16 kwi 2015

Jadalne rośliny ozdobne z własnego ogrodu - 1. Nasturcja

Jadalne rośliny z własnego ogrodu - 1. Nasturcja



Posiadając przydomowy ogródek możemy nie tylko cieszyć się z kolorowych kwiatowych dywanów , ale także skorzystać z ich potencjału spożywczego, leczniczego czy kosmetycznego. Nadeszła wiosna i czas wysiewów nasion w ogródku. Warto pomyśleć o takich kwiatach, które latem pojawią się na stole nie tylko w wazonie lecz też na talerzu. 

Będę tutaj sukcesywnie przedstawiać te rośliny ozdobne.

NASTURCJA

 


Roślina jednoroczna, o długich płożących łodygach. Liście ma tarczowate, zaokrąglone. Kwiaty w kolorze od żółtego do ciemnopomarańczowego, w kształcie płaskiego kielicha z charakterystyczną "ostrogą". Owoc to podwójna rozłupnia. 

Nie dość , że ładnie wygląda i smaczna to warto ją sadzić choćby dlatego, że odciąga mszyce od warzyw w ogrodzie, bo bardzo ją lubią i tam gdzie rośnie, bardziej interesują się nią niż innymi roślinami np. warzywnymi.


Wysiew: koniec kwietnia lub w maju do gruntu
               w rozstawie 30-40 x 25 cm.

Zbiór : liście młode wiosną
             kwiaty od maja do jesieni,
             zielone owoce - sukcesywnie, w miarę 
             przekwitania kwiatów


  • Surówka z liści ( lub/i kwiatów ) nasturcji :

          W równych porcjach zmieszać umyte i posiekane:
          
          - świeże młode liście nasturcji 
          - liście dziko rosnącej jasnoty białej ( tzw. "głucha pokrzywa" ) 
          - mięta pieprzowa 
          - melisa 
          - pietruszka 

          Polać oliwą, doprawić do smaku sokiem z cytryny, solą i pieprzem.
          Do surówek można też dodawać kwiaty nasturcji, mają lekko pikantny smak.


  • "Kapary" z owoców nasturcji: 

     

    Młode i niedojrzałe ( zielone) owoce nasturcji marynujemy w zalewie octowej, takiej samej    jaką się przygotowuje do marynowania ogórków. Tak spreparowane zastąpią nam kapary  ( oryginalne kapary to przyprawa w kuchni śródziemnomorskiej ) 
    Można je dodawać również do sałatek warzywnych czy sosów, ryb i mięs, do kanapek i przekąsek, potraw z jajek, ale w niewielkich ilościach bo mają dość ostry smak i zapach.

     - zielone owoce nasturcji
     - 100 ml octu , najlepiej winny lub jabłkowy, jeśli ktoś woli łagodniejszy smak, lub zwykły   
                      jeśli silniejszą marynatę 
     - listek laurowy
     - kilka ziaren pieprzu
     - ze 2 ziarna ziela angielskiego
     - kilka ziaren gorczycy 
     - 2-3 goździki
     - troszkę soli 
     - odrobina cukru ( ja nie używam )
      
    Owoce nasturcji myjemy, gotujemy 10 minut w osolonej wodzie. Wodę odlewamy, owoce      przekładamy do słoiczka.
    Do 1/4 szklanki wody wlewamy octu, dodajemy przyprawy i gotujemy zalewę. Zalewamy nią owoce nasturcji. Zakręcamy słoik i wekujemy 15 min.
   
  • Sos z owoców nasturcji:  

     

    Na rozgrzaną oliwę lub olej wrzucamy 20-25 owoców nasturcji, 3 ząbki czosnku, małą skrojoną w kostkę cebulkę, można odrobinkę pieprzu czarnego i nieco majeranku. Następnie dodajemy wodę i dusimy pod przykryciem. 
    Owoce po uduszeniu rozgniatamy dokładnie, po odparowaniu wody dodajemy śmietanę, zagotowujemy wszystko i mamy sos.

    Wersja z pomidorami:
     
    Pod koniec duszenia można dodać pokrojone w drobną kostkę i podsmażone wcześniej do formy przecieru pomidory.

    Możemy włożyć w słoiczki i zawekować ( 10-15  minut) wedle potrzeb.

    Używać do pulpetów, mięs, ryb, gulaszu, zapiekanek, sera żółtego i do czego kto woli wedle smaku. 

Dlaczego warto jeść?

 

Zawiera prowitaminę A, witaminę C i sole mineralne ( najwięcej żelaza)jest silnie bakteriobójcza i grzybobójcza.


c.d.n 


 
Z tego cyklu - Malwa ogrodowa > TUTAJ 

Mój Guru - Świeczuszka

Mój Guru - Świeczuszka


Jakoś tak mi się w życiu plecie, że w momencie kiedy tracę wiarę w ludzi, nadzieję na coś dobrego, Ktoś, myślę, że Bóg nie pozwala mi jej utracić i przysyła człowieka, który mi tę cząstkę wiary i nadziei znów przywraca.
Tak było i tym razem całkiem niedawno, kiedy zmęczona kolejnym zakrętem i prawie trzyletnią walką z przewlekłą chorobą ( również sama ze sobą, bo z własnymi słabościami było mi czasem już trudno wytrzymać), użeraniem się z codziennym życiem ( w tym brakiem pracy zarobkowej ), próbami poradzenia sobie z dołem i  kryzysem wartości spowodowanym zawiedzioną miłością ( ta męska "miłość" mnie opuściła w momencie, gdy życie zwaliło mi się na łeb i przestało być lajtowo bo zrobiło się za trudno i może była za słaba albo ktoś był za słaby..choć jednocześnie została we mnie ta moja nadal czysta i naiwna...z czym ciężko było sobie poradzić zwłaszcza jak trzeba sobie jednocześnie radzić z trudną rzeczywistością ) spotkałam wirtualnie drugiego człowieka.
Los zetknął nas ponownie po czterech czy pięciu latach ( przypadek? ). W wielogodzinnych wieczorowo-nocno-porannych rozmowach przez komunikator, nie traktował mnie jak ofiarę gwałtu, która "sama jest sobie winna", że założyła krótką spódniczkę....nie wbijał w poczucie winy, nie słuchał jak natrętnej muchy jednym uchem wpuszczając drugim wypuszczając, nie porównywał, nie dawał nieadekwatnych do mojej sytuacji pseudo-rad z pozycji innego "stołka", nie dyskredytował moich uczuć, pozwalał wybrzmieć emocjom.
Podzielił się własnym doświadczeniem i poczułam, że jestem rozumiana. To bezcenny DAR.
Rozjaśnił mi parę rzeczy odnośnie mojej sytuacji i mojego stanu, zainteresował naszymi korzeniami, wiedzą przodków, z której ocalałymi fragmentami warto się zapoznać.
Zapaliłam też "świeczuszkę" pamięci, która gdzieś tam w dali spokojnie się świeci, dla tej części mojej miłości, bo idiotycznie było by się wypierać, że jej nie było albo, że to co było, było nieważne, mniej ważne, albo że nie dawało mi szczęścia i zapomnieć o tym. Pomyślałam, że może to co przyniosło ból okaże się jednak dobre, że stało się po coś ( w co czasem trudno uwierzyć jak się ten smutek jednak czuje ) 

Już podziękowałam :)