Intercyza - brak zaufania czy dowód miłości?
W dyskusjach o relacjach męsko - damskich, gdy padają jakieś przykłady dotyczące intercyzy słyszy się "święte" oburzenie, z jednej strony, że jak ktoś zrywa związek z powodu wymagania podpisania intercyzy przez druga osobę to znaczy że leciał na kasę, z drugiej strony, że jak można wymagać intercyzy jak się kogoś kocha....
Kto ma rację?
Czy to, że ktoś rezygnuje ze ślubu, bo osoba, która go podobno kocha wymaga podpisania intercyzy musi zawsze oznaczać, że leciał tylko na kasę?
No nie, to nie jest oczywiste ale o tym później...
Bo czym jest intercyza?
Jest umową majątkową zwieraną przed ślubem lub po ślubie. W świadomości większości kojarzy się z wyłączeniem praw jednej osoby do majątku drugiej... ale to nie do końca prawda, mało kto świadomy jest tego, że istnieją różne jej rodzaje :
- wyłączająca wspólność majątkową :
- rozdzielność majątkowa całkowita - gdy nie ma majątku wspólnego w
małżeństwie, są tylko oddzielne. Daje swobodę w zarządzaniu swoim
majątkiem oraz możliwość ograniczenia odpowiedzialności za
zobowiązania małżonka. Jednocześnie brak zabezpieczenia
majątkowego dla małżonka, który nie osiąga dochodów lub ma dochody
znacznie niższe.
- rozdzielność z wyrównaniem dorobków - czyli zabezpieczeniem
materialnym osoby ( w przypadku rozwiązania rozdzielności lub
rozwodu ) która z przyczyn wykonywania obowiązków
rodzinnych lub np. choroby czy innych okoliczności nie mogła
powiększać swojego majątku.
Umowa taka jest dla osób, które w trakcie małżeństwa nie
posiadają
majątku wspólnego i są w pewnym sensie niezależne, ale po
ustaniu
wspólności chcą równo podzielić się majątkiem ze współmałżonkiem.
Ustawodawca chcąc zwykłą rozdzielność majątkową uczynić bardziej
sprawiedliwą wprowadził od 2005 r do kodeksu rodzinnego i
opiekuńczego nowy rodzaj intercyzy, po to żeby niejako zachować
"zalety" i uniknąć "wad" całkowitej rozdzielności majątkowej..ale to tylko
w teorii...praktyka w przypadku rozwodu praktycznie nie daje szans
małżonkowi, który ma trudniejszą sytuację finansową, więc jak wyżej
- ograniczająca wspólność majątkową - na zasadzie "mieć ciastko i zjeść ciastko"...polega na wyłączeniu ze wspólności majątkowej niektórych składników majątku wspólnego
- przywracająca wspólność majątkową - przywraca wspólność majątkową ustawową, czyli majątek zdobyty przed ślubem jest oddzielny a zdobyty po ślubie wspólny
- rozszerzająca wspólność majątkową - możliwość rozszerzenia wspólności majątkowej na przedmioty majątku odrębnego uzyskane przed ślubem, w celu ułatwienia decydowania o bycie rodziny, nie można jednak rozszerzyć wspólności majątkowej na pewne przedmioty -
np. przedmioty darowizny,spadku, przedmioty niezbywalne.
W dyskusjach zdania podzielone ( o czym pisałam wyżej ) najczęściej dotyczą pierwszego rodzaju intercyzy czyli wyłączającej wspólność majątkową.
Moje pytanie brzmi, jeśli ktoś kogoś kocha, jest kochany, oboje planują i są świadomie zdecydowani na ślub i wspólne życie NA DOBRE I NA ZŁE to po co komu takiego rodzaju czy podobnego, intercyza?.....
Co prawda wykładowczyni ze studiów, która wykładała mi elementy prawa rodzinnego, mówiła że miłość miłością a życie życiem i zabezpieczenia prawne zabezpieczeniami, że warto podejmować kroki prawne na "wypadek"....ale tylko częściowo się z tym zgadzam.
Zakładam bowiem, że ślub to przysięga a przysięga to świadome zobowiązanie a zobowiązań się dotrzymuje, a jak nie jest się w stanie dotrzymać z jakiś przyczyn i nadchodzi ten "wypadek" to przecież ten drugi człowiek jest ważny, był z nami, ofiarowywał coś, był dla nas ważny a my dla niego ( a przynajmniej tak powinno być, no chyba że motywacje ślubu były inne) .
Dlatego zabezpieczenie jak najbardziej jest potrzebne by służyło obu stronom, związkowi i rodzinie ale wtedy jest to zabezpieczenie przed czynnikami zewnętrznymi w celu ochrony współmałżonka ( formalnego czy nieformalnego ) i rodziny. To coś jak mur obronny przed krzywdą z zewnątrz.
Jeśli natomiast takie "zabezpieczenia" podejmuje się przed własnym przyszłym współmałżonkiem, obecnym lub nawet nieformalnym "na wypadek", to niejako z góry zakłada się, że ten "wypadek" nastąpi a to nie jest dobry start. Bo w razie jakiegoś kryzysu przy takim założeniu, nie będzie się robić wszystkiego by wyjść z sytuacji kryzysowej tylko pójdzie się na łatwiznę i "rozwiąże" związek...
Wydaje mi się, że ludzie którzy nie robią takiego założenia ( że w razie czego wezmę rozwód ) bardziej się starają w sytuacjach trudnych by je rozwiązać razem, nie rezygnują tak łatwo tylko pokonują przeszkody i są bardziej skłonni pracować nad relacją niż ją porzucać.
Moim zdaniem jeśli komuś zależy na intercyzie w formie korzystnej tylko dla jednej ze stron a dla drugiej niekorzystnej ( tak się dzieje w przypadku gdy jedna z osób jest zasobniejsza materialnie a druga nie dorównuje materialnie z różnych przyczyn ), to przede wszystkim należało by się zastanowić dlaczego jej chce....
Pewien facet powiedział :
"ktoś chce zabezpieczyć majątek a ten drugi się na to zgadza"
Ja pytam: przed kim zabezpieczyć?
Przed osoba kochaną i kochającą? Najbliższą z którą chce się spędzić resztę życia?....
Mnie by przyszło do głowy że ukochana osoba mi nie ufa...że nie ufa samemu sobie, że nie jest do końca pewna, że chce ze mną być na życie skoro potrzebuje się "zabezpieczyć", że w sumie to postrzega mnie jako potencjalnego wroga, który go będzie chciał ograć i którego on chce ograć.... tylko po co brać ślub z wrogiem?....
Co innego zabezpieczyć majątek dla tej osoby i dla rodziny, czyli dzieci przed czynnikami z zewnątrz, którą to możliwość daje intercyza rozszerzająca wspólność majątkową. Ewentualnie w przypadku ( tak jak u moich znajomych ) gdy jedna osoba sprawuje odpowiedzialne stanowisko, gdzie podpisuje lojalkę i przez intercyzę o rozdzielności majątkowej zabezpiecza rodzinę przed ewentualnymi długami czy przekrętami które ktoś zrobi w firmie a spadnie to na jego konto....
Inne aspekty dążenia do rozdzielności majątkowej, to może chęć zyskania władzy, kontroli nad osobą skromniej sytuowaną finansowo poprzez ograniczenie jej dostępu do zasobów. Myślę, że tak też bywa a nawet to obserwuję i bez spisywania intercyzy.
Możliwe, że jest to też obawa przed utratą "wolności", niezależności i chce sobie ją zabezpieczyć intercyzą co ma związek z zachowaniem kontroli i władzy, tyle, że wtedy to chyba źle rozumiana wolność. ( może dlatego tak wielu mężczyzn się nie żeni tylko ciągnie związki latami, bo "papier im nie potrzebny" albo nie są pewni, że to "ta" osoba ale na ten temat w innym poście ) .
Jeśli ktoś ma takie obawy jak powyżej i nie jest sobie w stanie z nimi poradzić to powinien o nich porozmawiać z drugą osobą....a ktoś od kogo wymaga się podpisania intercyzy, powinien zastanowić się dlaczego ...bo np. ja bym nie chciała sypiać z "wrogiem"....ani wychodzić za mąż za kogoś komu nie do końca ufam czy nie do końca jestem pewna, że to ta właściwa osoba...ani za kogoś kto mnie postrzega w kategoriach " jak nie ta to inna" lub bierze pod uwagę ewentualny rozwód... bo taki człowiek jest niepewny.
Pamiętam jak dla "byłego", ( o czym się dowiedziałam po dłuższym czasie od momentu jak mnie opuścił....) okazywanie czułości na co dzień, przez wsparcie, zrozumienie, wyrozumiałość,cierpliwość, drobne czułe gesty jak pocałunki przed
wyjściem do pracy i po powrocie i inne tego typu zachowania , które dla
mnie nie są przeznaczone dla każdego, tylko właśnie są sposobem na okazywanie
uczucia tej jednej osobie, dla niego jak się potem okazało są tylko
wymianą barterową i rytuałami, przeznaczonymi dla każdej kobiety, z którą będzie mieszkał czy
sypiał, bez znaczenia czy ją kocha czy nie...
Na pytanie co w takim razie jest dla niego wyrazem miłości do kobiety odpowiedział :
"Małżeństwo ze wszystkimi bzdurami typu wspólne konto itd."
... a jest to facet, który zawsze preferował oddzielne konta i własne pieniądze, w różny pokrętny sposób
to uzasadniał...aż w końcu wyszło szydło z wora jak myśli naprawdę.
Może tak to wygląda ... tam gdzie jest ważniejsza kasa, wygoda, wykorzystywanie władzy, zazwyczaj chyba nie ma miłości.