Gdy nie zamkniesz okna... czyli opowieść o Kopciuszku.
Niezamknięte okno to dobra okazja dla złodzieja, ale również dla dzikiego lokatora. Dzikiego dosłownie :)
Pewnego dnia lub nocy przez uchylone okno letniego domku mojego wujostwa zakradł się do środka....Kopciuszek :)
Phoenicurus ochruros ( wyczytałam że angielska nazwa Kopciuszka to "Red start" od rdzawego ogona ) z rodziny drozdowatych , samiczka szarobrązowa, z lekko rudym ogonkiem, samce wiosną mają szaro-czarnawą głowę, pokrywę skrzydeł i spód ciała, skrzydła czarnobrązowe z dużym białym polem, środek brzucha białoszary, podbrzusze i pod ogonem pomarańczowe, kuper i ogon rdzawe, jesienią bledsze.
Na terenie Polski objęty ścisłą ochroną.
Nazwa chyba trafna, uwił sobie bowiem gniazdko na bojlerze do grzania wody, tuż nad zlewem w kuchni.
Nie wyrzucono go. Ledwo trzymające się na bojlerze gniazdo wzmocniono osadzając je w plastikowej doniczce, która dodatkowo została przywiązana drutem, by konstrukcja nie spadła.
Szkoda bowiem by było, gdyby wysiadywane przez samicę jaja, zamieniły się w jajecznicę w zlewie.
Początkowo, gdy zaglądaliśmy mu w oczy, był nieco przestraszony. Po krótkim czasie fruwał już bez krępacji obok głów właścicieli domku i myk myk w górę schodów na poddasze, gdzie było uchylone okno, wylatywał na łowy, wracając potem tą samą drogą. Młode karmione są przez oboje rodziców, więc "śmigały" oba na zmianę.
Wysiadywał cztery jajka ( co ciekawe jajka były białawe w kolorze z leciutką nutą niebieskiego/turkusu, w tym roku bardziej turkusowe ). Bardzo szybko wykluły się śmieszne, tu i ówdzie pokryte puchem, pisklęta ( nie robiłam zdjęcia by nie straszyć ptaszków).
Ptak przyzwyczajony do obecności ludzi, którzy nie robili mu krzywdy wyprowadzał młode z gniazda na naukę latania, tym sposobem już nie jeden ale pięć, śmigało wzdłuż schodów na poddasze, by wylecieć przez okno.
Pewnego dnia nie wróciły. Gniazdo pozostało puste i przechowane do następnego roku.
Tym razem dostał "szlaban" na wlatywanie oknem. Zaczął sobie więc wić gniazdko pod zadaszeniem tarasu.
Stare zostało wyciągnięte i umieszczone pod połacią, ale nie był nim już zainteresowany, wolał nowe.
W tym roku wysiedział dwa jaja, niestety nie zdążyłam zobaczyć młodych.
Cały proces od złożenia jaj do wylotu z gniazda, u Kopciuszka, trwał dość krótko, 12-17 dni wysiadywania i 12-16 dni po wykluciu.
W ciągu roku Kopciuszek wyprowadza dwa lęgi, ale zarówno w poprzednim roku , jak i w tym zasiedlił gniazdo w domku tylko raz.
Ciekawe czy w przyszłym roku wybierze to samo miejsce....
Nadal zaglądają na działkę, czasem widujemy je przysiadujące na żerdzi drewnianej huśtawki. Nie dziwię się, jedzenia mają tutaj w bród.
Na zimę Kopciuszki odlatują z Polski.
Tutaj macie jeszcze ciekawszą krótką historię o dziwnych miejscach gniazdowania Kopciuszka :D