Strony

15 maj 2015

"Naturalny" dezodorant - niekoniecznie bezpieczny

"NATURALNY DEZODORANT" - niekoniecznie bezpieczny



Na różnych stronach promujących "naturalne " i "organiczne" kosmetyki, często w sklepach internetowych spotykam tzw. " naturalny kryształ " reklamowany jako naturalny antyperspirant bez aluminium.... Niestety jest to kłamstwo, w które ludzie wierzą... mimo, że mają podany skład....

Niektóre firmy uroczo i sprytnie zafałszowują informacje np. firma NajMar, polski producent, który na stronie www, w dziale FAQ odpowiada na pytanie :

- W składzie jest: ammonium alum. Czy to oznacza aluminium?
- Nie. Nazwy składników należy podawać w języku angielskim. Przetłumaczenie nazwy poskiej jedynego składnika : amonowy ałun, znaczą po angielsku : ammonium alum.

Firma dokładnie odpowiada na pytanie: Czy alum w nazwie to aluminium? - nie to angielska nazwa ałunu. To się zgadza ale, że kosmetyk aluminium zawiera producent już nie podaje, czym myli klienta, sugerując perfidnie, że nie zawiera.

Firma "Crystal Body Deodorant" poszła jeszcze dalej, bo w polsko języcznych nalepkach zapewnia, że jego produkt nie zawiera soli aluminium, co jest fałszerstwem ( nadaje się to do zgłoszenia odpowiedniej instytucji ) 

Producent "Deo Kryształu" ( który testowałam pod względem działania antyperspiracyjnego ) podaje jedynie w opisie na opakowaniu, że jest to naturalny kryształ, oraz w składzie " ammonium alum.
jednak w sklepach internetowych również ten produkt reklamowany jest jako "bez aluminium".

Klienci niedociekliwi zadowalają się takimi informacjami, działa tu głownie schemat myślowy że jak coś jest "naturalne" to znaczy  "zdrowe", na zasadzie kontrastu " chemiczne-sztuczne-szkodliwe".
Ci dociekliwi znajdują informację, że ammonium alum czyli po polsku ammonowy ałun czyli siarczan amonowo- glinowy a glin to aluminium.

Co do naturalności produktu też są wątpliwości.
Zacytuję fragment artykułu na ten temat, ze strony blogera
:

"Ałun glinowo-potasowy jest najpospolitszy, nieco rzadszy jest ałun glinowo-sodowy. Natomiast ałun glinowo-amonowy to bardzo rzadki minerał....."
"Anglo i hiszpańskojęzyczne strony piszą zwykle, że ałun w tych sztyftach pochodzi z Tajlandii i jest wydobywany "z wygasłego wulkanu", zacząłem zatem szukać informacji na temat złóż Tschermigitu (Czermigit) w tamtym kraju i nie znalazłem, dopiero wzmianka o skale z której przerobu uzyskuje się ałun[5] rozjaśniła sytuację. W Tajlandii w skałach wulkanicznych znajdują się całkiem spore złoża Ałnitu  - skały będącej hydroksysiarczanem glinowo-potasowym będącej efektem wietrzenia trachitu. Z niego właśnie otrzymuje się ałun - skałę należy rozkruszyć, pogotować z kwasem siarkowym i wykrystalizować gotowy związek - związkiem tym będzie oczywiście ałun glinowo-potasowy.
A amoniak? Jak widać w tym minerale nie występuje, dlatego aby otrzymać sól amonową należy dodać do roztworu siarczan amonu. Tan akurat jest łatwy do zdobycia - jest ubocznym produktem przy produkcji kaprolaktamu i powstaje go tak dużo, że zakłady szukają pomysłów gdzie go tylko zbyć. A więc łączymy przesącz z ałunitu rozgotowanego w kwasie z odpadowym siarczanem amonu, zagęszczamy i otrzymujemy kryształy zbijające się w jednolitą masę z której można wycinać bloki, pałeczki i sztyfty.
Jak zatem widać wszystko wskazuje na to, że dostępny na rynku ałun amonowy jest o tyle tylko naturalny, że jeden z jego składników kiedyś widział jakąś skałę. Powstaje w związku z tym pytanie, czy aby reklamowanie go jako naturalnego minerału nie jest aby wprowadzaniem konsumentów w błąd?"

Kuba Grom pisał w tej sprawie do UOKiK ( bez odzewu ) oraz do sieci Rossmann. Efekt był taki, że nowe partie kryształów miały zmienioną etykietę. Zamiast twierdzeń iż nie zawierają aluminium, jest tylko "nie zawiera aluminium chlorohydrate".

Dla przeciętnego zjadacza chleba pewnie to też niezbyt jasne, bo na chemii się nie zna.

Przetestowałam ten kryształ i faktycznie jest skuteczny jeśli chodzi o działanie antyperspiracyjne, ze względu na to że zawiera właśnie aluminium. Działa dość długo, nie brudzi ubrania.
Jeśli chodzi o szkodliwość dla zdrowia, nie zaleca się stosowania po depilacji bo wtedy podobno aluminium łatwiej przenika przez skórę .
Zdania na temat bezpieczeństwa jego stosowania są podzielone, nie dotarłam do rzetelnych informacji.
Osobiście ograniczyłam jego stosowanie i stosuję naturalne bezpieczne środki o których piszę TUTAJ .




















8 komentarzy:

  1. Nie jest szkodliwy, gdyż aluminium w tym związku chemicznym jest na innym stopniu utleniania i nie jest kumulowany przez organizm. jakakolwiek część aluminium , która przedostanie się do organizmu nie zaszkodzi. Poza tym nawet przez uszkodzoną skórę tak latwo ziązki wszystkie się nie dostaną. Skóra posiada naturalne mechanizmy obronne przed czynnikami z zewnątrz. Dlatego człowiek w dobie milionów lat ewolucji wykształcił skórę :) Dodatkowo ten alun nawet jeśli zrobiony jednak w laboratorium ma taki sam skład jak alun naturalny. Amonium alum czyli alun amonowo-glinowy ze sklepu jest taki sam jak ten naturalny. Ma identyczny skład. Poza tym to raczej jest inny proces produkcji niż opisany. Proponuję poszukać.Nie ma co straszyć siebie i innych. Ałuny są używane od wielu lat. Nie wiem czy nawet nie były uzywane w średniowieczu. Sa lepsze niż sole aluminium jak chlorowodorek aluminium z tego względu, że nie blokują ujść gruczołów potowych, a jedynie na skórze tworzą środowisko kwaśne, skrajnie nieprzyjazne dla bakterii. Pot taki nie ma zapachu wtenczas. Człowiek nadal się poci. Może działać w dużych dawkach lekko regulująco pocenie, ale nie usuwa go jak normalne antyperspiranty oparte na chlorowodorku aluminium.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za info.

    Tak wiem, że ałuny są używane od dawna, zwłaszcza przez mężczyzn do tamowania krwi z drobnych ranek po "zacięciu" przy goleniu. Z tego co wiem i sama pamiętam nie były używane do likwidowania zapachu potu czy blokowania go.

    Co do przenikania przez skórę, producent sam zastrzega że nie wolno stosować na uszkodzoną a jednak antyperspiranty czy dezodoranty się stosuje na skórę np. pach po goleniu ich , więc tak czy siak wtedy zawsze jakieś mikrouszkodzenia skóry są.

    Nie jestem chemikiem, więc nie wiem z całą pewnością, że taka forma nie jest szkodliwa ( czy ktoś to badał? ) Obecnie mamy tyle różnych źródeł negatywnych obciążeń dla organizmu człowieka, że wyeliminowanie chociaż jednego już sporo daje.

    Osobiście jednak wolę być mimo wszystko ostrożna i nie nadużywać, tym bardziej, że są inne bezpieczniejsze sposoby by zminimalizować ilość bakterii odpowiedzialnych za brzydki zapach potu, które opisałam tutaj http://psprzelotem.blogspot.com/2015/05/naturalne-dezodoranty-sprawdzone-sposoby.html

    Każdy ma tutaj jednostkowy wybór konsumencki.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zrobiłam sobie test na metale ciężkie w organiźmie i polecam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz.

    Nie wiem jaki test robiłaś, ale ponoć dobre są te z włosów.

    Niemniej jednak, pewnie wszyscy jesteśmy zatruci metalami ciężkimi i ważniejsze jest jak się tego z organizmu pozbyć.
    A to trudne :(

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma w układzie okresowym takiego pierwiastka jak "aluminum". Aluminium to stop metali, z którego może być najwyżej zrobiona puszka od dezodorantu w sprayu.
    Pierwiastkiem o którym mowa jest glin. Jeżeli mamy rozmawiać o nauce, o chemii, to rozmawiajmy poważnie. Mylenie glinu i aluminium tylko wprowadza dodatkowy zamęt.
    Obecność w jakimś związku chemicznym określonego pierwiastka nic nam nie mówi o tym, na ile ten związek chemiczny jest niebezpieczny.
    Na przykład chlorku sodu (sól kuchenna) potrzebujemy do życia, podobnie jak tlenku wodoru (woda), tym czasem kwas chlorowodorowy (kwas solny) może dotkliwie poparzyć skórę. Oddychamy tlenem, dwutlenek węgla w powietrzu nam nie przeszkadza, dopóki jest dość tlenu - a jednak tlenek węgla zatruwa i zabija nawet jeżeli jest teoretycznie wystarczająco dużo tlenu (bo ma większe powinowactwo do hemoglobiny). Gazowy chlor jest trucizną, gazowy azot nam nie przeszkadza, dopóki w powietrzu jest dość tlenu. Kwas azotowy parzy.
    Nie inaczej jest z metalami: to, że się czymś wysmarujemy, nie znaczy jeszcze, że się wchłonie przez skórę i zatruje nas metalem. Nie dostajemy srebrzycy od noszenia srebrnej biżuterii.
    Rozmawiając o nauce, rozmawiajmy poważnie, używajmy prawdziwych nazw i prawdziwych argumentów, a nie samego lęku przed "chemią". Bo zaraz zaczniecie się bać "monotlenku diwodoru" (wody), który jest przyczyną wielu śmierci (przez utonięcie) i jest znajdowany we wszystkich tkankach nowotworowych. I jest stosowany jako chłodziwo w elektrowniach atomowych.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żenada czytać takie komentarze jak Twój.

      Usuń
  6. Dziękuję za komentarz.

    "Nie dostajemy srebrzycy od noszenia srebrnej biżuterii"

    ( a poczytaj o srebrzycy i srebrze)

    Tak jak nie zatrujemy się smarując pachy puszką po piwie ;)

    Ale już "dezodorantem" albo dodatkiem do kosmetyków kolorowych ( pomadki do ust, tusze do rzęs itd ) których używamy codziennie, może już można, bo się to kumuluje w organizmie.

    Nie bez powodu chyba producent napisał na opakowaniu "dezodorantu" kryształu o którym piszę wyżej, żeby nie stosować na uszkodzoną skórę.

    "Nie ma w układzie okresowym takiego pierwiastka jak "aluminum""

    Masz nawet w tablicy pierwiastków symbol glinu "AL"...nie zastanowiło Cię czemu?

    cyt: "Nazwy „glin” używa się w odniesieniu do pierwiastka chemicznego i jego związków, nazwy aluminium — zwyczajowo — gdy mówi się o metalu użytkowym. Glin to srebrzystobiały, kowalny, lekki metal"

    https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/glin;3905806.html


    Każdy sobie będzie stosował co chce, chodzi o to, by był wybór, tymczasem tego wyboru niestety brakuje w wielu produktach kosmetycznych ( na wielu nawet nie ma podanego składu) i żywieniowych ( co gorsza) a producenci, czy sprzedawcy też wprowadzają w błąd (do do sprzedawców, to nie wiem czy celowo, czy nieświadomie)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. PS.

    "Obecność w jakimś związku chemicznym określonego pierwiastka nic nam nie mówi o tym, na ile ten związek chemiczny jest niebezpieczny."

    Często nie ma badań a wprowadza się na rynek produkt, który dopiero po jakimś czasie okazuje się niebezpieczny.
    Jest cała masa takich składników kosmetyków na rynku, dopuszczonych do stosowania i sprzedaży, niektóre nawet mimo że wiadomo iż są niebezpieczne, jak np. triclosan, który wywołuje raki skóry z czerniakiem włącznie, jak pokazały badania, a który przez ileś lat używałam w antybakteryjnym żelu do mycia ciała ( który był przez producenta nazywany eko i naturalny bo miała w składzie naturalne tez składniki), nie będąc świadoma tej szkodliwości, i nie wiadomo czy nie przypłacę tego zdrowiem.

    Dzisiaj trzeba być mega uważnym.

    Co do glinu to od dawna był używany w tej formie minerału ale tylko do tamowania drobnych krwawień jak się ktoś akurat zaciął przy goleniu, przez mężczyzn...to mi też dało do myślenia, że nie używano go jako antyperspirantu wtedy, mimo że ludzie się też pocili. Czy nikt na to nie wpadł, czy może oni mieli wiedzę.....

    OdpowiedzUsuń