Strony

31 lip 2019

Sezon ogórkowy - przepisy na pyszne korniszony

Sezon ogórkowy  - przepisy na pyszne korniszony


Ostatni "dzwonek" by zrobić ogóry kiszone i korniszony na zimę. W tym roku sama jedna "przepracowałam" 35 kg ogórków :D, bo w rodzinie sporo amatorów na ogóry małosolne i zimowe ogórkowe przetwory.

Pracy było sporo, ale fajnie było potem patrzeć na ustawione słoiczki zieleniące się ich zawartością, to cieszyło.

Czy kiszone mi przetrwają zimę, nie wiem, ale korniszonki wyszły bardzo dobre z przepisów, które dostałam od koleżanki, więc postanowiłam się nimi z Wami podzielić.

Ogórki najlepiej kupować z jakiegoś pewnego źródła, by nie były chemiczne "pędzone", bo wtedy kiszone prawie na pewno przez zimę się nie przetrzymają.
Na korniszony wybieramy ogóreczki małe a te z poniższych przepisów to im mniejsze tym ponoć lepsze.


Korniszony w curry


Małe ogórki, oczywiście dokładnie myjemy i moczymy przez godzinę w wodzie.

Zalewa :

- 1 litr wody zagotować z:
-1 szklanka octu 10%
- 2 szklanki cukru ( wiem, dużo, można użyć trzcinowego lub ksylitolu, ten cały cukier nie wchłania się co ogórków, tylko nadaje i potem smak)
- 1,5 łyżki soli
- 5 łyżek curry ( 2 opakowania sklepowe)

Zalewę ostudzić. ( ilości składników podane na litr w przepisie przeliczyć sobie stosownie do ilości słoików, mnie na litrowy słoik wychodziło mniej więcej pół litra zalewy)

Do słoiczka na dno wsypać szczyptę gorczycy. 

Ułożyć ciasno ogóreczki w słoikach. Zalać ostudzoną zalewą do pełna, na wierzch położyć fragment listka selera i cienki plasterek cebulki ( by ogórki były przykryte). Zakręcić.

Pasteryzować 5 minut od momentu zagotowania wody.


Korniszony w zalewie musztardowej


Małe ogórki, myjemy i moczymy przez godzinę w wodzie.

Zalewa :

- 1,5 litra wody
- 1 szklanka octu 10%
- 3 płaskie łyżeczki soli
- 30 dkg cukru ( około 1,5 szklanki)

Zagotować, ostudzić i dodać 5 czubatych łyżeczek musztardy sarepskiej.

Na dno słoików położyć łodygi kopru.  Układać ciasno ogóreczki w słoikach, pomiędzy nimi kawałki korzenia chrzanu i ząbki czosnku.

Wystudzoną zalewą zalać ogórki do pełna, by były zanurzone ( na wierzchu można przycisnąć koprem).

Wekować 2 minuty od zagotowania wody w garnku. ( czemu 2 a nie jak poprzednio 5, nie wiem, ale ja eksperymentowałam i przekraczałam ten czas czasem do 5 minut jak w poprzednim przepisie... )


Przy pasteryzacji ( wekowaniu)  ważne jest, by nie gotować za długo by korniszony pozostały twarde, jędrne i nie zrobiły się miękkie i przegotowane.


Powiązany post jak wekować przetwory: TUTAJ 




30 lip 2019

Słowiańskie ludowe przekazy o bocianach i ich sytuacja dzisiaj.

Słowiańskie ludowe przekazy o bocianach i ich sytuacja dzisiaj.



Prawdopodobnie jeszcze z rodzimej wiary wywodzą się ludowe wyobrażenia odnośnie zwierząt, które do obecnych czasów zachowały się lepiej niż te dotyczące roślin.

W polskiej kulturze przetrwały bowiem ślady, które świadczą o tym, że dawniej ludzi i zwierzęta uważano za istoty równoprawne, np. na wschodzie Polski wierzono, że niedźwiedź jest człowiekiem w skórze zwierzęcia. 

Zwierzęta miały według ówczesnych ludzi umiejętność utrzymywania kontaktów z zaświatami, wpływania na losy ludzkie, widzenia przyszłości, a w dniach zimowego czy letniego przesilenia używania mowy ludzkiej, co zresztą przetrwało w chrześcijańskich tradycjach wigilijnych, jakoby w tę noc zwierzęta mówią ludzkim głosem.

Piszę dzisiaj o bocianie, bo zainspirowały mnie do tego dwa zamieszkałe bocianie gniazda przy drodze do "mojego" miejsca bytowania bobrów.

Piewotna postać nazwy botén może pochodzić od rus.: "botat" - tupać, dyndać, "botało" - o ciężkim chodzie, "botnia"- wrzawa, "bot" - żerdź rybacka (źródło: A. Brűkner "Słownik etymologiczny j.polskiego " Kraków, Krakowska Spółka Wydawnicza, 1927 )

Bociany od dawien dawna darzone były powszechną sympatią i z niecierpliwością oczekiwano ich przylotu z ciepłych krajów na wiosnę. Uważano że powinny wrócić już 25 marca na Zwiastowanie Matki Boskiej, jeśli do tego czasu się nie pojawiały był to znak nadchodzącego nieurodzaju w danym roku.

W północno-wschodniej Polsce na powitanie ptaków wypiekano pieczywo w kształcie łapek ptaka zwane busłowymi lub bocianimi łapami, wypiekano też miniatury narzędzi rolniczych i wkładano je do gniazda.

Wierzono, że pierwsze ujrzenie wiosną bociana w locie zwiastuje dobry rok a stojącego lub siedzącego - rok będzie zły. Według innych lecący zwiastował zdrowie, nieruchomy możliwą chorobę.

Przetrwało to do dzisiaj, choć spotyka się to wierzenie również w nieco zmodyfikowanej formie, że lecący bocian zwiastuje podróże a nieruchomy nie.

"Klekotek" był również zwiastunem życia, jak gdzieś osiadł to mówiono, że dziecko w danym domu się  narodzi. Może stąd się wzięło mówienie dzieciom, że to bocian przynosi dzieci, które pokutowało jeszcze do niedawnych czasów :D

Bociany wybierają miejsce na gniazdo, łączą się w pary i potem co roku przylatują do tego samego gniazda. Przywiązują się do swoich partnerów, ale często zimują oddzielnie. Po powrocie jednego z nich, jeśli przylot drugiego partnera opóźnia  się , to bywa, że szybszy osobnik nie czeka tylko sprowadza do gniazda nowego partnera. 

Tak już to natura urządziła, że lęg musi się odbyć w określonym czasie a opóźnienie partnera zwiększa ryzyko, że nie przeżył podróży. I czasem faktycznie nie przeżywa, ponieważ w niektórych krajach tzw. "ciepłych" poluje się na bociany i je zabija, o czym w drugiej części artykułu.

Zasiedlone bocianie gniazdo dla właściciela posesji do dzisiaj zwiastuje szczęście i daje ochronę domu, dawniej wierzono, że przed piorunami i pożarami, dlatego niektórzy gospodarze obecnie celowo umieszczają na słupach wysokiego napięcia lub drzewach platformy ( np. drewniane koła od wozu)  dla ptaków "pod" budowę gniazda.

Dawniej wierzono, że jeśli w gospodarstwie gdzie mają gniazdo te ptaki, ktoś popełni zły czyn, bociany nigdy już tam nie wrócą.

Raz spotkałam ich zamieszkane gniazdo na słupie przy chodniku, w centrum miasta (Wieruszów), co prawda lepiej było nie przechodzić po tej stronie chodnika, chyba, że chciało by się mieć ozdobioną odzież tudzież włosy... :D, no ale nikt stamtąd się go nie pozbywał.

Obowiązywał zakaz zabijania bocianów, było to poczytywane za grzech śmiertelny.

Norwid pisał:

" Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą... Tęskno mi Panie....
"

Z opowieści starszego mieszkańca lubelszczyzny możemy dowiedzieć  się  co spotykało zabójcę bociana:

"No, tu był taki Gobrzyński Jan, tu na Józefinie, i on wykopał sobie taką sadzawkę, taki stawek, bo tam przy łąkach był. I zaczął tam rybki hodować, ale bocian przylatywał i kradł te ryby i zjadał. I on  mówi " Trzeba tego bociana przestraszyć" I wziął, miał dubeltówkę, poszedł i strzelił w stronę bociana, jak ten przyleciał i tam łapał ryby. Ale jakoś nieudolnie, że trafił w tego ptaka i zastrzelił. To od razu ludzie powiedzieli : "Gospodarstwo się zmarnuje" I tak było. Później zaszła choroba płuc, tak zwane suchoty, to chyba z pięć osób umarło i córka też, to poszła gdzieś do jakiegoś owcarza, z domu. Tak, że na nic to wszystko się zdało, że bociana zabił".
( Czesław Maj, Motycz 2011r., źródło:  http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=46233&dirids=1 )

Dlaczego "klekotek" ma czerwony dziób i nogi? Na to też otrzymujemy odpowiedź we wschodniej legendzie ludowej:

Kiedy Bóg stworzył różne stworzenia, to wydawało mu się, że gady są brzydkie i niepotrzebne, zebrał więc wszystkie do jednego wora i polecił bocianowi, by zaniósł wór do przepaści i rzucił by się to nigdzie nie rozłaziło.
Bociek jednak był ciekawy, co to tak się rusza tam w środku. Zmęczony lotem usiadł i postanowił zrobić sobie szparkę w worze, by zobaczyć co tam jest. Jak pomyślał, tak zrobił, worek jednak się rozwiązał i wszelka gadzina rozlazła się na wszystkie strony. Biedny bociek zaczął ją łapać, ale było tego tak dużo, że nie dał rady i od tamtego czasu gady są na świecie.
Bociek usłyszał głos Boga : "Bocianie! Mówiłem, żebyś nie zaglądał do wora a ty nie posłuchałeś". Bocian tak się zawstydził, że nogi i dziób ze wstydu zrobiły mu się czerwone i szuka tych gadów zbierając je po dziś dzień.                                                   (  źródło: http://teatrnn.pl/historiamowiona/swiadek/Maj%2C_Czes%C5%82aw_%281923-2011%29?tar=46288 )
Naprawdę jednak czerwony kolor dziobów i nóg dorosłych ptaków pochodzi od diety i zawartych w niej karotenoidów, młode mają ciemno szare dzioby i nogi a później brunatno-czerwone lub pomarańczowe.
W Hiszpanii u bocianów odżywiających się pewnym gatunkiem raka czerwień jest jeszcze bardziej jaskrawa, zarówno u dorosłych jak i młodych, dzięki astaksantynie zawartej w mięsie raków.

Według podań ludowych bocian, to człowiek (echa rodzimej wiary) , który został przemieniony w ptaka z woli Pana, za niedokładne wykonywanie poleceń.

Mówi o tym inna wersja powyższej legendy:

Bóg wręczył zawiązany worek z gadziną, kobiecie i mężczyźnie i nakazał im pozbyć się jej wrzucając do morza. Ludzie jednak ciekawi co jest w środku otworzyli worek a gadzina rozpełzła się na wszystkie strony po łąkach i polach. Za karę Bóg nieposłuszną parę zamienił w bociany, by oni i ich potomkowie do końca świata zbierali gadzinę po łąkach.


Troszkę historii


Karta bocianowej historii w Polsce zawiera też niestety i te mniej chlubne tradycje.

Ludzie jednak go czasem "zżerali". Mięso z naszego poczciwego boćka ratowało ich bowiem w okresach głodu na przednówku a w staropolsce sporządzano z niego różne lecznicze medykamenty.

W najstarszych księgach i recepturach zielarskich potrawka z jego mięsa zapobiegała ślepocie a "flaczki" odtruwały organizm. Gotowane serce miało leczyć padaczkę, podobnie jak popijane wodą odchody tego ptaka. Wnętrzności zaś były panaceum na choroby nerek i nocne moczenie prześcieradła a smalec stosowano w celu poprawy kondycji włosów, leczenia podagry i drżenia rąk.
Bocianina według medyków była  też najlepsza na wszelkiego rodzaju porażenia i udary.

XVI-to wieczny podręcznik aptekarstwa Stefana Falimirza wymienia długą listę skutecznych medykamentów z tych pięknych ptaków.

W innym celu polowała na bociany pruska armia. Ze zdobytych "tuszek" wytapiano tłuszcz, który służył potem do smarowania butów.

Z kolei w XIX wieku powszechną praktyką w zarządzaniu majątkami ziemskimi, był podział zwierząt na przydatne i szkodliwe, przeznaczone do tępienia. Nie wiedzieć czemu w rejonie Żywiecczyzny boćka zaliczono do tej drugiej kategorii...


Dlaczego bocian stoi na jednej nodze


Jest taki dowcip :

- Dlaczego bocian stoi na jednej nodze?
- .... Bo jakby podniósł drugą to by upadł.

Poważnie natomiast, większość ptaków ma nogi wyposażone w układ stabilizacyjny, który pozwala oszczędzać mięśnie i energię.

To taki mechanizm "zatrzaskowy" umiejscowiony w pięcie ptaka, który przytrzymuje ścięgna w momencie uniesienia nogi i zgięcia jej w kolanie, pozostaje ona wtedy w takiej pozycji bez wysiłku.

Mechanizm trochę podobny do mechanizmu scyzoryka. Jeśli chowamy ostrze samo wskakuje ono na swoje miejsce, wtedy nie działają na niego żadne siły, podobnie jak na nogę bociana zgiętą w kolanie, wysiłek trzeba zrobić dopiero przy rozkładaniu ostrza scyzoryka, podobnie z nogą bociana, który musi wykonać jakiś wysiłek dopiero przy jej opuszczaniu by zwolnić "zatrzask".

Dzięki takiemu rozwiązaniu natury odpoczywa noga zgięta ale i ta stojąca, bowiem w niej mechanizm stabilizujący przenosi ciężar ciała z mięśni na kości, które się nie męczą. W ten sposób ptak nie zużywa energii a nogi działają jak szczudła.





Sytuacja bocianów dzisiaj


W części krajów europejskich jest zła sytuacja jeśli chodzi o populację bocianów.

W Danii, w połowie XIX w. było 10 tys. par lęgowych, 100 lat temu było 4 000 par, w 2000 r nie było ich już w ogóle. Do takiej sytuacji przyczyniło się osuszanie terenów podmokłych i boćki nie miały pożywienia. Podejmuje się tam próby reintrodukcji i w 2016 r z tego co wyczytałam były dwie pary reprodukcyjne bocków.  ( źródło : Tutaj )

Tutaj można zobaczyć na żywo gniazdo jednej z nich > ZOBACZ

W Szwecji te ptaki wyginęły w 1954 r., w Szwajcarii w 1948r., jednak dokonano tam reintrodukcji tego gatunku. Programy ochrony i reintrodukcji doprowadziły również do odnowienia populacji w Holandii i Belgii.

W Europie bociany mają coraz trudniejsze warunki do życia. Powodem jest znikanie łąk i pastwisk, które dostarczają im pożywienia w postaci żab, jaszczurek, myszy, dużych owadów.

Spowodowane jest to polityką rządów ( również w Polsce), by małe tradycyjne rodzinne gospodarstwa rolne zamienić na wielkopowierzchniowe gospodarstwa często monokulturowe typu uprawy kukurydzy czy rzepaku, gdzie prowadzi się produkcję na skalę przemysłową i sypie się nawozy chemiczne i pestycydy na maxa .

W takich warunkach bociany ( inne ptaki zresztą też, czy choćby pszczoły ) nie mogą liczyć na pożywienie bo chemia zabija płazy ( może stąd potem plagi komarów i insektów bo nie ma kto ich zjadać ). To właśnie doprowadziło do ich zaniku na terenie Danii i Holandii i jest zagrożeniem takiej sytuacji w innych państwach, również w Polsce.

Naukowcy zauważają, że zwiększa się śmiertelność, zwłaszcza młodych ptaków. Według szacunków, 50-70 procent wszystkich młodych ginie w ciągu pierwszego roku od wyklucia.

Inną przyczyną ginięcia boćków są polowania jakie urządzają sobie na nie, najczęściej dla "sportu", w krajach na trasie ich zimowych wędrówek.

Co roku sześć na dziesięć młodych bocianów nie przeżywa wędrówki na afrykańskie zimowiska.

Są masowo wybijane na Bliskim Wschodzie, głównie w Libanie, w Afryce w Egipcie i Sudanie. Giną tam miliony migrujących ptaków, nie tylko bocianów.

W Libanie pod naciskiem organizacji międzynarodowych i Libańskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody od 1995 r. obowiązuje tymczasowy zakaz strzelania do ptaków w celu odbudowy populacji i uregulowania łowiectwa.

Jednak mimo to, polowania nadal są rozrywką i pewnego rodzaju modą, że ojciec zabiera synów na polowanie na ptaki a o męskości i sprawności świadczy liczba zdobytych "trofeów". Zabrakło działań kontrolnych ze strony władz. Szacuje się, że proceder polowań bez żadnych ograniczeń uprawia tam ok 60-500 tys osób. ( źródło i wiecej na temat https://dzikiezycie.pl/archiwum/2014/czerwiec-2014/krwawe-niebo-libanu )

Przez Liban przebiegają główne szlaki komunikacyjne ptaków wędrownych, bowiem nie latają one przez morza i oceany tylko wybierają podczas wędrówek wybrzeża i lądy ( ze względów oszczędzania energii ptaki korzystają z konwekcji termicznej a nad wodami nie występują termiczne prądy wznoszące , brak również pożywienia ).

Giną więc tam nie tylko "klekotki", ale i inne gatunki chronione jak pelikany, żurawie czy ptaki drapieżne, które lecą z Europy do Afryki.

Polskie organizacje ornitologiczne i związane z ochroną przyrody monitowały do władz libańskich o rozwiązanie tego problemu.

Rząd libański w 2014 r. podpisał konwencję o ochronie wędrownych gatunków. i ustanowił służbę przyrody, która miała się zająć też kłusownictwem. Gdzieś czytałam, że w tamtejszych szkołach organizacje społeczne prowadziły prelekcje i warsztaty na ten temat, by uświadamiać dzieci i młodzież. Przygotowany został dla nich film animowany o Reksiu, zachęcający do ochrony bocianów.

Być może taka praca edukacji "u podstaw" przyniesie skutki w postaci zmiany mentalności i świadomości także u rodziców, albo przyszłego pokolenia.

W 2018 r. 52 organizacje z 26 krajów zajmujące się ochroną ptaków , wraz z Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Ptaków, został wystosowany list do prezydenta Libanu z prośbą o zapewnienie bezpieczeństwa w trakcie przelotów nad tym krajem: https://otop.org.pl/wp-content/uploads/2018/02/mail-to-President-of-Lebanon-February-2018.pdf

W innych państwach na trasie wędrówek ptaków jest nie lepiej.

W Egipcie co roku zabijane jest co najmniej 1000 bocianów, rolnicy w górnym Egipcie zdejmują obrączki z wyczerpanych lub martwych ptaków aby je wykorzystać jako amulety lub do innych kultowych obrządków.

We wschodnim Sudanie, gdzie zimuje populacja głównie polskich bocianów polowano na ptaki dla mięsa, które uchodzi tu za przysmak, by urozmaicić dietę ( ok. 0,7 % populacji wędrującej szlakiem wschodnim).

Na kontynencie afrykańskim bociany giną również z powodu zatrucia na skutek zanieczyszczenia zbiorników wodnych ropopochodnymi substancjami a także z braku pożywienia na skutek susz.

Jeśli lata na zimowiskach obfitują w deszcze a co za tym idzie obfitość pokarmu, "klekotki" powracają do Europy w dobrej kondycji, co przekłada się na dobre lęgi i wzrost populacji, gdy pokarmu tam nie ma, powracają w kiepskiej kondycji.

Co gorsza gatunki ptaków wędrownych chronione przez prawo międzynarodowe są odstrzeliwane również w Europie.

Najczęściej zabijanym gatunkiem ptaków są moje ulubione zięby, które rodzinnie dokarmiamy zimą :( Rocznie ginie ich aż ok. 2,9 mln., na drugim miejscu są kapturka (1,8 mln. ), przepiórka (1,6 mln.), drozd śpiewak (1,2 mln. ).

W 2016 r. BirdLife International opublikował pierwszy raport "the Killing", dotyczący nielegalnego zabijania ptaków w rejonie Morza Śródziemnego. Mówi on o 25 milionach ptaków, które giną każdego roku w tym rejonie, więc skala procederu olbrzymia. Już się nie dziwię, że z roku na rok widuje się coraz mniej niektórych gatunków ptaków.

Spośród państw europejskich raport wymienia Grecję, Francję, Chorwację i Albanię oraz Maltę, na której jest największe zagęszczenie nielegalnych polowań - na każdy kilometr kwadratowy przypada aż 342 zabitych ptaków.

Rząd maltański regularnie otrzymuje od Komisji Europejskiej derogacje od sformułowanego w Dyrektywie Ptasiej zakazu polowań na ptaki wracające z zimowisk na tereny lęgowe, jednocześnie systematycznie naruszając warunki, których spełnienia wymaga unijne prawo. ( źródło: Tutaj )

Raport można przeczytać > TUTAJ , niestety jedynie w języku angielskim.


Sytuacja "klekotków" w Polsce


Kilka lat temu Polska była największą ostoją bocianów białych na świecie. Mówiono, że co czwarty bociek to Polak. Po liczeniu bocianów w 2004r. mieliśmy 52 tys.par lęgowych, obecnie populacja jest sporo mniejsza.

Ubyło nam od 15 do 20% ptaków, najwięcej zniknęło w woj. dolnośląskim i lubuskim bo aż 40%, co trzeci zniknął z Opolszczyzny, Śląska, Wielkopolski. Dawny matecznik bocków w warmińsko-mazurskim zmalał o 1/5, w Małopolsce odnotowano niewielkie straty. Jedynie na Podlasiu odnotowano niewielki wzrost, co spowodowane jest tym, że na tym terenie zachowuje się tradycyjne rodzinne gospodarstwa rolne zamiast schemizowanych monokulturowych molochów rolniczych, oraz wiele rzek oparło się melioracji i zachowało naturalne koryta.

Ciekawostką jest najbardziej zabocianiona wieś w Polsce - Żywkowo w warmińsko-mazurskim, uważana za bocianową stolicę Polski.

Do wsi składającej się z kilku gospodarstw przylatuje co roku ok. 100 bocianów a odlatuje ok. 200. Najwięcej bocianich gniazd, bo 24, ma na terenie swojego gospodarstwa Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Na ich terenie znajduje się także wieża widokowa, z której można podglądać życie ptaków.


Ochrona nie tylko boćków


Sympatia to za mało aby zachować gatunek.

Wybór jest prosty " albo "nowoczesne" wielkopowierzchniowe gospodarstwa rolne z uprawą na skalę przemysłową z dużym wykorzystaniem chemii jak w Danii czy gdzie indziej i schemizowana żywność oraz brak gryzoni, gadów i płazów, owadów i bocianów, tudzież innych ptaków....albo tradycyjne gospodarstwa rodzinne z ekologicznymi naturalnymi uprawami, biologiczną żywnością, z korzystnym dla życia drobnych żyjątek, gryzoni, gadów i płazów oraz bocianów i innych ptaków ekosystemem, czyli łąkami, pastwiskami, miedzami pomiędzy polami, strumieniami, zadrzewieniami śródpolnymi.

Bociany są tzw. gatunkiem parasolowym, czyli chroniąc bociany, chronimy też środowisko życia innych cennych gatunków jak skowronki, czajki, gady, płazy.

Rząd w Polsce niestety nie idzie w tę stronę, ustawowo dąży do upadku takich gospodarstw i skonsolidowania ziemi polskiej w duże molochy z jednym właścicielem ( po to są te wszystkie dotacje na zalesianie, na działalność poza rolniczą, zakaz zakupu ziemi powyżej 1 ha dla zwykłych ludzi a możliwość zakupu bez ograniczeń dla koncernów i firm, prawo pierwokupu itd itp), zresztą nie kryjąc tego w planach.




22 lip 2019

Jedno z wyjść - refleksja nocą

Jedno z wyjść - refleksja nocą


Jeśli nie pasujesz do danego środowiska to zmień siebie, jeśli nie chcesz zmienić siebie, to zmień środowisko.
Jeśli nie możesz zmienić środowiska, to zmień...środowisko....

Może wyjście czasem nienajlepsze, ale bywa, że jedyne, by nie stać się gorszym człowiekiem i nie dać się ściągnąć w dół...




10 lip 2019

Jakim prawem?

Jakim prawem?


Przeczytałam, że 1 lipca izraelskie samoloty wojskowe przeprowadziły serię nalotów bombowych na kilka celów wojskowych w Damaszku i Homs raniąc i zabijając wielu cywilów.
Kolejna prowokacja, by wywołać reakcję odwetową Asada, który przecież jako prezydent ma obowiązek bronić kraju.

Jak na razie udaje mu się jednak nie ulec prowokacjom i ograniczać do obrony, pomimo iż Syryjskie Siły Obronne przechwyciły kilka pocisków, większość trafiła w cele.

Jeden z izraelskich pocisków uderzył w obszar cywilny (przy tych precyzyjnych technologiach namierzania celów,  nie wierzę, że przypadkiem, bo za dużo tych "przypadków" już było ), w dzielnicy Sahnaya, na zachód od Damaszku, w tej samej , gdzie mieszkała moja rodzina, gdzie zostawili mieszkanie, rodzinę, znajomych ( nie tylko muzułmańskich ) i gdzie poznałam kilku mieszkańców tej miejscowości, jak tam byłam  :(

Syryjska Arabska Agencja Informacyjna podała, że na skutek tego ataku zginęło czterech cywilów, w tym 3- miesięczne dziecko, 22 osoby zostały ranne, głównie kobiety i dzieci :(

I to robi kraj, który ciągle krzyczy o holokauście na jego narodzie i szantażuje inne kraje europejskie antysemityzmem.

Jest mi wstyd jako Polce, że rząd polski uskutecznia tak ścisłą "współpracę" i "przyjaźń" na każdym etapie funkcjonowania państwa polskiego,  z państwem, które napada na cudzy kraj, zabija tam ludzi i prowokuje do wojny.
Bo jak można sobie latać nad cudzym krajem i bombardować co się podoba????

Gdzie jest opinia międzynarodowa?? Gdzie są międzynarodowe sankcje???

To tak, jak kiedyś na Polskę napadła Rosja a inni się temu biernie przyglądali i jeszcze zacieśniali "współpracę.

Milczenie i akceptowanie takich działań to współudział w tym ludobójstwie.

Kiedyś np. Polacy byli lubiani i szanowani przez Irakijczyków, ponieważ jeździli tam do pracy, pomagaliśmy im budować kraj i gospodarkę.

Potem na kiwnięcie palcem przez "sojusznika" czyli USA ( który nas olał po II wojnie światowej i decydował o naszej przyszłości bez nas), które postanowiło napaść na cudzy kraj i go zdestabilizować, rząd (nie)polski wysłał tam jako mięso armatnie naszych żołnierzy, by to, co Polacy wcześniej pomagali zbudować, teraz zniszczyli.

Skutek taki, że Irakijczycy przestali nas lubić i nami pogardzają, a mogliśmy korzystać gospodarczo na sympatii i poprawnych stosunkach gospodarczych z tym rozwijającym się krajem...
Na wojnie tam urządzonej skorzystało jedynie USA, straciliśmy my ( na wizerunku, bezpieczeństwie, i współpracy gospodarczej) i stracili Irakijczycy, którym zniszczono kraj, odebrano dobro narodowe-ropę, wymordowano rodziny i ich zubożono.

Przestają nas lubić Irańczycy, którzy w czasie wojny przyjęli i ocalili wiele naszych dzieci i nie tylko dzieci, stwarzając im godne warunki życia do zakończenia wojny.

Odwdzięczamy się tak, że nie reagujemy, na to co robi wobec Iranu i zamierza zrobić z tym krajem nasz "sojusznik" ( czyli to samo co zrobił z Irakiem, czy Syrią, bo w Syrii tzw. "rebelianci, którzy w/g mediów reprezentowali naród syryjski, nie byli Syryjczykami...tylko najemnikami opłaconymi przez kogoś, kogo można się domyślać )....którego bazy mamy oficjalnie za zgodą rządu i przy ogólnej propagandzie że Polacy tego chcą, w swoim kraju i który niewątpliwie będzie te bazy wykorzystywał również przeciwko temu krajowi ( nie mówiąc o północnym Pakistanie, gdzie USA zabija bezkarnie przy pomocy dronów zwykłych obywateli, nie tylko własnych ale i pakistańskich).
Zrobią to w białych rękawiczkach,  bo to pójdzie potem na konto naszego kraju i Polaków i na nas spadnie odpowiedzialność za ich czyny, wszak ich bazy są na naszym terenie ( tak jak to było z działaniami w "tajnej", w cudzysłowiu, bo władze o niej wiedziały, bazie USA na terenie Polski ).













http://www.prisonplanet.pl/polityka/izrael_zbombardowal,p2009522509

Izrael zbombardował Damaszek i Homs raniąc i zabijając wielu cywilów.
globalresearch.ca
Kanada
2019-07-02
Rano 1 lipca izraelskie samoloty wojskowe przeprowadziły serię nalotów na kilka celów wojskowych w stolicy Syrii, Damaszku oraz w centralnej guberni Homs.

Syryjskie Siły Obrony Powietrznej (SyAAF) przechwyciły kilka izraelskich pocisków nad Damaszkiem i na południe od Homs. Mimo tego większość pocisków trafiła w swoje cele.

Według źródeł prorządowych, uderzono w pozycje wojskowe w okręgach al-Mazzeh, al-Dimass i Jomrayah na północ i północny zachód od Damaszku, a także w trzy bazy na obrzeżach miasta Homs.

Jeden z izraelskich pocisków uderzył w obszar cywilny w dzielnicy Sahnaya na zachód od Damaszku. Syryjska Arabska Agencja Informacyjna (SANA) podała, że ​​w rezultacie zginęło 4 cywilów, w tym 3-miesięczne dziecko. 22 innych cywilów, głównie kobiety i dzieci, zostało rannych.

Był to pierwszy raz, kiedy izraelski atak na Syrię doprowadził do ofiar wśród ludności cywilnej. Jest to niebezpieczny rozwój sytuacji, który może zmusić Damaszek do przemyślenia swojej strategii wobec Izraela.

Izraelski atak był jednym z największych w tym roku, co potwierdza, że ​​Tel Awiw jest nie tylko zdecydowany na to by kontynuować ataki na Syrię, ale także by zwiększyć ich skalę i intensywność.


3 lip 2019

Jaka jest podstawa...

Jaka jest podstawa...



"Chłodny umysł,  gorące serce"

Chłodny umysł i chłodne serce to osobowość psychopatyczna, gorący umysł i gorące serce to jakaś nerwicowa nierównowaga, gorący umysł i chłodne serce to jakis egocentryk chyba...

Więc moim zdaniem chłodny umysł ale gorące serce to najbardziej zrównoważone współdziałanie,  takie by zbyt chłodny umysł nie schłodził serca, a zbyt gorące serce nie przyćmiło umysłu.

Co o tym myślicie?