20 wrz 2016

Na przejeździe kolejowym - powrót do Zamościa 2016

Na przejeździe kolejowym - powrót do Zamościa 2016


Przy okazji pobytu w Zamościu miałam okazję dowiedzieć się nieco o pracy dróżnika
przejazdowego, czyli takiego który np. pracuje przy miejskich rogatkach.
Koleżanka w czasie wolnym od pracy, odbierając swój "mundurek" pozwoliła mi na zrobienie sobie fotki w czapce służbowej na chodniku przed przejazdem ( bo do budki dróżnika nie wolno wchodzić osobom postronnym ) a potem spacerując razem ze mną po starówce opowiedziała trochę o tym, jak wyglądają obowiązki na tym stanowisku.

Wydawało by się, że to lajtowe zajęcie, bo co w tym trudnego otwierać i zamykać tzw. rogatki i w sumie na co dzień owszem, nic trudnego, tym bardziej , że obecnie wiele przejazdów ma elektrycznie sterowane zamykanie i otwieranie zapory. Można to podejrzeć stojąc na chodniku i obserwując wychodzącą z budki panią lub pana, którzy otwierają metalową skrzynkę przed budką i naciskają odpowiednie przyciski opuszczając lub podnosząc szlabany.
Tyle tylko, że no właśnie...Przejazd kolejowy należy zamknąć na 2 minuty ( w niektórych miejscach na 1,5 min. ) przed przyjazdem pociągu, no i wtedy się zaczyna...
Ile się wtedy taki dróżnik nasłucha komentarzy od oczekujących na drodze...

- A czemu pani tak wcześnie zamyka?
- Przecież pociągu jeszcze nie widać.
- Oj tam, zdążyłbym przejechać a pani się tak przejmuje.

A dróżnik ma ochotę wtedy zamknąć takiego cwaniaka pomiędzy szlabanami na torach, aż do momentu pojawienia się w oddali jadącego pociągu, by go w ostatniej chwili przepuścić.... :P

Ciekawie robi się też jak na przejeździe jest korek w ruchu samochodowym, trzeba wtedy umiejętnie i sprytnie się "wstrzelić" w lukę pomiędzy samochodami by opuścić szlabany i by nikt nie został torach a jednocześnie zachować ten czas 1,5 - 2 min.

Jeszcze ciekawiej jest, jak jedzie jakiś nieplanowany pociąg i dyspozytor dość późno zgłosi, że jedzie, trzeba reagować i zamykać  przejazd, jest stres, a jak zdarzy się, że zapomni zgłosić i dróżnik nagle zobaczy jadący pociąg, to tym większy stres.
Dlatego praca ta wymaga pewnej koncentracji, umiejętności szybkiego reagowania i jest odpowiedzialna, bo jak się wszystko toczy planowo to nuda, ale jak coś "wypadnie" z wyznaczonych "torów" to stres.

Dróżnik nie tylko otwiera i zamyka rogatki, do jego obowiązków należy też obserwowanie przejeżdżających pociągów i zgłaszanie widocznych usterek lub nieprawidłowości w ich
osygnalizowaniu mogących zagrażać bezpieczeństwu, nadzór stanu toru i podtorza w okolicy przejazdu, osygnalizowanie miejsc uszkodzeń toru oraz innych przeszkód na torze, zatrzymywanie pociągów zbliżających się do przejazdu gdy znajduje się na nim przeszkoda, pomoc gdy ktoś z jakiegoś powodu utknie samochodem na przejeździe, czy nawet odśnieżanie zimą.
Do mniej przyjemnych obowiązków należy udzielanie pomocy w wypadkach, zabezpieczanie zwłok znajdujących się na torach lub w pobliżu itd.

Niewątpliwą zaletą pracy na tym stanowisku, jak i pracy na kolei w ogóle, są prawie darmowe przejazdy koleją, więc jak ktoś lubi podróżować to jest to super bonus, bo wiemy ile dzisiaj kosztują bilety... Boli kieszeń jeśli się  jedzie pociągiem na wycieczkę z taką osobą i płaci normalną cenę za bilet, a ona 1/100 tego ;)

PS.

Po przeczytaniu tego tekstu koleżanka powiedziała:


- Trzeba było dopisać, żeby się rozglądali jak dojeżdżają na przejazd, bo dróżnicy to też ludzie, a kierowcy mają obowiązek jechać tak, żeby przed przejazdem zwolnić i się zatrzymać. Jak wjadą w rogatki to odpowiedzialność jest po stronie kierowcy.


Więc dopisałam, ot co ;)

Zważywszy na to, że droga hamowania w zależności od wagi pojazdu szynowego wynosi nawet 2 km, oraz, że lokomotywa waży 80-120 ton  doliczając do tego jeszcze ciężar wagonów, radzę sobie wziąć powyższą uwagę "do serca", a raczej "do głowy". Życie ma się tylko jedno, dzieci mają tylko jednego ojca/matkę, wnuki dziadka/babcię, rodzice syna/córkę itd.