Okrutny dylemat - czyli relacja w internecie
Kiedy ktoś z kim się przez długi okres czasu rozmawiało, kto stał się w jakiś sposób bliski, nagle z dnia na dzień znika, mimo, że na wstępie obiecał się pożegnać, gdyby chciał zakończyć znajomość, człowiek zastanawia się wtedy co się stało...
Mija miesiąc za miesiącem, jeszcze się czeka , myśli, że może stało się coś złego i wylądował w szpitalu, że może ma jakieś kłopoty i nie ma na razie siły na kontakt, albo bierze pod uwagę możliwość, że po prostu okazał lekceważenie, bo dla niego człowiek po drugiej stronie łączy to ktoś nie wart szacunku i przyzwoitego potraktowania....
Rodzi się dylemat, czy uznać za prawdę pierwszą obawę, czy może drugą przypuszczalną wersję takiego zachowania...
Świadomość człowieka, który "zostaje" i czeka, broni się długo przed drugą opcją, jest ona odpychana, bo dewastuje wiarę w tego drugiego człowieka, który nam się podoba i w którego wierzyliśmy, a co za tym idzie niszczy wiarę w innych ludzi również na przyszłość, rujnuje także obraz samego siebie....
Dla świadomości człowieka lepiej jakby ten, kto zniknął, leżał w tym szpitalu, wtedy zachowuje nienaruszony dobry obraz tego człowieka, taki jaki sobie przez te lata rozmów i spotkań wirtualnych ( a przecież realnych) stworzyła , zachowuje też dobry obraz siebie.
Z drugiej strony tę myśl się odpycha, bo przecież lubi się tego człowieka i chciało by się by był zdrowy i bezpieczny....
Okrutny dylemat...
Mówią, że dane miejsce powinno się pozostawiać co najmniej w tak dobrym stanie w jakim się zastało. Myślę, że można to też odnieść do relacji z ludźmi, a może zwłaszcza powinno się odnieść do ludzi, bo ludzie mają serca nie zawsze z kamienia....