13 paź 2016

Jak istotni dla mnie faceci "budowali" moje poczucie mocy

Jak istotni dla mnie faceci "budowali" moje poczucie mocy



Miałam bardzo trudny czas w życiu ( i nadal go mam ) , starałam się sobie radzić, jakoś się pozbierać.

W życiu spotkałam tylko czterech facetów , w których dostrzegłam męski pierwiastek  ( nie licząc mojego taty, który był dla mnie dobrym wzorcem ), cechy które mi się podobały, o których pomyślałam "a może", ale chciałam by byli w moim życiu choćby tylko jako koledzy, bo też to cenię.
Polubiłam tych ludzi, zależało mi na nich, jednego nawet pokochałam, zaufałam. Sporo dobrego ode mnie otrzymali, chociaż tego nie zauważyli.

W trudnym czasie wiadomo, człowiek jest w gorszej kondycji psychicznej, emocjonalnej. Potrzebuje dobrych relacji, zrozumienia, akceptacji, zainteresowania, jeśli nie realnego wsparcia, to chociaż wsparcia w dobrą energię, by miał sam siłę do walki o siebie.
Potrzebuje "podnoszenia" a nie "dobijania". Tymczasem....

Jakie "cegiełki" dołożyli do mojego nadwątlonego przez okoliczności, człowieczego i kobiecego "wiaderka" mocy ( a przecież moc nie bierze się znikąd, wiaderko nie jest niewyczerpane, siłę bierzemy też od innych ludzi ):

"Budowali" moje poczucie własnej mocy ( nawet jak się ma zdrowe  poczucie własnej wartości, to ono czasem ma wzloty i upadki, a jest niezbędne, by się zmagać z przeciwnościami w życiu, by być otwartym na innych, by się rozwijać i być też atrakcyjnym dla innych ) przy pomocy czynów i słów. O czynach nie będę tu pisać, ale przytoczę słowa, bo one są wyrazem sposobu myślenia, podejścia i też działają, bo za nimi idą czyny:

- "Mi nie zależy na miłości, ani na dobrej kobiecie" 

( po tym  tym jak " byłemu" już poprawił się byt, a ja nie byłam już potrzebna, bo stałam się "kłodą u nogi", która akurat teraz potrzebowała wsparcia, a on chciał tylko laytu, wycieczek , śmichów-chichów i wyluzowania, mógłby to znów wtedy mieć ze mną, ale wymagało to wykonania jakiegoś minimalnego wysiłku z jego strony, wsparcia dla mnie, a na to go już nie było stać i sobie poszedł, w moich oczach stracił na męskości. Jak przypomnę sobie ile dałam z siebie przed związkiem jako koledze najpierw, przyjacielowi, bo za takiego go uważałam, potem w trakcie związku i co poświęciłam między innymi ze względu na jego potrzeby i rozwój , czego życiowe konsekwencje odczuwam do dzisiaj, to nie wiem czy powinnam się uznać za idiotkę czy za anioła...
( a w/g wielu facetów podobno kobiety tylko "potrafią brać" )


-"Jesteś moralnie niebezpieczna" ( nie wspominając o innych słowach ) 

( po tym jak przez dwa lata mieliśmy kontakt i zanim zerwał kontakt, z powodu  mojego wyboru metody niekonwencjonalnej by walczyć z bólem, a która w/g niego nie była dobra i mu nie pasowała...a przecież nie miała ona żadnego wpływu na niego, nie był moim facetem, ani nie zamierzał być )
Na koniec przeczytałam, że nie będzie odpisywał, bo "pomiędzy" jest drętwo, jakby nie będąc świadomym, że to jak jest "pomiędzy" zależy od obu osób i nie pamiętając jak ciągle gasił moją pogodę ducha, spontaniczność i otwartość...więc chyba realizował swój cel, chciał by było drętwo, by potem przypisać mi powód.


-" No bo z kim ja sobie mogę tutaj pogadać , z ...? "

( tu drwiąco do innej kobiety o mnie, za moimi plecami,  jako o tej z którą nawet pogadać nie można, podczas kiedy rozmawiał kiedyś ze mną godzinami przez rok , sam z siebie chcąc, i  po tym jak wobec mnie udawał sympatię ) Może właściwe by było powiedzieć : pogadaj sobie sam ze sobą.. skoro inni nie są dla ciebie ludźmi....tylko z nich korzystasz...i tylko wtedy kiedy tobie akurat pasuje...


Podobno prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy... A oni akurat kończyli niefajnie.

Dziękuję Panowie za te Wasze dary, w zamian za moją energię, z której korzystaliście, która Was dowartościowała. Oddaję Was z waszymi problemami w ręce Boga.

Dla mnie to za dużo "dobrego" na raz w jednym ciągu kilku lat....

Tym bardziej, że to nie były osoby mi obojętne. Tym bardziej, że byli to faceci. Tym bardziej , że byli to faceci , w których widziałam mężczyzn. Tym bardziej, że byli to faceci, którzy mieli cechy, które cenię , które mi się podobają, tacy bliscy ideału ( chociaż nie bez wad). Tym bardziej, że byli to faceci, którzy też mi okazywali sympatię a jeden nawet podobno mnie kochał.

To wszystko mogło by być inaczej , gdyby... > Tylko zmieniając coś w sobie...

Żaden z  nich nie próbował nawet niczego zmienić, naprawić, inaczej spojrzeć na sytuację, i nie próbował nawet zrozumieć. Zdawkowe "przepraszam" z "grzeczności" ( przy jednoczesnym zachowaniu status quo ), mało znaczy.

Ciekawe jak sobie panowie opisani wyżej wyobrażają w takich sytuacjach, w takim klimacie, z takim "opróżnianiem wiaderka mocy" ( w sensie ludzkim i kobiecym ) czyjś rozwój, atrakcyjność w byciu, chęci i możliwości prowadzenia ciekawych rozmów, radosny sposób bycia, dystans, otwartość i luz w relacji, czy rozmowie.....

Bo podobno faceci są logiczni, więc powinni widzieć logiczne powiązania....Chciałabym poznać odpowiedź na powyższe pytanie, bo moim zdaniem postępując tak w stosunku do drugiej osoby wymagają od niej niemożliwego.

Czyli wygląda to tak: kopnij  i złam nos komuś, kogo już potrącił samochód, a potem wymagaj żeby nie płakał.
Super logiczne.

Kolega mnie zapytał :

- "Ta sprzeczność - pewna nielogiczność oczekiwań, z którą masz styczność Cię nie irytuje? Tylko smuci? "

Tak, tylko smuci. Nie ma we mnie złości...chociaż może powinna być, nie wiem.

Jeśli jakaś kobieta się w takich sytuacjach nie przejmie i jest zdystansowana, uśmiechnięta i emocjonalnie stabilna, to znaczy że :

a. miała gdzieś tych facetów/ ludzi
b. kłamie i udaje
c. jest mężatką  ( patrz pkt a )
d. jest cyborgiem albo postacią z gry komputerowej

Ja się panowie ( którzy postępują jak wyżej ) już z wami zwyczajnie boję nawet rozmawiać...chociaż was lubię, zależało mi na was i może nadal zależy... ale boję się waszego fałszu , obojętności, okrucieństwa. Tylko wymagania, i krytyczne oceny, bez zrozumienia sytuacji, powiązań skutkowo-przyczynowych, i "zrób to sama", bo ja ci nie pomogę, ja tylko wymagam...
Zasługuję na coś innego. Potrzebuję napełniania mojego ludzkiego i kobiecego "wiaderka mocy" a nie tylko wybierania z niego....

I jeszcze zastanawia mnie jedna rzecz... czemu ludzie, którym się dobrze powodzi, którzy niby są szczęśliwi w życiu, tak się zachowują...bo rozumiem ludzi sfrustrowanych, chorych itd...
Przecież ludzie szczęśliwi tym bardziej powinni być życzliwi innym, tą dobrą energią tryskać i przekazywać ją innym... teoretycznie ( a przynajmniej ja tak miałam jak byłam przez moment szczęśliwa, byłam jeszcze bardziej życzliwa, wyrozumiała dla innych )
No chyba że to ich szczęście to tylko pozory...



Posty powiązane:

> Daj władzę a poznasz

> Paczka dla misiaczka - dla facetów dla zrozumienia własnych zachowan i dla kobiet które myślą, że są "winne"

> Krytyka dla rozwoju czy opróżnianie wiaderka