Zamość - Porwane do niewoli - wehikuł czasu z tęsknoty za latem
Zwiedzając miasto zawędrowałyśmy w końcu na Rynek Wielki, XVI-to wieczny plac o wymiarach 100x100 metrów, na którym stoi piękny ratusz otoczony kamieniczkami. Tak, jak i cała starówka - perła renesansu.
Po zwiedzeniu Muzeum Zamojskiego i Galerii BWA udałyśmy się ulicą Grodzką w kierunku Nadszańca.
Upał był niesamowity, więc zmęczone nim i zwiedzaniem, usiadłyśmy na chwilę w cieniu zabytkowych kamienic. Naszą uwagę zwróciła grupka mężczyzn w historycznych strojach żołnierzy, z bronią palną, idąca zwartym szykiem od strony Nadszańca.
Spytałam, czy mogłabym z nimi zrobić zdjęcie.
- Ooooj... teraz nie możemy się zatrzymać, bo idziemy zaprezentować musztrę i oddać salwę na rynku ale jak będziemy wracać to bardzo chętnie. - uśmiechnął się dowódca.
Nie poszłyśmy za nimi, by zobaczyć to widowisko, stopy nas już nie niosły :D
Był to jednak dobry czas, by jeszcze trochę odpocząć i zjeść kanapkę w cieniu. Po jakimś czasie w oddali słychać było hurtowy wystrzał. Żołnierze wracali.
Nasz kierunek był zgodny z ich kierunkiem, więc wzięli nas do środka szyku, jak aresztantów i tak szliśmy wzdłuż całej ulicy, żartując przy tym. Ot taki swoisty happening :D
Przy bramie Nadszańca stała grupka ludzi ( pewnie różnych turystów ), spoglądających na nas z ciekawością , zdziwieniem i rozbawieniem. Może niektórzy myśleli, że "niewola" to taki planowany punkt "programu" dla turystów.
Spytałam nieśmiało, czy moglibyśmy się tutaj zatrzymać i zrobić zdjęcia ( dlatego, że dalej już było gorsze światło )
- Więźniowie nie dyskutują! Ja tutaj jestem dowódcą. - powiedział głośno dowódca a wszyscy zgromadzeni ludzie wybuchnęli śmiechem.
Fakt, musiało to wyglądać zabawnie, dwie kobiety "pojmane do niewoli". Przy czym ja w dodatku swoją długą lnianą sukienką chyba wpisywałam się w epokę i pasowałam do tej grupy.
W każdym razie, po przekroczeniu bramy po drugiej stronie, zostaliśmy sfotografowani a my "uwolnione" :D
Po zwiedzeniu Muzeum Zamojskiego i Galerii BWA udałyśmy się ulicą Grodzką w kierunku Nadszańca.
Upał był niesamowity, więc zmęczone nim i zwiedzaniem, usiadłyśmy na chwilę w cieniu zabytkowych kamienic. Naszą uwagę zwróciła grupka mężczyzn w historycznych strojach żołnierzy, z bronią palną, idąca zwartym szykiem od strony Nadszańca.
Spytałam, czy mogłabym z nimi zrobić zdjęcie.
- Ooooj... teraz nie możemy się zatrzymać, bo idziemy zaprezentować musztrę i oddać salwę na rynku ale jak będziemy wracać to bardzo chętnie. - uśmiechnął się dowódca.
Nie poszłyśmy za nimi, by zobaczyć to widowisko, stopy nas już nie niosły :D
Był to jednak dobry czas, by jeszcze trochę odpocząć i zjeść kanapkę w cieniu. Po jakimś czasie w oddali słychać było hurtowy wystrzał. Żołnierze wracali.
Nasz kierunek był zgodny z ich kierunkiem, więc wzięli nas do środka szyku, jak aresztantów i tak szliśmy wzdłuż całej ulicy, żartując przy tym. Ot taki swoisty happening :D
Przy bramie Nadszańca stała grupka ludzi ( pewnie różnych turystów ), spoglądających na nas z ciekawością , zdziwieniem i rozbawieniem. Może niektórzy myśleli, że "niewola" to taki planowany punkt "programu" dla turystów.
Spytałam nieśmiało, czy moglibyśmy się tutaj zatrzymać i zrobić zdjęcia ( dlatego, że dalej już było gorsze światło )
- Więźniowie nie dyskutują! Ja tutaj jestem dowódcą. - powiedział głośno dowódca a wszyscy zgromadzeni ludzie wybuchnęli śmiechem.
Fakt, musiało to wyglądać zabawnie, dwie kobiety "pojmane do niewoli". Przy czym ja w dodatku swoją długą lnianą sukienką chyba wpisywałam się w epokę i pasowałam do tej grupy.
W każdym razie, po przekroczeniu bramy po drugiej stronie, zostaliśmy sfotografowani a my "uwolnione" :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz