28 wrz 2016

Tak lubię być kobietą...

Tak lubię być kobietą...


Z dedykacją dla Tych niewielu, o których kiedykolwiek pomyślałam w kontekście męskim : "A może..." i których polubiłam:



                                         więc...



PS. Tak lubię być kobietą, a chyba zapomniałam już jak to jest, ponieważ "muszę" być kumpel-ą....więc chowam kobiecość do kieszeni i powoli w trampkach "idę dalej"......





26 wrz 2016

Pięć mądrości o miłości

Pięć mądrości o miłości



"Ci, których najtrudniej kochać, najbardziej potrzebują naszej miłości."
( Dan. Milliamn " Droga miłującego pokój wojownika" )


"Gdy dziecko zerwało kilka kwiatów, drzewo ogromnie się ucieszyło, całe jego jestestwo przepełniło się radością miłości. Miłość jest szczęśliwa, gdy może coś dać, ego jest szczęśliwe gdy może coś wziąć "


"Miłość nie potępia - miłość oczyszcza"
( Henryk Ibsen )


Miłość nigdy nie staje na przeszkodzie temu, kto pragnie żyć z Własną Legendą. Jeśli tak się dzieje, znaczy to, że nie była to miłość prawdziwa, miłość, która przemawia Językiem Wszechświata.
( Paolo Coelho " Alchemik" )


    Miłość nie jest rodzajem stosunku do osoby. ( ...) Jest postawą człowieka wobec świata.
    ( Erich Fromm, "O sztuce miłości" )


    20 wrz 2016

    Na przejeździe kolejowym - powrót do Zamościa 2016

    Na przejeździe kolejowym - powrót do Zamościa 2016


    Przy okazji pobytu w Zamościu miałam okazję dowiedzieć się nieco o pracy dróżnika
    przejazdowego, czyli takiego który np. pracuje przy miejskich rogatkach.
    Koleżanka w czasie wolnym od pracy, odbierając swój "mundurek" pozwoliła mi na zrobienie sobie fotki w czapce służbowej na chodniku przed przejazdem ( bo do budki dróżnika nie wolno wchodzić osobom postronnym ) a potem spacerując razem ze mną po starówce opowiedziała trochę o tym, jak wyglądają obowiązki na tym stanowisku.

    Wydawało by się, że to lajtowe zajęcie, bo co w tym trudnego otwierać i zamykać tzw. rogatki i w sumie na co dzień owszem, nic trudnego, tym bardziej , że obecnie wiele przejazdów ma elektrycznie sterowane zamykanie i otwieranie zapory. Można to podejrzeć stojąc na chodniku i obserwując wychodzącą z budki panią lub pana, którzy otwierają metalową skrzynkę przed budką i naciskają odpowiednie przyciski opuszczając lub podnosząc szlabany.
    Tyle tylko, że no właśnie...Przejazd kolejowy należy zamknąć na 2 minuty ( w niektórych miejscach na 1,5 min. ) przed przyjazdem pociągu, no i wtedy się zaczyna...
    Ile się wtedy taki dróżnik nasłucha komentarzy od oczekujących na drodze...

    - A czemu pani tak wcześnie zamyka?
    - Przecież pociągu jeszcze nie widać.
    - Oj tam, zdążyłbym przejechać a pani się tak przejmuje.

    A dróżnik ma ochotę wtedy zamknąć takiego cwaniaka pomiędzy szlabanami na torach, aż do momentu pojawienia się w oddali jadącego pociągu, by go w ostatniej chwili przepuścić.... :P

    Ciekawie robi się też jak na przejeździe jest korek w ruchu samochodowym, trzeba wtedy umiejętnie i sprytnie się "wstrzelić" w lukę pomiędzy samochodami by opuścić szlabany i by nikt nie został torach a jednocześnie zachować ten czas 1,5 - 2 min.

    Jeszcze ciekawiej jest, jak jedzie jakiś nieplanowany pociąg i dyspozytor dość późno zgłosi, że jedzie, trzeba reagować i zamykać  przejazd, jest stres, a jak zdarzy się, że zapomni zgłosić i dróżnik nagle zobaczy jadący pociąg, to tym większy stres.
    Dlatego praca ta wymaga pewnej koncentracji, umiejętności szybkiego reagowania i jest odpowiedzialna, bo jak się wszystko toczy planowo to nuda, ale jak coś "wypadnie" z wyznaczonych "torów" to stres.

    Dróżnik nie tylko otwiera i zamyka rogatki, do jego obowiązków należy też obserwowanie przejeżdżających pociągów i zgłaszanie widocznych usterek lub nieprawidłowości w ich
    osygnalizowaniu mogących zagrażać bezpieczeństwu, nadzór stanu toru i podtorza w okolicy przejazdu, osygnalizowanie miejsc uszkodzeń toru oraz innych przeszkód na torze, zatrzymywanie pociągów zbliżających się do przejazdu gdy znajduje się na nim przeszkoda, pomoc gdy ktoś z jakiegoś powodu utknie samochodem na przejeździe, czy nawet odśnieżanie zimą.
    Do mniej przyjemnych obowiązków należy udzielanie pomocy w wypadkach, zabezpieczanie zwłok znajdujących się na torach lub w pobliżu itd.

    Niewątpliwą zaletą pracy na tym stanowisku, jak i pracy na kolei w ogóle, są prawie darmowe przejazdy koleją, więc jak ktoś lubi podróżować to jest to super bonus, bo wiemy ile dzisiaj kosztują bilety... Boli kieszeń jeśli się  jedzie pociągiem na wycieczkę z taką osobą i płaci normalną cenę za bilet, a ona 1/100 tego ;)

    PS.

    Po przeczytaniu tego tekstu koleżanka powiedziała:


    - Trzeba było dopisać, żeby się rozglądali jak dojeżdżają na przejazd, bo dróżnicy to też ludzie, a kierowcy mają obowiązek jechać tak, żeby przed przejazdem zwolnić i się zatrzymać. Jak wjadą w rogatki to odpowiedzialność jest po stronie kierowcy.


    Więc dopisałam, ot co ;)

    Zważywszy na to, że droga hamowania w zależności od wagi pojazdu szynowego wynosi nawet 2 km, oraz, że lokomotywa waży 80-120 ton  doliczając do tego jeszcze ciężar wagonów, radzę sobie wziąć powyższą uwagę "do serca", a raczej "do głowy". Życie ma się tylko jedno, dzieci mają tylko jednego ojca/matkę, wnuki dziadka/babcię, rodzice syna/córkę itd.




    16 wrz 2016

    Szachy z różnych stron świata - powrót do Zamościa 2016 r.

    Szachy z różnych stron świata - powrót do Zamościa 2016 r. 


    Odwiedziłam w tym roku prywatną wystawę szachów mieszczącą się w Centrum Kultury Filmowej "Stylowy" w Zamościu, której nie zdążyłam zwiedzić w zeszłym roku. 

    W jednym z pomieszczeń kina zamojskiego, właściciele utworzyli ekspozycję szachów. Pochodzą one z ich prywatnego zbioru, liczącego 2000 eksponatów, w różnorodnej konwencji, wykonanych z różnorodnych materiałów, z różnych stron świata i okresów czasowych między innymi z Peru, Mongolii, Meksyku, Turcji, Japonii, Chin, Indii, Afryki, Indonezji, USA, Rosji, Holandii, Czech, Węgier, Anglii, Belgii, Ukrainy, Pakistanu, Azerbejdżanu, Tunezji, Grecji, Wietnamu, Nepalu, Francji, Austrii, Litwy, Włoch, Boliwii, Niemiec, Polski.

    Kolekcja została wpisana w 2012 r. do Polskiej Księgi Rekordów i Osobliwości.

    Co jakiś czas, ekspozycja jest nieco zmieniana, ponieważ na raz wszystkie eksponaty w pomieszczeniu się nie mieszczą. Ciągle jest też uzupełniana o nowe egzemplarze, czy wzbogacana o szachy oddane w depozyt przez innych ludzi.

    Miałam akurat szczęście, że był właściciel kolekcji, więc oprowadzał mnie i opowiadał o poszczególnych egzemplarzach, oraz odpowiadał na moje pytania.

    Najstarsze szachy w kolekcji pochodzą z Rosji, z lat 20-tych XX w. i przedwojenne polskie.

    Zdjęcia, które zrobiłam są niestety niezbyt dobrej jakości, większość robiona przez szybę, dopiero potem właściciel mi zaczął otwierać niektóre szklane gabloty.

    Często poznać można po formie, z jakiego kręgu kulturowego czy państwa pochodzą poszczególne egzemplarze. Tak więc łatwo rozpoznawalne były np. szachy z państw słowiańskich, poniżej z tego co pamiętam szachy rosyjskie, i z byłych republik radzieckich:





    Grając w te rosyjskie, poniżej, można by dostać oczopląsu.  Szachy maskujące :D


    Czeski design poznajemy od razu, nie tylko po wojaku Szwejku ;)


    W podobnym stylu węgierskie:


    Szachy dla ludów mobilnych, gdzieś z terenów wschodnich stepów, dokładnie nie pamiętam. 
    W skórzanym, o ciekawym kształcie i pięknie zdobionym, zamykanym pudełku, które można przytroczyć do końskiego siodła:


    Szachy z Mongolii ( chyba )  z szachownicą zdobioną figuralnymi miniaturami i motywami roślinnymi:


    Szachy z Mongolii, figury gliniane, szachownica wykonana z filcu z sierści lamy.


    Belgijskie mosiężne szachy, nawiązujące do czasów rzymskich :


    Szachy Tureckie z kamienia z inkrustowaną szachownicą.


    Piękne szachy chińskie, wykonane z drewna pokrytego laką. Figury przedstawiają bóstwa, również w polach szachownicy namalowane miniatury bóstw. Po bokach wiją się wizerunki smoków.


    Szachy z Meksyku, z kamienia wulkanicznego. Białe figury reprezentują konkwistadorów włącznie z władcami, żołnierzami, misjonarzami, czarne figury rdzennych mieszkańców - Indian.


    Niżej również Meksyk, szachy nawiązujące tematyką do Majów, z kamienia i tworzywa.


    Szachy z któregoś państwa Ameryki Południowej, nie wiem czy nie z Peru...:


    Szachy z Indii, wręcz koronkowa robota rzeźbiarska w drewnie.


    Szachy afrykańskie, z tyłu z kamienia mydlanego, który posiada różne ciekawe odcienie -  na fotce poniżej w tyle. Z przodu z inkrustowaną szachownicą:


    Afrykańskie z drewna sandałowego, które otrzymałam do powąchania i rzeczywiście pachnie.


    Wreszcie afrykańskie o syntetycznych kształtach ludzi i zwierząt :


    Szachy , nie pamiętam z jakiego kraju, przedstawiające gnomy. Zrobiłam fotkę ze względu na figurę królowej, która faktycznie może rozłożyć gracza na "łopatki" ale .... ze śmiechu :D



    Tworzywo i techniki wykonania szachów


    Poniżej przykłady wykorzystania różnorodnych materiałów użytych do wykonania szachów ( oprócz tych wymienionych wyżej ).

    Szachy z bursztynu:


    Delikatnie prezentowały się też szachy wykonane z kryształu:


    W szachy można grać też w wannie a potem... się nimi umyć ;)
    Szachy wycięte z gąbki :


    Wykonane z chleba przez więźnia zakładu karnego :


    I znów "kulinarne" szachy z czekolady. Gdy otworzono mi gablotę, to tak zapachniało, że hmmm... nie wiem czy bym długo takimi pograła, ;)


    Szachy dla mechaników, śruby zawsze pod ręką ;)


    Papierowe z origami, można złożyć sobie samemu:



    Szachy duże, ceramiczne, w które można pograć siedząc na pufach:


    Szachy w nowoczesnej technologii, czyli wydruk na drukarce 3D , tworzywo sztuczne. Nie podobają mi się, wolę szlachetniejsze materiały.



    Szachy specjalne


    Na wystawie był także komplet szachów dla niewidomych. Czarne pionki mają metalową końcówkę na szczycie, by można było dotykiem odróżnić je od białych. Natomiast szachownica posiada dziurki, by przez przypadek nie przesunąć pionków i by łatwiej rozpoznawać dotykiem gdzie stoją.




    Szachy nieortodoksyjne , czyli inne wersje gry


    Szachy heksagonalne ( dla dwóch osób) , których pierwsze zasady gry zostały opracowane przez lorda H.D Baskerville'a w 1929 r., ulepszone przez Rosjanina I.Szafrana. jednak odmiany te nie zdobyły popularności.
    Dopiero zaproponowana i usprawniona w 1953 r. przez Polaka Władysława Glińskiego, odmiana tzw. heksagonalne szachy polskie zdobyła uznanie i popularność, która trwa do dzisiaj, w kraju i innych państwach Europy, Ameryki i niektórych krajach byłego ZSRR. 



    Szachy dla trzech osób, które były pomysłem Włocha F. Marinelliego i zostały opisane przez niego w 1772 r.
    Używa się w nich niestandardowej szachownicy: heksagonalnej lub trójstronnej ale również innych rodzajów szachownic.
    Poniżej szachownica do gry dla trzech osób w kształcie koła:




    Dla podróżników


    Czekamy na autobus, pociąg, samolot a tymczasem.... ;)



    Na zakończenie mojego pobytu na wystawie, pani spytała mnie czy chce obejrzeć szachy dla "dorosłych". Chciałam. Wtedy otworzyła "tajną " skrzynkę.... ;)
    Co ciekawe, dowiedziałam się, że z reguły na to pytanie odpowiadają twierdząco najczęściej kobiety, panowie rzadziej. Wśród kobiet natomiast więcej odpowiedzi na "tak" jest wśród nauczycielek :D

    Nie umieszczam tutaj ich zdjęcia, ponieważ polecam odwiedzić muzeum i zobaczyć na żywo te i wiele więcej eksponatów :)


    Ciekawostki  


    Zadania szachowe

    Grę szachową do Europy przynieśli Arabowie. Wymyślali oni pozycje szachowe, w których jedna strona miała dużą przewagę i wydawało się , że zwycięstwo jest pewne, lecz mimo dużej przewagi jednej ze stron druga matowała przeciwnika. Tego rodzaju zadania szachowe zwane były mansubami i przysparzały kibicom wiele emocji i zdenerwowania ( bardziej się denerwowali niż szachiści ). Najstarsza książka szachowa świata składa się właśnie z 500 takich zadań.
    Dzisiaj już nikt nie zajmuje się mansubami, obecnie  zadania szachowe odznaczają się naukową wprost dokładnością. Rozwiązanie może być tylko jedno i tylko jedna droga do niego prowadzi.


    Turnieje szachowe 

    Już w czasach kiedy zaczęto grać w szachy, próbowano ustalić kto jest najlepszym szachistą.Wiadomo na przykład, że w czasach podboju Hiszpanii przez Arabów rozgrywano turnieje szachowe na dworze sułtana Sewilii, a w XVI, XVII i XVIII wieku odbywały się pojedynki pomiędzy najlepszymi szachistami owych czasów. Pierwszy nowoczesny turniej szachowy wśród zawodników z wielu krajów rozegrano dopiero w 1851 r. w Londynie. Turniej ten wygrał Niemiec prof. matematyki A. Anderssen. Natomiast pierwszym szachistą, który zdobył oficjalnie tytuł mistrza świata był Wilhelm Steinitz z Pragi, który pokonał Anderssena w 1866 r.

    W turniejach szachowych od lat 50-tych XX w., przodował dawny ZSRR, miał około 5 milionów zorganizowanych i występujących w turniejach szachistów, wśród nich 43 arcymistrzów, kilkuset mistrzów i wiele tysięcy kandydatów na mistrzów.
    Sytuacja taka była efektem uczenia dzieci w szkołach, gry w szachy na wysokim poziomie i na poważnie. 5 milionów dzieci brało co roku udział w dziecięcych i młodzieżowych konkursach szachowych.


    Jak błazen dzięki szachom, spichlerz królowi perskiemu opróżnił


    Jedna z najstarszych legend szachowych mówi o królu Persji, który grał w szachy ze swoim nadwornym błaznem. Błazen narysował na szachownicy dwie drogi. Jedna prosta prowadziła z pola a1 do a8, druga łamana z a1 do d4, potem do d5 i z d5 do a8.

    - Drogi królu - rzekła błazen - którą wybrałbyś drogę, by jak najszybciej dostać się z pola a1 na pole a8, mogąc się poruszać jako król tylko o jedno pole we wszystkich kierunkach?

    Król obejrzał rysunek na szachownicy i odpowiedział :

    - Gdybym się spieszył to wybrał bym drogę prostą, gdyż droga prosta jest najkrótsza linią pomiędzy dwoma punktami.

    Błazen roześmiał się tylko i rzekł:

    - Z punktu widzenia geometrii królu masz rację, ale na szachownicy jest rzeczą obojętną jaką byś wybrał drogę, gdyż na każdej z nich musisz zrobić 7 kroków. Więc każdą z nich dojdziesz do punktu a8 jednakowo szybko.
    Król z pewnym zażenowaniem stwierdził, że aczkolwiek grał w szachy od 30 lat wydawało mu się, że doskonale zna szachownicę, nie zauważył dotąd, że taka rzecz jest możliwa.
    Powiedział więc do błazna:

    - Bardzo mi się spodobała twoja zagadka, jeśli masz jakieś życzenie, to spełnię je bez względu na to ile to by miało kosztować!

    Błazen poprosił o ziarna pszenicy, ponieważ jego zona nie miała już w domu chleba. Zgodnie z jego życzeniem król miał położyć na pierwsze pole szachownicy (a1) ziarenko pszenicy, na drugie dwa ziarna, na trzecie 4 , na czwarte 8 itd., na każdym następnym ilość ziarna miała się podwoić.

    Król pomyślał : " Trzy ziarenka ważą 1 gram, 3000 ziaren to kilogram, cóż to za głupieć z tego błazna, że teraz gdy chcę spełnić każde jego życzenie on zażądał tylko 1 kg ziarna pszenicy " i głośno powiedział :

    - Twoje życzenie będzie spełnione!

    Wezwano nadwornego matematyka by wyliczył ile ziaren należy się błaznowi. Ten zaczął liczyć:
    1,2,4,8,16,32,64,128 - oto ilość ziaren pszenicy na polach pierwszego rzędu szachownicy.
    256,512,1024,2048,4096,8192,16384,32768 - tyle ziaren przypadło już na ostatnie pole drugiego rzędu szachownicy... Na polu a3, czyli na pierwszym polu trzeciego rzędu było już 65536 ziaren- to już prawie 22 kg, ale na pole h3, na ostatnie pole tego rzędu przypadło już 2796 kg - a tyle pszenicy nie miał królewski spichlerz... a to był dopiero trzeci rząd na szachownicy...

    Minister rolnictwa zgłosił królowi, że gdyby zbierać całe zboże w Persji przez 100 lat, to jeszcze by nie starczyło na spełnienie życzenia błazna!

    Przekazy nie podają jak zakończyła się ta historia, czy król kazał zamknąć błazna w lochu, czy błazen zrezygnował ze swojego życzenia, a może nadal liczą gromadzą pszenicę ;)


    Najdroższe szachy świata


    Jedne z najdroższych szachów świata, to zaprojektowany przez francuskiego artystę, mistrza biżuterii, Bernarda Maquin'a zestaw szachów  The Royal Diamond Chess. Koszt to około 500 000 dolarów.

    Są wykonywane ręcznie, ze złota, wysadzane diamentami, przez około trzydziestu rzemieślników, którzy spędzają w pracy nad nimi ok. 4500 godzin. Zawierają 1168,75 gramów 14-to karatowego białego złota, 186,57 grama srebra i 9900 czarnych i białych diamentów o łącznej masie 186 karatów.
    Ich wielkość to 19 x 19 cm.

    źródło : http://www.charleshollandercollection.com/chess.html

    Najdroższe szachy w historii to prawdopodobnie Jewel Royale Chess Set z Wielkiej Brytanii. Wykonane ze złota i platyny, inkrustowane diamentami, szmaragdami, rubinami, perłami i szafirami.
    Powierzchnia planszy wykonana jest z białego 16 karatowego i żółtego 18 karatowego złota. We wszystkich narożnikach każdego kwadratu umieszczone są diamenty.

    Figury ręcznie robione, np. figura króla waży 162,2 gramy, wykonana z 18-karatowego złota, wysadzana jest 73 rubinami i 146 diamentami.
    Zestaw tych szachów to koszt ok 10 mln. dolarów.



    Moje szachy


    Swoje szachy kupiłam jakieś 7 lat temu, na hiszpańskim targu staroci na Teneryfie. Są z dwóch stopów metali ( mosiądz, brąz, dokładnie nie wiem ) , oksydowane. Figury mają wysokość od 5 do 6 cm i nawiązują stylistyką do Hiszpanii. Postacie mają tradycyjne stroje hiszpańskie,zamiast konia jest ryba, a wieża to chyba latarnia morska.

    Rzemieślnicy wykonali je ze starannością jeśli chodzi o detale ( na powyżej opisanej  wystawie w Zamościu, figury metalowe nie miały takiej precyzji wykonania jak u mnie), dlatego widać, że część z nich została zagubiona i potem dorobiona, bo ich odlewy już nie są takie dokładne, precyzyjne i szczegółowe, są nieco gorszej jakości niż odlewy oryginalne.









    Niestety szachownica rozczarowuje ( delikatnie mówiąc ), bo to zwykła naklejka  o wielkości 30 x 30 cm., umieszczona z tyłu plastikowego pudełka, w którym znajdują się figury.

    Potrzebuję do tych szachów ładnej szachownicy, pasującej do nich stylem. Myślałam o zrobieniu szachownicy w formie małego rozkładanego stolika z szufladkami na figury, pola szachownicy były by metalowe z jakimś grawerem lub odlewane ( motywów zdobniczych nie mam skonkretyzowanych ale nawiązywałyby do regionu z którego pochodzą szachy ), tyle, że na razie nie mam możliwości zrealizowania tego pomysłu.
    Być może ktoś ma niepotrzebną, ładniejszą od tej tandetnej plastikowej, szachownicę, to chętnie przyjmę ;)







    8 wrz 2016

    Dawne klimaty cz.2 - Gry i zabawy - powrót do Lublina 2016 r.

    Dawne klimaty cz.2 - Gry i zabawy - powrót do Lublina 2016 r.

    W skansenie Muzeum Wsi Lubelskiej akurat w tym dniu, przygotowano różne gry i zabawy, z których najchętniej korzystały dzieci, ale i dorośli próbowali swoich sił w niektórych dawnych, niby prostych, konkurencjach.

    Gry niby proste, ale jednak trudne. Myślisz, że tak łatwo trafić splecionym w koło sznurkiem lnianym, w pionowe kołki ustawione na ziemi ? ;)


    Inną zabawą, w którą ja się bawiłam jak byłam dzieckiem, tyle, że w innej nieco wersji wizualnej, było "łowienie ryb". Za czasów mojego dzieciństwa, ryby robił nam tata z papieru, w który wpinał szpilkę. Wędkę skonstruował z kija i sznurka zakończonego magnesem. Rybki przyczepiały się do magnesu, kto więcej złowił ten wygrywał.

    W wersji przygotowanej przez pracowników muzeum mamy kotarę lnianą, za którą znajdują się drewniane ryby.
    Powiem szczerze, że ja nie dałam rady wyciągnąć z "wody" żadnej ryby, bo były wykonane z drewna i ciężkie, a wędki długie i giętkie, że nie zdołałam żadnej ryby podnieść. Nie wiem jak sobie radę dawały dzieci, może ktoś siedział za kotarą i im te ryby zahaczone o wędkę, wyrzucał na zewnątrz :D


    Jedna z gier wymagała dużej zręczności. Polegała na takim przetoczeniu metalowej kulki drewnianą, płaską łopatką, by znalazła się na niej i została wrzucona do stojącego pustego pojemnika.
    Próbowałam, truuudne :)  Trzeba nabrać wprawy i nauczyć się techniki. Zajawka na filmiku poniżej.


    Do skansenu przyszłam z myślą, że wezmę udział w warsztatach lnu, bo tak ta niedziela była promowana na stronie internetowej muzeum. Okazało się jednak, że to nie żadne warsztaty, ale raczej prelekcja z przedstawieniem amatorskiego teatru ludowego, czyli raczej przypadła nam rola biernych odbiorców, a nie czynnych uczestników.

    Niektórzy "aktorzy" chyba zostali wcześniej wybrani spośród zwiedzających i poddali się charakteryzacji, do wykonania której wykorzystywało się dawniej włókna lnu ( włosy, brody, wąsy ), węgiel drzewny i inne barwniki, w celu wykonania makijażu czy postarzania aktora ( "worki"  i cienie pod oczyma).
    Tkanina lniana służyła natomiast jako kotara.



    Przedstawienie nudziło dzieci, które zajęte były zabawą, nie przejmując się wcale obecnością widowni, czy tym co się dzieje na "scenie".
    O dziwo, te proste drewniane zabawki w formie np. kółka umieszczonego na końcu kija , które prowadzone po podłodze obracało się, zaciekawiły dzieciaki na tyle, że nie porzucały ich od razu.

    Okazuje się, że nawet dzieci, wychowane w dobie komputerów, internetu i urządzeń przenośnych, interaktywnych gier, są w stanie zainteresować się takimi prostymi, tradycyjnymi zabawkami, a może nawet ich potrzebują, przesycone techniką i plastikowym "badziewiem", które nie rozwija wyobraźni.

    Więcej zabawy miałam z obserwowania dzieciaków, niż z tego przedstawienia :D



    Po zakończeniu teatrzyku, z ust prowadzącej padło hasło:

    - A teraz proszę wszystkich do wspólnego zdjęcia.

    Wszyscy aktorzy amatorzy, ustawili się na "scenie". Spytałam :

    - Czy ja też mogę? Bo jak wszyscy to wszyscy....

    - Zapraszamy - padła odpowiedź.

    Dołączyłam więc do grupy, w którą ze swoją lnianą sukienką wpisałam się  wizualnie ( brakowało mi tylko chustki na głowie) , no i mam pamiątkową fotkę ;)