach jak macie możliwość, albo zbierajcie nasiona i rozsiewajcie w innych miejscach na łąkach i w lasach, albo sadźcie sadzonki. Za rok, dwa będziecie mogli z nich także korzystac jak i inni ludzie i zwierzęta a dana roślina w regionie nie zginie. 
Czyli bierzcie ale i dawajcie od siebie.







Kolorowe ziemniaki

KOLOROWE ZIEMNIAKI


Jedna z moich ulubionych, prostych ale smacznych i sytych potraw warzywnych na ciepło  :)


- kilka ziemniaków
- kilka marchewek ( 2/3 tyle co ziemniaków )
- papryka czerwona świeża
- łyżka oleju
- łyżka śmietany
- łyżeczka Vegety ( ja vegety nie używam , więc  
   dodaję bazylii, ziół prowansalskich odrobinkę i sól )
- pół łyżeczki kminku ( nadaje fajny smak tej potrawie )
- posiekana zielona pietruszka

Warzywa obrać i umyć. 
Ziemniaki pokroić w grube kawałki. Rozgrzać olej w rondlu, podsmażyć ziemniaki pod przykryciem. Dodać pokrojone w pół -pierścienie cebulki, w półplasterki - marchewki, w paski paprykę i krótko poddusić. Na końcu wlać szklankę wody, wsypać Vegetę ( lub zamiast niej troszkę ziół prowansalskich lub bazylii i sól ), dodać kminku, przykryć i dusić na niedużym ogniu. 
Zabielić śmietanką. 
Podawać posypane natką pietruszki.

PS. Czasem nie podsmażam tylko od razu duszę na wodzie.
       Jeśli ne dodamy śmietany to mamy potrawę wegetariańską  ;)


Sałatka z surowego selera i pomarańczy

SAŁATKA Z SUROWEGO SELERA I POMARAŃCZY




Jedna z moich ulubionych sałatek :)

Świeży korzeń selera utrzeć na tartce o dużych oczkach, pomarańcze lub mandarynki obrać ze skóry, pokroić w kostkę. Orzechy włoskie obrać ze skorupki i posiekać. 
Dodać nieco majonezu i wymieszać. ( sprawdzić skład ;) )

Najlepiej smakuje jak trochę postoi w lodówce. 

Seler jest afrodyzjakiem, warto o tym pamiętać ;)  Więcej o tym TUTAJ ( w przygotowaniu)

15 maj 2015

Naturalne dezodoranty - sprawdzone sposoby

NATURALNE DEZODORANTY - sprawdzone sposoby



Rezygnując z kosmetyków nafaszerowanych chemią musiałam znaleźć jakieś alternatywy.
Najtrudniejszym zadaniem było dobranie skutecznego naturalnego dezodorantu.

Zakupiłam tzw. "kryształ " reklamowany jako "naturalny", ale niestety ma w swoim składzie glin czyli aluminium a to już mi się nie podoba. O nim TUTAJ.
Używam go jedynie w skrajnych sytuacjach.

Stosuję:

Ekstrakt z greipfruta


Od dość dawna stosuję  "ekstrakt z greipfruta" ( nazwy handlowa "citrosept", "citrogrep" itp. )
Jest to wyciąg z nasion greipfruta, który ma silne właściwości bakteriobójcze, grzybobójcze, pasożyto-bójcze i z tego względu wiele różnych zastosowań ( stosowałam sobie go też wewnętrznie w celu oczyszczenia organizmu ).
Nadaje się doskonale do ochrony przed brzydkim zapachem potu. Jest wydajny, wystarczy kilka kropel do posmarowania pach. Nie blokuje wydzielania potu ale zatrzymuje namnażanie się bakterii odpowiedzialnych za zapach potu. Jedynym dla mnie minusem jest, że na jasnych bluzkach zostawia lekkie ślady ( kupując trzeba wybrać te jaśniejsze ekstrakty ). Na ciemnych bluzkach nie ma problemu.


Sok z cytryny

 

Innym środkiem blokującym zapach jest sok z cytryny, jednak w/g mnie jest on mniej skuteczny niż "ekstrakt z greipfruta", nie zostawia jednak śladów na bluzkach bo jest przezroczysty.


Soda

 

Kolejnym sposobem jest użycie sody, którą rozpuszczamy w odrobinie wody. Jest ona higroskopijna i dobrze neutralizuje brzydkie zapachy. Tutaj jednak ślady mogą powstać na ciemnych bluzkach.


Soda plus woda utleniona ( dopisek 29.07.2016)


Przetestowałam sposób, o którym wspominał pan J.Zięba, w te upały, które są.
Do sody dodajemy wody utlenionej, robimy papkę i nacieramy nią pachy.
Moja opinia: nadaje się do jasnych bluzek, na ciemnych nie przetestowałam jeszcze.
Nie czuć zapachu potu bardzo długo. Jak dla mnie super sposób. Będę stosować zamiennie z ekstraktem z greipfruta.

Warto sobie przetestować te sposoby i dobrać najlepszy dla siebie, pamiętając, że te wszystkie substancje nakładamy na świeżo umytą skórę.
Zapach potu zależy od diety, od stanu organizmu, ilość potu również. Duża potliwość i problemy z regulacją temperatury ciała, mogą być spowodowane złą pracą nerek ( info od mojego tybetańskiego lekarza ).
Pomocniczo przy nadpotliwości można stosować kąpiele w szałwi najlepiej w połączeniu z korą wierzby > zobacz TUTAJ

Znalazłam przepis na dezodorant magnezowy... ale jeszcze nie wypróbowałam, przepis podam później, jak przetestuję :)





"Naturalny" dezodorant - niekoniecznie bezpieczny

"NATURALNY DEZODORANT" - niekoniecznie bezpieczny



Na różnych stronach promujących "naturalne " i "organiczne" kosmetyki, często w sklepach internetowych spotykam tzw. " naturalny kryształ " reklamowany jako naturalny antyperspirant bez aluminium.... Niestety jest to kłamstwo, w które ludzie wierzą... mimo, że mają podany skład....

Niektóre firmy uroczo i sprytnie zafałszowują informacje np. firma NajMar, polski producent, który na stronie www, w dziale FAQ odpowiada na pytanie :

- W składzie jest: ammonium alum. Czy to oznacza aluminium?
- Nie. Nazwy składników należy podawać w języku angielskim. Przetłumaczenie nazwy poskiej jedynego składnika : amonowy ałun, znaczą po angielsku : ammonium alum.

Firma dokładnie odpowiada na pytanie: Czy alum w nazwie to aluminium? - nie to angielska nazwa ałunu. To się zgadza ale, że kosmetyk aluminium zawiera producent już nie podaje, czym myli klienta, sugerując perfidnie, że nie zawiera.

Firma "Crystal Body Deodorant" poszła jeszcze dalej, bo w polsko języcznych nalepkach zapewnia, że jego produkt nie zawiera soli aluminium, co jest fałszerstwem ( nadaje się to do zgłoszenia odpowiedniej instytucji ) 

Producent "Deo Kryształu" ( który testowałam pod względem działania antyperspiracyjnego ) podaje jedynie w opisie na opakowaniu, że jest to naturalny kryształ, oraz w składzie " ammonium alum.
jednak w sklepach internetowych również ten produkt reklamowany jest jako "bez aluminium".

Klienci niedociekliwi zadowalają się takimi informacjami, działa tu głownie schemat myślowy że jak coś jest "naturalne" to znaczy  "zdrowe", na zasadzie kontrastu " chemiczne-sztuczne-szkodliwe".
Ci dociekliwi znajdują informację, że ammonium alum czyli po polsku ammonowy ałun czyli siarczan amonowo- glinowy a glin to aluminium.

Co do naturalności produktu też są wątpliwości.
Zacytuję fragment artykułu na ten temat, ze strony blogera
:

"Ałun glinowo-potasowy jest najpospolitszy, nieco rzadszy jest ałun glinowo-sodowy. Natomiast ałun glinowo-amonowy to bardzo rzadki minerał....."
"Anglo i hiszpańskojęzyczne strony piszą zwykle, że ałun w tych sztyftach pochodzi z Tajlandii i jest wydobywany "z wygasłego wulkanu", zacząłem zatem szukać informacji na temat złóż Tschermigitu (Czermigit) w tamtym kraju i nie znalazłem, dopiero wzmianka o skale z której przerobu uzyskuje się ałun[5] rozjaśniła sytuację. W Tajlandii w skałach wulkanicznych znajdują się całkiem spore złoża Ałnitu  - skały będącej hydroksysiarczanem glinowo-potasowym będącej efektem wietrzenia trachitu. Z niego właśnie otrzymuje się ałun - skałę należy rozkruszyć, pogotować z kwasem siarkowym i wykrystalizować gotowy związek - związkiem tym będzie oczywiście ałun glinowo-potasowy.
A amoniak? Jak widać w tym minerale nie występuje, dlatego aby otrzymać sól amonową należy dodać do roztworu siarczan amonu. Tan akurat jest łatwy do zdobycia - jest ubocznym produktem przy produkcji kaprolaktamu i powstaje go tak dużo, że zakłady szukają pomysłów gdzie go tylko zbyć. A więc łączymy przesącz z ałunitu rozgotowanego w kwasie z odpadowym siarczanem amonu, zagęszczamy i otrzymujemy kryształy zbijające się w jednolitą masę z której można wycinać bloki, pałeczki i sztyfty.
Jak zatem widać wszystko wskazuje na to, że dostępny na rynku ałun amonowy jest o tyle tylko naturalny, że jeden z jego składników kiedyś widział jakąś skałę. Powstaje w związku z tym pytanie, czy aby reklamowanie go jako naturalnego minerału nie jest aby wprowadzaniem konsumentów w błąd?"

Kuba Grom pisał w tej sprawie do UOKiK ( bez odzewu ) oraz do sieci Rossmann. Efekt był taki, że nowe partie kryształów miały zmienioną etykietę. Zamiast twierdzeń iż nie zawierają aluminium, jest tylko "nie zawiera aluminium chlorohydrate".

Dla przeciętnego zjadacza chleba pewnie to też niezbyt jasne, bo na chemii się nie zna.

Przetestowałam ten kryształ i faktycznie jest skuteczny jeśli chodzi o działanie antyperspiracyjne, ze względu na to że zawiera właśnie aluminium. Działa dość długo, nie brudzi ubrania.
Jeśli chodzi o szkodliwość dla zdrowia, nie zaleca się stosowania po depilacji bo wtedy podobno aluminium łatwiej przenika przez skórę .
Zdania na temat bezpieczeństwa jego stosowania są podzielone, nie dotarłam do rzetelnych informacji.
Osobiście ograniczyłam jego stosowanie i stosuję naturalne bezpieczne środki o których piszę TUTAJ .




















11 maj 2015

Dziko rosnące rośliny jadalne ( wiosna ) - mniszek lekarski

DZIKO ROSNĄCE ROŚLINY JADALNE (wiosna) - mniszek lekarski



Mniszek lekarski czyli tzw. mlecz, można spotkać wszędzie. W dzieciństwie pewnie każdego kusiły jego żółte kwiaty i zabawa "dmuchawcami". To cenna roślina zielarska. 
Dotąd używałam liści w surówkach i robiłam sok z nich oraz korzeni. Dzisiaj eksperymentalnie użyłam kwiatów. Może też zrobię wino.
Przy zrywaniu z danego miejsca, zwłaszcza kwiatów i roślin z korzeniami, pamiętaj o tym, żeby jednak pozostawić kilka, by na przyszły rok znowu miały szansę wyrosnąć w tym miejscu. 

 

Kwiaty mniszka w cieście naleśnikowym lub jajku

 
Otworzone pełne kwiaty zrywamy w słoneczny dzień, otrzepujemy z robaczków, myjemy.
Przygotowujemy ciasto jak na naleśniki , dość gęste : mąka, woda, jajko - zmiksować. Jeśli ktoś nie je mąki, można użsamo jajko które roztrzepujemy. Kwiaty maczamy w cieście. Rozgrzewamy tłuszcz na patelni i smażymy krótko kwiaty z obu stron.
Podajemy ciepłe z powidłami. Mnie smakowały z żurawiną, myślę, ze dobrze będą się też komponować np. z wiśniami ( wedle smaku ). Dobre są też bez powideł.
 

Sok z liści mniszka  

 

Do zrobienia soku z liści wykorzystuję tradycyjną maszynkę do mięsa i przystawkę do robienia soku z pomidora, którą po wyjęciu nożyka i sitka  z maszynki dokręca się do niej. 
Jeśli ktoś takiej przystawki nie posiada i nie może zakupić, sok można uzyskać poprzez zmielenie liści i wyciśnięcie powstałej miazgi przez płócienną szmatkę. 
Sok można pić świeży ( bardzo gorzki  w smaku ) lub zakonserwować spirytusem w proporcji 5:1 ( 5 części soku z mniszka i 1 część alkoholu ), przechowywać w lodówce.
Pijemy rozpoczynając od jednej łyżeczki dziennie w ciągu 10 dni z wodą lub sokiem., następnie zwiększać stopniowo ilość do 4 łyżeczek dziennie i w końcu pić 3 razy dziennie po 1 łyżce stołowej. 

Działa ogólnie wzmacniająco, uodparniająco, odtruwająco. Niekiedy zaleca się pić na wiosnę do 5-7 litrów soku w podanych dawkach. 



  

 Zielony napój z liści mniszka   

 

2-4 liście mniszka pociąć na kilka kawałków i zmiksować w 1/2 -2/3 szklanki napoju owocowego, mleka siadłego, kefiru lub jogurtu.
Wpić rano i po południu między posiłkami jako środek ogólnie wzmacniający, witaminizujący i poprawiający cerę. Stosować wiosną przez 3-4 tygodnie.


Surówka z liści mniszka   


Liście mniszka można dodawać do surówek z innych dziko rosnących roślin jak pokrzywa, podbiał - przepisy TUTAJ
Trzeba uważać by nie było ich za dużo, ponieważ jest to roślina o gorzkim smaku. 

 

 

Wino z kwiatów mniszka   


Przepisy TUTAJ

 

 

Dlaczego warto jeść? 

 

KWIATY  :                   zawierają karotenoidy ( ponoć tyle ile marchew albo więcej ) i trójterpeny
                                      ( kwitną: kwiecień - maj ), flawonoidy, potas, magnez, siarkę, krzem.

LIŚCIE i KORZENIE : zawierają związki goryczowe, fitosterole, aminokwasy, garbniki, inulinę ( do 40% )
                                      Pobudzają wydzielanie soku żołądkowego i działają żółciopędnie.
                                      Młode, świeże liście, są bogate w witaminę C ( zbiór najlepiej wiosną przed kwitnieniem)
                                     , zawierają potas, magnez,siarkę, krzem.


Informacje o właściwościach leczniczych TUTAJ ( w przygotowaniu ) 


c.d.n  

5 maj 2015

Mój Guru - Po co?

Mój Guru - Po co?

 

Każdemu czasem zdarza się sytuacja w której traci dystans do zdarzeń niekoniecznie ważnych.  Zużywamy energię psychiczną na coś co niekoniecznie jest warte by angażować własne emocje. Jednym to się zdarza częściej , innym rzadziej, również mnie to nie omija, mimo że ogólnie jestem człowiekiem raczej spokojnym, zrównoważonym ( chociaż posiadam tzw. temperament )
Obecnie jednak mam już inne spojrzenie... a to dzięki mojemu ulubionemu ;) koledze ze studiów, który z tamtego czasu pozostawił mi w darze dwa magiczne słowa :

 "Po co?"

Rzecz się działa na uczelni, wracałam właśnie z rozmowy z wykładowcą, który swoją ignorancją wyprowadził mnie z równowagi, zatrzymałam się przy szatni gdzie był też akurat kolega. Nabuzowana adrenaliną, stwierdziłam głośno fakt , że jestem wkurzona...z właściwą dla kobiety nadzieją na rozładowanie emocji w "wygadaniu się" , oczekiwałam na pytanie "Dlaczego?" "Co się stało? ".... zamiast tego usłyszałam krótkie, zamykające mi usta : 
- " Po co? "
W pierwszej chwili "zamurowało" mnie, potem myślałam, że mnie "trafi szlag" ( No po co! Głupie pytanie! To tylko facet może wymyślić...heh faceci ...), za moment jednak dotarło do mnie, że tak postawione pytanie wcale nie jest takie głupie... ;)
Nie rozładowuje co prawda emocji, ale pomaga zweryfikować czy dana sytuacja jest warta zaburzenia ich równowagi, co też jest cenne, bo często okazuje się, że jednak nie jest warta i emocje niejako same się wtedy wyciszają. ( pamiętajcie Panowie , że kobieta czasem potrzebuje pytania w stylu : " Co się stało ? ", żeby emocje zwyczajnie "przegadać"  ;) )
Od tamtego czasu często ten sposób staram się stosować w sytuacjach jakiś codziennych, wtedy gdy emocje ( te przykre) nie wynikają akurat ze stanu organizmu ( nie są skutkiem choroby czy "zmiennej" fizjologicznej natury kobiecej ) a jedynie z czynników zewnętrznych.
Kolega nawet nie wiedział jaki wpływ wywarł na moje życie przez zmianę mojego postrzegania w tym jednym aspekcie, nie wie że został Guru :D  Nie miałam już potem okazji podziękować bezpośrednio ( kiedy próbowałam telefonicznie zaprosić na obronę dyplomu na co wyraził chęć, był wtedy akurat niedostępny ) a sms-a przed laty nie wiem czy otrzymał i kontakt się urwał.

Jaka siła spokoju i równowagi tkwi w tym człowieku ( wtedy między innymi to mi się w nim podobało ) możecie sami zobaczyć na filmie :   TUTAJ 

Dziękuję Norbercie wirtualnie za ten dar :)







3 maj 2015

SYRIA cz.11 " Damaszek czyli Szam - miejsca i zabytki " - wehikuł czasu ( powrót do przeszłosci 1993 r.)

DAMASZEK czyli SZAM - miejsca i zabytki

 

Damaszek leży w oazie nad rzeką Barada u podnóża gór Antylibanu, na skraju Pustyni Syryjskiej. To jedno z najstarszych miast świata ( pierwsze ślady osadnictwa pochodzą z III tysiąclecia p.n.e. )  i najstarsze przez cały czas nieprzerwanie zamieszkane. Uważa się, że było to miasto Sema, syna Noego, stąd do dziś używa się w Syrii nazwy Szam. W Biblii Damaszek wspomniany jest już w historii Abrahama (por. Rdz 14,15; 15,2)
Jest jednym z czterech świętych miast islamu, znajduje się tu też siedziba prawosławnego Patriarchatu Antiochii.

Od najdawniejszych czasów ważny punkt na szlakach karawan, łączący Azję Mniejszą z Mezopotamią oraz Palestyną, Egiptem i Arabią, zamożne miasto. Dlatego też było celem ekspansji ( jak i cały obszar Syrii ) tych którzy chcieli zapanować nad szlakami komunikacyjnymi łączącymi wschód z zachodem. Panowanie Arabów poprzedzają tu : Hetyci, Egipcjanie, Aramejczycy, Asyryjczycy, Żydzi, Babilończycy, Persowie, Grecy, Rzymianie i Nabatejczycy.
Najeźdźcy przychodzili i odchodzili pozostawiając cząstkę własnej kultury, wierzeń i obyczajów.

Damaszek był znany ze stali damasceńskiej , z której wykuwano najlepszej jakości broń białą.
( więcej informacji TUTAJ - w przygotowaniu ), produkcji jedwabiu tzw. adamaszku ( tkanina dwustronna, zwykle jednobarwna, z wzorem matowym na błyszczącym tle lub odwrotnie ) i fajansów damasceńskich.


OAZA AL-GHOUTA


Podróżnik po krajach orientu - Lamartine, gdy ujrzał to miasto nad rzeką Barada napisał :
 

"Niebieskie wody błyszczącej rzeki skrzą się i znikają w uliczkach i ogrodach ".


Barada jako źródło wody tworzy w pobliżu Damaszku oazę, zwaną Al-Ghouta, która przez całą
historię miasta zapewniała mu surowce i dobrobyt. Była ona zawsze uważana za jedną czwartą rajów starego świata.
Jest znana z żyznych gleb, dlatego stała się terenem rolniczym, pełnym upraw i sadów. Na jej terenie hodowano również zwierzęta gospodarskie. Osiedleni tam ludzie zajmowali się też rzemiosłem.
Ekspansja cywilizacji i migracji zmniejszyła liczbę gospodarstw rolniczych.
Długość tej oazy wynosi około 20 km, a szerokość od 12 do 15 km, w tym miasto Damaszek.

Pierwsi najeźdźcy, którzy przybyli z krainy piasków i kamieni na widok oazy otoczonej polami, gajami i ogrodami z pewnością byli zdziwieni i oczarowani. Nawet Mahomet na widok Damaszku, jak głosi legenda, powiedział podobno, że

" do raju nie przychodzi się dwa razy "


po czym obrócił się na pięcie i wrócił do Arabii.


STARE MIASTO


Dzięki rzece i oazie Damaszek tętni życiem do dzisiaj ( obecnie to życie zarówno ludzi jak i miasta zagrożone jest przez wojnę ). Jest czteromilionową stolicą położoną 800 m. n.p.m. i przylegającą do gór Antylibanu. Miasto, w którym obok licznych zabytków z rożnych okresów historycznych, dzielnic biedy zbudowano nowoczesne wieżowce.

Już podczas pierwszego wieczornego spaceru po jego ulicach, zwłaszcza starówce, odczułam klimat miasta orientu, w którym największa aktywność zaczyna się jak tylko upalny dzień się kończy. Ulice zapełniły się tłumem ludzi, którzy wyszli na zakupy, spacer czy spotkać się w celach towarzyskich.
Słychać było gwar głosów, klaksony samochodów przepychających się jeden przez drugi ( każdy z nich jest przystrojony, w środku przy przedniej szybie wiszą koraliki, maskotki i różne ozdóbki w myśl zasady:  " moja syjara świadczy o mnie " :D ), czuć zapach tytoniu z nargili ( fajka wodna ) palonych przed knajpkami, mieszający się z zapachem potraw serwowanych przez ulicznych sprzedawców.

Mury i bramy


Pierwszy spacer i pierwsze zetknięcie z zabytkami Damaszku, których najwięcej znajduje się w obrębie starego miasta.
Jest ono otoczone dawnym rzymskim murem, w ciągu 2000 lat częściowo zburzonym i wielokrotnie przebudowywanym, którego resztki można oglądać do dzisiaj.
Zachowało się siedem bram miejskich, z których najstarsza pochodzi z czasów rzymskich.

- Bab al-Faraj
- Bab al-Saghir        ( "Mała Brama", na południe od cytadeli )
- Bab al-Faradis       ( "Brama Raju" )
- Bab al-Salam         ( "Brama Pokoju" )
- Bab Tuma               (  "Brama Tomasza" – od imienia zięcia bizantyjskiego cesarza Herakliusza I)
- Bab Sharqi              ( " Bab Szarki " , "Wschodnia Brama",rzymska, na końcu znanej z Biblii ulicy Prostej )  
- Bab al-Jabiya         (  "Bab al-Jabieh" przy wejściu do Souk Midhat Pasza ) 
- Bab Kisan    
( "Brama Kisan" , w południowo wschodniej części Starego Miasta  otrzymała swoją nazwę dla uczczenia pamięci niewolnika, który wsławił się podczas podboju kalifa Mu'awija I. Według tradycji biblijnej znajdowała się na trasie ucieczki Apostoła Pawła z Damaszku w czasach, gdy miasto należało do  Nabatejczyków. Św. Paweł głoszeniem Dobrej Nowiny wywołał wrogość starszyzny żydowskiej, która postanowiła go schwytać i zgładzić. Dlatego uczniowie spuścili Pawła nocą w koszu z okna w murze by mógł uciec.
Chrześcijanie nazywają to miejsce Bramą św. Pawła albo oknem  św. Pawła. )

Najlepiej zachowany odcinek muru starego miasta biegnie od Bab as-Salam do Bab Tuma.
Zagłębiając się w ciasne uliczki odnajdujemy miejsca, w których czas jakby się zatrzymał...maleńkie domki przyklejone do starożytnych murów, zwisające z nich jak gniazda jaskółek, gdzie w skromnych warunkach nadal mieszkają ludzie. Gdyby nie samochody zaparkowane czasem tuż przy nich, można by pomyśleć, że człowiek przeniósł się w czasie.
Nasi znajomi ( chrześcijanie ) mieszkali właśnie w takich skromnych warunkach, w dzielnicy muzułmańskiej, w starym domu. Ściany jak przypuszczam były może gliniane a stropy jak widziałam - drewniane.

 Cytadela


Na pozostałościach umocnień w północno - zachodnim narożniku starego miasta, powstała cytadela Salah Al'Din'a, zbudowana przez Turkmeńskiego dowódcę Atsiza bin Uvak'a po zdobyciu miasta w roku 1076.
Fortyfikacja pełniąca w latach 1176–1193 funkcję rezydencji przywódcy Saracenów – Saladyna, który w trakcie urzędowania rozbudował i wzmocnił mury cytadeli to prawdziwy kolos, ma 200 m długości i 150 m szerokości, jednak nie widać jej z daleka ponieważ zasłonięta jest przez zabudowania bazarów.
Po śmierci Saladyna, jego brat – Al-Adil  ( w latach 1203 – 1216 ) zrównał cytadelę z ziemią, a na jej miejscu wybudował nowy zamek, który wielokrotnie oblegany dostał się w 1516 roku w ręce tureckich Osmanów, którzy używali budynku jako koszar dla janczarów.
Zamek miał kilka bram, z których większość została zniszczona. Posiada w murach otwory, przez które na głowy atakujących wylewał się wrzący olej. Inne służyły łucznikom do oddawania strzałów.
Otoczony był fosą. Posiada studnie i kanały, w razie odcięcia od bieżącej wody, dostarczały one niezbędnych do przetrwania jej ilości.
W czasie mojego pobytu nadal znajdowały się tam koszary wojskowe. Przed nimi stoi pomnik Saladyna.


Wielki Meczet Umajjadów


Polecam włączyć nagranie śpiewu muezzina, który z minaretu nawoływał do modlitwy.
( udostępnione mi przez pana Włodzimierza Borkowskiego )



Przed wejściem na dziedziniec Meczetu Umajjadów nieodpowiednio odzianym kobietom rozdawano
czarne cienkie kiece z kapturami. Ja ubrana w spodnie, luźną bluzkę i z czapką z daszkiem na głowie, o "mały włos", w przenośni i dosłownie  :D,  prawie bym się prześliznęła bez czarnego okrycia, ponieważ wzięli mnie za chłopaka. O "mały włos" dosłownie, bo ktoś dopatrzył się warkoczyka z tyłu i mi się nie udało :D

Meczet został wzniesiony w latach 706–715 na miejscu dawnych świątyń syryjskiego boga Hadada, rzymskiego boga Jowisza. Cesarz Teodozjusz I Wielki (379-395) kazał tu zbudować bazylikę św. pod wezwaniem Jana Chrzciciela. 
Po podboju Damaszku przez Arabów w 636 r, modlili się tutaj wspólnie chrześcijanie i muzułmanie. Kalif Al Walid I odkupił bazylikę od chrześcijan i w latach 306-715 wybudował meczet. ( nie do końca wiadomo czy wybudował od podstaw czy został zaadoptowany budynek bazyliki )
Kalif miał kiedyś powiedzieć: 

“Mieszkańcy Damaszku: z powodu czterech rzeczy wasze miasto ma przewagę nad resztą świata:    klimatu, wody, owoców i kąpielisk; do tego chcę dodać piątą: jego meczet.”

Meczet Umajjadów w Damaszku to jedno z najważniejszych sanktuariów muzułmańskich i jedna znajpiękniejszych budowli albo może "naj" jakie dotąd widziałam.
Olbrzymi ( o wymiarach 120 × 40 m  ) prostokątny arkadowy dziedziniec emanował harmonią i wprowadzał we mnie jakiś spokój. Na licach arkadowych łuków pozostałości złoconych mozaik o motywach roślinnych, świeciły w słońcu. Nietrudno było sobie wyobrazić jak pokryta nimi cała górna część ścian musiała dawniej olśniewać ( ponoć mozaiki na dziedzińcu i wewnątrz układało 200 rzemieślników z Bizancjum )
Dziedziniec był prawie pusty, wtedy nie było tylu turystów a autochtoni zmierzali do środka w celach religijnych lub zmęczeni upałem kryli się w chłodnym wnętrzu by odpocząć. Harmonię budowli burzyły nieco tylko konstrukcje używane przy renowacji czy pracach naprawczych.
Na dziedzińcu znajdują się trzy obiekty: na środku studnia do ablucji rytualnej dokonywanej przed modlitwą, po wschodniej stronie tzw. Kopuła Godzin ( Kopuła Zajn al-Abidina - czwartego imama szyickiego ), po stronie zachodniej - ośmioboczna Kopuła Skarbu, w której w czasach kalifów umajjadzkich przechowywano skarb państwa. Obie kopuły są wsparte na kolumnach. 
W każdym narożniku murów zewnętrznych meczetu ( 100 × 157,5 metrów ), pochodzących jeszcze z czasów rzymskich znajdowały się wieże, do dzisiaj zachowały się dwie. Zostały one zamienione na minarety zachodni i wschodni . Wschodni zwany Minaretem Isy ( Jezusa ) , reprezentuje wiele stylów architektonicznych, według tradycji muzułmańskiej Jezus pojawi się na nim w dniu Sądu Ostatecznego. Później dobudowano jeszcze jeden tzw. "minaret panny młodej" (arab. Mizana al-arus), z którego zachowała się niższa część.
Z jednego z nich rozbrzmiewał wzywający do modlitwy głos muezzina.

 
By wejść do wnętrza meczetu trzeba było zdjąć buty.

Główna trójnawowa, z rzędami kolumn o kapitelach w stylu korynckim, sala modlitw o wysokości 36 metrów była ogromna...Przekryta spoczywającą na ośmiokątnym bębnie Kopułą Orła.
W tym meczecie do tej sali można było wejść też kobietom, bo zwykle w innych meczetach modlą się oddzielnie.

Ogarnął nas przyjemny chłód, mury doskonale izolowały od upału panującego na zewnątrz. Wyłożona dywanami ( ponoć jest ich 800 ) podłoga tłumiła kroki.
Rozbrzmiewały słowa modlitwy odmawianej
przez grupę mężczyzn i odbijając się od ścian wypełniały całą przestrzeń rytmicznym brzmieniem. Ustawieni w szeregu, ze zwróconymi w stronę Mihrabu ( który wskazywał kierunek Mekki ) twarzami , klękali i bili pokłony Allahowi.
Pod ścianami i filarami zajęli miejsca zmęczeni upałem ludzie, niektórzy coś czytali, jacyś uczniowie wkuwali zadane lekcje, ktoś sobie smacznie spał.
Podobało mi się to, że ta świątynia w przeciwieństwie do europejskich była cały czas otwarta i można w niej było też odpocząć a nie tylko modlić się.
We wschodniej części sali znajdował się oszklony grobowiec- kapliczka, w którym spoczywała relikwia - głowa Jana Chrzciciela, jako pozostałość po wcześniejszym kościele chrześcijańskim, ponieważ muzułmanie także uważają go za jednego z proroków ( nazywają go Yahya ).

Po wyjściu z meczetu na dziedzińcu panował już zmierzch i znów zachwyciła mnie złocona mozaika,
która teraz lśniła jeszcze mocniej niż za dnia, pewnie na zasadzie kontrastu z ciemnością otoczenia....





c.d.n.