Daj władzę a poznasz. - c.d.n
Dotyczy to nie tylko sfery politycznej, społecznej, ale również właśnie w mikroskali, sfery osobistej, dotykając relacji dwojga osób, o czym chcę tutaj napisać.
Jeśli chcesz poznać prawdę o człowieku, który jest przy Tobie daj mu władzę. Daj mu władzę bez warunków i zastrzeżeń. Bez "ale", bez tego bicza, który wisi w górze jako ewentualna konsekwencja w formie kary .
Kiedy dajemy władzę?
W pewnym sensie, dzieje się to wtedy, kiedy nam na relacji z tym drugim człowiekiem zależy i ta druga osoba o tym wie.
Wtedy kiedy czujemy sympatię lub kiedy kochamy. Wtedy kiedy ufamy, a jeśli ufamy to i otwieramy się wobec tego drugiego człowieka w relacji.
Otwierając się natomiast, zdejmujemy niejako ochronną "zbroję", odkładamy "tarczę" i odsłaniamy "pierś", przez co stajemy się bardziej wystawieni ( i podatni) na ewentualne zranienia i ciosy, na działania przeciwko nam.
Pozbawiamy się w ten sposób, w jakiejś części kontroli nad sytuacją, powierzamy jej część drugiej osobie. Czyli niejako oddajemy jej część władzy. W przypadku dużego emocjonalnego zaangażowania znaczną część.
Czyli :
Ufając i otwierając się, daję Ci DAR, bo za-WIERZAM Tobie, daję Ci WŁADZĘ, ponieważ dużo o mnie wiesz, możesz ją wykorzystać do budowania dobrej relacji, ale możesz też wykorzystać ją przeciwko mnie, przeciwko relacji, możesz niszczyć.
Tylko ile osób postrzega to jako DAR i potrafi docenić to, że dana osoba akurat im za-WIERZA ?
Takie jest moim zdaniem prawidłowe postrzeganie otwartości i zaufania w relacji, opartego na szczerych intencjach, z przekazaniem władzy.
A prawidłowe postrzeganie jest tutaj punktem wyjściowym do tego, co się będzie dalej działo z tą relacją.
Pytanie co ten ktoś wybierze w jakimś momencie, zwłaszcza w takim, jak coś będzie szło nie po jego myśli, jak druga osoba wyłamie się spod "władzy", postąpi nie tak jak oczekiwał lub niewygodnie dla niego...
Czy będzie w stanie w pewnych sytuacjach wyrzec się swojego egocentryzmu i oprzeć pokusie wykorzystania tej władzy tylko dla swoich, a nie obopólnych korzyści? Czy da się poznać jako człowiek działający na korzyść relacji lub związku, skoncentrowany na budowaniu, na zrozumieniu drugiej osoby, jej sytuacji i postępowania.
Czy wręcz przeciwnie okaże się małostkowym, może manipulacyjnym, dbającym jedynie o własne ego, wykorzystującym sytuację jedynie na swoją korzyść, dla własnego dobra, bez uwzględnienia dobra i nie licząc się z konsekwencjami, jakie to przyniesie dla drugiej osoby.
Bywa różnie, ale dzięki temu i w takich momentach, poznajemy człowieka. Poznajemy go najlepiej wtedy kiedy MOŻE. Widzimy, w jaki sposób korzysta z tego "mogę", wiedząc, że nie poniesie konsekwencji.
Jakie są narzędzia wykorzystywane w momencie nadużywania władzy?
Najczęstszym, w sytuacji, wobec kogoś, komu "zależy", w relacji, w przyjaźni, w miłości, chyba jest:
szantaż emocjonalny
Znane jest powiedzenie "jak zrobisz to i to, będziesz taki i taki, to mamusia/ tatuś będzie cię kochać"..a jak nie zrobisz, to wiadomo...
Niestety w wielu dorosłych relacjach można się z tym spotkać. Narzędzie to bazuje na tym, że osobie "zależy" na relacji samej w sobie lub też na tej drugiej osobie, że ta druga osoba jest dla niej ważna, jako człowiek, przyjaciel, ukochany.
Bazuje na jej strachu przed utratą tej relacji, ale również strachu przed odrzuceniem jej jako osoby, co skutkuje potem obniżonym poczuciem własnej wartości ( bo to rzadko kiedy jest stałe) , poczuciem opuszczenia, samotności , czyli tym wszystkim co jest najbardziej przykrym doświadczeniem dla człowieka, bo dotyka jego istoty.
Po dwóch latach od opuszczenia mnie przez byłego, też do mnie dotarło, że zastosował to narzędzie w ważnej dla mnie sferze. Wiedział, że jest kochany, że ja swojej władzy nie wykorzystałam przeciwko niemu, ani jedynie dla siebie i swoich korzyści ( wtedy kiedy mogłam), więc swoją władzę wykorzystał ale tylko na swoją korzyść, nie dla budowania dobrego związku.
Bo równie często jak kobiety, szantaż emocjonalny wykorzystują mężczyźni, a może nawet częściej, bo to kobiety są bardziej emocjonalne zwykle.
Ostatnio też w moim odczuciu zostałam "skasowana" ( to chyba właściwe słowo, bo relacja istniała wirtualnie niestety li tylko, niestety, bo gdyby była twarzą w twarz pewnie wyglądała by inaczej ), bo nie zrobiłam czegoś tak , jak ktoś chciał, czyli nie po jego myśli tylko w/g własnego odczucia mojego dobra, a wcześniej za-wierzyłam i dałam władzę ( byłam , lubiłam, zależało mi, za-wierzyłam bo zaufałam, otworzyłam się, akceptowałam, rozumiałam, trwałam, miałam drzwi otwarte i nie groziłam, że je zamknę "jak" itd ) jednak czyjaś obecność dla mnie w tej relacji była niejako warunkowa ( sygnalizowane było zagrożenie skasowania konta i zerwania kontaktu przez tę drugą osobę), więc w końcu to się stało, bo nie byłam w stanie spełnić warunków.
Czy była w tym akceptacja skierowana do mnie, czy chodziło o moje dobro?....Nie wiem, mam wątpliwości, skoro po tym zostałam "skasowana". Czułam się w tej relacji najpierw dobrze, potem różnie a teraz było mi smutno, ale nikogo do kaloryfera nie przywiążę....
Innym razem od pewnego faceta, rozmawiając hipotetycznie o pewnej sytuacji, usłyszałam " To ja bym ci nie pozwolił" i podobało mi się to, jeśli nie pozwolił by ze względu na troskę o mnie, a nie na swoje ego.
Kiedyś byłam świadkiem sceny, w środowisku studenckim, kiedy dziewczynie nie podobała się koszula jaką założył chłopak, wskazała mu inną, ale on nie bardzo miał ochotę się przebierać. Ona w końcu powiedziała :
- Jak nie zmienisz tej koszuli, to z Tobą nie idę.
Facet miał skonsternowaną minę, z jednej strony, jego męskie ego nie pozwalało mu ulec, z drugiej strony wiedział, że jak nie ulegnie to będzie foch, nigdzie nie pójdą i w nocy zero seksu. W końcu ociągając się, koszulę zmienił.
Niby śmieszne, niby banalne....ale tak się zaczyna, z czasem taki szantaż się powtarza.
Pół biedy , jeśli dotyczy mało ważnych rzeczy, na które można się dla świętego spokoju zgodzić. Gorzej jak zaczyna dotyczyć rzeczy ważnych dla danej osoby, dotykać jej osobowości, zdrowia, wartości.
Szantaż wcale nie musi być zwerbalizowany, to też takie formy jak karanie za jakieś zachowanie przy pomocy focha, milczenia ( tzw. "ciche dni" ), agresji, odrzucenia, obojętności, czyli właśnie w domyśle " jak nie zrobiłeś tego czy tamtego, nie zachowałeś się w sposób oczekiwany, to ja Cię nie będę lubić, kochać, interesować się tobą itp. , to cie za to ukarzę ".
Po czasie uświadomiłam sobie, że wobec mnie też taki szantaż niezwerbalizowany zastosował "były i niedoszły", i cóż tak się stało kiedy miałam dobre intencje i jak wyżej opisałam, dałam "władzę" poprzez zaufanie i szczerość i za-wierzenie. Przy czym dzisiaj wiem, że tamten człowiek zwyczajnie nie chciał niczego rozumieć a wtedy kiedy tak się zachował już pewnie wiedział i powziął plan w swojej głowie, że jestem w jego życiu tylko na jakiś czas ( ale że jeszcze coś z tej znajomości "wyciągnie ") i stąd w myśl jego handlowego podejścia do związku, już pewnie nie inwestował za dużo.
Zrobił mi kiedyś takiego focha i jednocześnie ukarał obojętnością, niewerbalną, niefizyczną ale dla mnie odczuwalną agresją, że aż się popłakałam tak było mi przykro.
Pojechałam wtedy do niego do Londynu ( odrzucając wcześniej ofertę pracy załatwianą "po znajomości", której nie było sensu przyjmować po to, żeby za jakiś czas porzucać, bo on nie chciał mieszkać w Polsce a związki na odległość nie mają sensu ) na kilka miesięcy, póki nie skończy mu się kontrakt. Zdana byłam tam na niego całkowicie ( więc w takim znaczeniu tez miał władzę ) bo nie znam języka ( jakieś marne podstawy podstaw ), więc bałam się gdziekolwiek ruszyć sama, nie licząc drogi do British Museum i z powrotem ( bo dojeżdżało się tylko jednym czy dwoma autobusami, więc dawałam radę, metra nie znosiłam )
Nie pracowałam, bo nie miałam tam wtedy szansy na pracę, robiłam tylko dorywczo, zdalnie jakieś zlecenie czy dwa, zdobywając w ten sposób doświadczenie w nowym zawodzie ( niedawno się musiałam przekwalifikować i zaczynać drogę zawodowa od nowa, co w moim wieku jest bardzo trudne ).
Zbliżał się czas wyjazdu do Polski. Grudzień, okres przedświąteczny. Wcześniej wpadłam na pomysł , by zrobić szydełkowe aniołki i sprzedać je, w ten sposób zarobić przysłowiowych parę funtów, które po zamienieniu na złotówki zawsze jakoś by zasiliły moją kieszeń po powrocie do Polski ( bo nikt mi pieniędzy nie dawał a czekały mnie badania odpłatne, wizyt prywatne u lekarza itd. ). Poszliśmy więc raz z tymi aniołkami, by je sprzedać na ulicy. Niestety poszliśmy o zbyt później porze. Sprzedałam tylko jednego aniołka.
Poprosiłam , żeby poszedł ze mną jeszcze raz , o lepszej porze dnia i w inne miejsce, bo wiadomo, że bałam się sama ruszyć nie znając języka i miasta, poza tym raźniej jednak tak na ulicy stać we dwoje. i czas też szybciej płynie. Nie bardzo miał ochotę, ale w końcu poszedł.
Poszedł, ale z taką obrażoną i wściekłą miną, ani razu się nie odezwał, za rękę mnie nie złapał, zajechaliśmy na miejsce, szedł obok a ja się czułam jakby szedł obok mnie obcy, nie znający mnie, w dodatku nieprzyjazny mi człowiek, który jakby nie znał celu, ani sytuacji czy motywacji.
Nie zdążyliśmy jeszcze dojść i stanąć na miejscu, a nie wytrzymałam tego. Nie pamiętam dokładnie, co wtedy powiedziałam, chyba to, że nie chcę żeby się zmuszał do bycia tu ze mną, bo ja nie chcę łaski i żebyśmy wracali.
Mijając kosz na śmieci, tylko z szacunku do własnej pracy nie wyrzuciłam tych aniołków do niego...
Popłakałam się, tak bardzo było mi przykro, że człowiek, z którym jestem w związku, który dla mnie jest ważny, który deklarował , że ja też jestem, ma mnie gdzieś, bo tak to czułam. ( wymagał, by kobieta pracowała, zarabiała na styl życia, ale nie wspierał w tym, jak mu było niewygodnie, a ja nawet nie tyle na styl życia chciałam zarobić, ale na zabezpieczenie zdrowia )
To był taki chyba pierwszy ważny sygnał i zapowiedź tego jak ta relacja się skończy za jakiś czas, jak stanie się mu niewygodnie...jak nie będę w stanie spełnić w bliżej określonym czasie "wymagań" bez zaangażowania z jego strony.
Konsekwencje szantażu
Efekty są dwa.
Jedna osoba godzi się na taką uległość i przechyla szalę władzy tylko na jedną stronę, w kierunku osoby używającej takiego narzędzia, jak w przypadku pewnego mężczyzny około 50-tki, który na moje: " To niech pan powie o tym żonie..." skwitował :
- Tak, a potem nie było by ani seksu ani obiadu...Wolę nic nie mówić.
To bardziej szantaż bytowy, niż emocjonalny, niemniej jednak podobne narzędzie.
I pewnie przez całe małżeństwo ta jego relacja tak wyglądała. Patrząc jednak z boku powierzchownie, to tworzyli obraz udanego małżeństwa, tylko czy obie osoby są w nim szczęśliwe?
Ludzie godzą się na to, bo już w tym tkwią, na zasadzie przyzwyczajenia, "mniejszego zła", albo " bo tak już jest", "bo tak musi być", " bo takie są kobiety/ mężczyźni", bo nie znają czegoś innego i nie myślą, że może być inaczej, a że w jakimś stopniu jest wygodnie to w tym tkwią.
Z drugiej strony dla niektórych to wygodne, w zamian za rezygnację z części siebie samego, jest odciążony z odpowiedzialności, bo zawsze może powiedzieć "to nie ja". ( ale o tym kiedy indziej w innym poście).
Inną konsekwencją wykorzystywania szantażu emocjonalnego lub bytowego jest obrona przed nim, jeśli osoba , której dotyka uświadomi sobie , że ma miejsce i się na to nie godzi.
Obrona w formie ataku ( co jest najgorszą opcją i rujnującą ), lub uświadomienia drugiej osobie jak postępuje i że się na to nie godzimy.
I tutaj albo zacznie się dialog i wspólna praca nad relacją ( tak wspólna a nie że ja się obrażam a ty się sam/a zmieniaj ), jeśli obu osobom na niej zależy bo obie miały czyste intencje. Stosowanie szantażu emocjonalnego może być kalką wdrukowaną przez rodziców i nie musi być uświadomione, ten człowiek nie musi mieć od razu złych intencji.
Dialog i wspólna praca nad relacją jest możliwa tylko w tym przypadku, gdy władza została wykorzystana niecynicznie i nie w złym celu, a na zasadzie , że ktoś się zagalopował...bo miał niewłaściwe postrzeganie za-wierzenia i płynącej z niego władzy jako daru.
Jeśli jednak wykorzystanie danej władzy odbywa się na zasadzie "dam palca a odgryzie rękę", bo za-wierzenie i związana z tym akceptacja, cierpliwość, wyrozumiałość, jest postrzegane przez kogoś totalnie błędnie, jako słabość ( a nie siła, którą naprawdę jest ) lub naiwność drugiego człowieka ( a nierzadko jako frajerstwo, co już jest chore ), którą można wykorzystać bo "wolno", to mamy jasność, jak ten drugi człowiek traktuje nas, relację, jaki ma stosunek w ogóle do ludzi i jakie ma intencje.
Myślę, że takie doświadczenia dla wielu nie są obce, ja też w taki sposób przekonywałam się co siedziało w innych ludziach, z którymi miałam relacje, czy mieli czyste intencje , czy nie.
Czy potrafili docenić moje zaufanie jakim ich obdarzyłam, za-wierzenie, oddanie tej części władzy im przeze mnie , lub nienadużywanie władzy z mojej strony, jeśli to oni dzielili się nią ze mną.
Sama też odczuwałam strach przed odrzuceniem , na którym bazował czyjś szantaż.
Czy potrafili docenić moje zaufanie jakim ich obdarzyłam, za-wierzenie, oddanie tej części władzy im przeze mnie , lub nienadużywanie władzy z mojej strony, jeśli to oni dzielili się nią ze mną.
Sama też odczuwałam strach przed odrzuceniem , na którym bazował czyjś szantaż.
Myślę też, że wiele osób ma złe doświadczenia w tym względzie, stąd potem strach przed zbliżaniem się, nawiązywaniem realnych bliższych relacji z innymi ( zwłaszcza płcią przeciwną, bo w kontaktach z nią budujemy swój pozytywny lub negatywny obraz co ma ogromne znaczenia dla jakości całego życia, dlatego tak ważne są tu pozytywne informacje zwrotne ), stąd realizowanie potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem tylko przez internet, dające namiastkę bliskości bez ryzyka lub z minimalnym ryzykiem, bo zawsze przecież można zamknąć okienko komunikatora, zmienić nick albo zniknąć.
Wiele osób jest obecnie chyba emocjonalnie "uszkodzonych" i niestety ale to się pogłębia , rozszerza.
Sprzyja temu konsumpcyjny trend, również w relacji człowiek- człowiek. Jak w tej reklamie " nie ma nic za darmo", wszystko jest warunkowe, jednorazowe, krótkotrwałe, "wycisnąć więcej" ( ulubione hasło pewnego faceta którego kiedyś znałam, a który mi powiedział "udawałem, że mi zależy bo myślałem, że jeszcze coś z tej znajomości wycisnę"...to coś podobnie jak były ) potem zabiera się zabawki i idzie do innej piaskownicy.
Sprzyja temu konsumpcyjny trend, również w relacji człowiek- człowiek. Jak w tej reklamie " nie ma nic za darmo", wszystko jest warunkowe, jednorazowe, krótkotrwałe, "wycisnąć więcej" ( ulubione hasło pewnego faceta którego kiedyś znałam, a który mi powiedział "udawałem, że mi zależy bo myślałem, że jeszcze coś z tej znajomości wycisnę"...to coś podobnie jak były ) potem zabiera się zabawki i idzie do innej piaskownicy.
Inny kontekst nadużywania władzy dotyczy sfery seksualnej, w której działają hormony a więc uzależniają i czynią "poddanym", w takiej sytuacji seks jest często narzędziem władzy.
Jeszcze inny kontekst dotyczy sfery finansowej np. w związku małżeńskim, gdzie żona nie pracuje i jest na utrzymaniu męża, oraz odpowiedzi na pytanie czemu kobiety chcą pracować ( wcale nie dlatego, że lubią )
Innym narzędziem władzy, jest niszczenie miłości własnej, czyli obniżanie poczucia własnej wartości drugiej osoby.
więc c.d.n jak wypiję kawę i się obudzę ;)
Innym narzędziem władzy, jest niszczenie miłości własnej, czyli obniżanie poczucia własnej wartości drugiej osoby.
więc c.d.n jak wypiję kawę i się obudzę ;)