GÓRA Z GÓRĄ SIĘ NIE ZEJDZIE...
Wycieczka ze znajomymi do Sednaya ( Saidnaya ), na północ od Damaszku, w góry ( 1500 m n.p.m. ), do klasztoru i kościoła Matki Bożej.
Kościół stoi na wzgórzu, prowadzą do niego wysoookie schody. Wg. tradycji został zbudowany w 547 roku przez cesarza
Justyniana I, któremu ukazała się Maryja i nakazała jego budowę. Od wieków jest to miejsce
pielgrzymek z całego świata (zarówno muzułmańskich i
chrześcijańskich), znane też z uzdrowień. Pielgrzymowali tu także krzyżowcy, a
nawet w 1240 r. był tu Benedykt z Alignan (biskup Marsylii). Lokalni
muzułmanie odwiedzają sanktuarium klasztoru także w dniu piątkowych modlitw.
Islam uznaje Chrystusa za proroka a jego matka ( arab. Marjam) jest jedna z najbardziej szanowanych kobiet w tej religii ( obok Fatimy- córki Mahometa, jego pierwszej żony - Chadidży i Asji - żony faraona ) Jej imię tłumaczy się jako "oddająca cześć Bogu" i jest jedyna kobieta wymieniona w Koranie z imienia. Koran zawiera również opowieść o zwiastowaniu a imię Marii pojawia się też na arabskich amuletach ochronnych.
Nawiasem mówiąc, niektórzy do mnie mówili Miriam. Takie imię mi nadali np. w rodzinnej wsi wujka, bo pewnie było im łatwiej wymówić , zapamiętać a i może moje własne z tym im się kojarzyło :)
Według legendy kobiecie niosącej oliwę do kościoła wylała się ona na kamienne schody i w tym miejscu powstał wizerunek Matki Boskiej. Patrzyłam na tę plamę na stopniu schodów i w sumie...jak ktoś ma wyobraźnię, to może i taki kształt w niej zobaczyć ;)
Zwiedzając kościół weszliśmy na taras przy dzwonnicy. Podziwiałyśmy panoramę w przerwie
rozmów, nagle ciszę zmąciły jakieś głosy... nie byliśmy sami. Na taras weszła jakaś mała grupka mężczyzn, pewnie turystów.
rozmów, nagle ciszę zmąciły jakieś głosy... nie byliśmy sami. Na taras weszła jakaś mała grupka mężczyzn, pewnie turystów.
Po chwili kuzynka szeptem powiedziała:
- Wydaje mi się, że słyszałam język polski....- zaczęłyśmy obie nasłuchiwać
- Tak, też mi się wydaje że ci dwaj mówią po polsku...- upewniłam ją.
Nie zdążyłyśmy pomyśleć a już przy nas było dwóch rosłych młodych mężczyzn.
- Dzień dobry, słyszeliśmy, że mówicie po polsku... O! jak nam miło spotkać rodaków !
-radośnie nas przywitali.
Nam też zrobiło się miło, okazało się, że to żołnierze z ONZ są na wycieczce krajoznawczej po cywilnemu, chłopcy jeden w jeden jak malowani ;)
Nastąpiła wymiana imion, padło pytanie "skąd jesteście" i okazało się, że jeden z nich mieszka w Polsce nawet w naszej okolicy.
Tak więc góra z górą się nie zejdzie a człowiek z człowiekiem choćby na końcu świata owszem. Otrzymaliśmy wszyscy zaproszenie na wojskową grochówkę, do ich bazy w strefie ONZ-owskiej ( zaproszenie padło jak się dowiedzieli że możemy tam wjeżdżać). Później wspólna fotka z dwoma "bodygardami" ( wyglądałam przy nich jak krucha figurka z porcelany :P) i niestety musieli pojechać.
Koniec końcem nie odwiedziliśmy tej bazy, już nie pamiętam czemu ale chyba z wrażenia zapomniałyśmy spytać o dokładny namiar i nazwiska :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz