23 maj 2017

Góry Świętokrzyskie cz.1 - czego "turysta" nie zadepcze... - wehikuł czasu

Góry świętokrzyskie cz. 1- czego "turysta" nie zadepcze... - wehikuł czasu



Góry Świętokrzyskie to jedyne góry, w które jeździłam też samotnie.

Przypomniał mi się w związku z tym dowcip:

Na szlaku turystycznym w Puszczy Świętokrzyskiej do podziwiającej piękno natury, młodej kobiety, podchodzi jąkała i pyta:

- Cz-czy pa-pani się pu- puszcza....

Dostał z całej siły po twarzy, ale niezrażony kończy:

- pu-puszcza świętokrzyska po-podoba?


Co prawda takiej przygody nie miałam, ale miałam inne.

To najstarsze góry w Polsce, a jednocześnie najniższe, dlatego w sam raz dla kogoś kto ma lęk wysokości. Nie ma też raczej na szlakach turystycznych, takich otwartych przestrzeni z przepaściami, których można było by się bać. Dawałam więc radę sama.
Góry obrośnięte nie tylko puszczą jodłową, którą tak  się zachwycał Żeromski, ale także legendami, z tajemniczymi miejscami, oraz ważnymi i nie do końca wyjaśnionymi śladami naszej słowiańskiej przeszłości.

Dzięki swojemu wiekowi, mają sporo ciekawych, wartych zobaczenia miejsc, z odkryciami na skalę
europejską. Miejsc, których nie popularyzowałam, ze względu na to, że nie są chronione w sensie pilnowane, a wiele ludzi zwyczajnie nie potrafi się odpowiednio zachowywać wobec przyrody czy zabytków. 
Mówiłam o nich dotąd jedynie tym znajomym, o których wiem, że są w stanie je uszanować.
Dla niektórych miejsc, im mniej "turystów" tym lepiej niestety....

Bywałam w tych górach co jakiś czas i z roku na rok ze smutkiem stwierdzałam, że w miarę coraz większej promocji regionu przez władze poszczególnych gmin, ważne historycznie, geologicznie, przyrodniczo miejsca są coraz bardziej niszczone i demolowane przez bezmyślnych, zadufanych w sobie "turystów" , bo dzisiaj trafiają tam, gdzie wcześniej trafić nie mogli, ponieważ nie było informacji w internecie ( znajdywał ją tylko ten naprawdę zainteresowany miejscem, czy daną dziedziną, a nie ktoś przypadkowy), lub/i nie było oznaczeń w sensie tablic informacyjnych na danym terenie.

Dlatego np. ja, jako ta prawdziwie zainteresowana, trafiłam w dane miejsce już tylko dwa lata po odkryciu przez naukowców, kiedy nawet miejscowi nie wiedzieli jak tam trafić, a wielu wcale o nim nie wiedziało. Spędziłam godzinę w lesie by do niego trafić, a gdy już trafiłam to było dla mnie niczym odkrycie budowli Majów w meksykańskiej dżungli. Idziesz lasem, idziesz, idziesz, brniesz w trawach po pas, w których czają się żmije, szukasz, błądzisz aż wreszcie....Jest! A wokół dzikość, cisza, spokój, ani żywego ducha.

Za kolejne dwa, czy trzy lata, dzięki tablicom informacyjnym oraz reklamowaniu danego miejsca w internecie, trafić mogli już tam wszyscy zainteresowani i niezainteresowani, tudzież wszystkie wycieczki szkolne itd. Zysk dla gminy raczej żaden, bo przyjezdni nawet pewnie nie robili zakupów w miejscowym sklepie spożywczym, nie było tam też właściwie żadnej infrastruktury noclegowej, a skutek dla odwiedzanego miejsca kiepski.

Efektu  można się domyślać. Kiedy wróciłam w tamto miejsce trzeci raz , płakać mi się chciało na to co zobaczyłam.
Takich miejsc było trochę w Polsce i może jeszcze są, również w innych krajach, ale niestety teraz "turyści" docierają już prawie wszędzie, dzięki nowym technologiom i skłonności ludzi do ekshibicjonizmu podróżniczego ( jak ja to nazywam ). 
Uważam, że nie wszystko warto ujawniać, popularyzując jednocześnie w medium masowym jakim jest internet. Niektóre miejsca i wrażenia z nich lepiej zostawić dla ludzi, o których wiemy, że są turystami a nie "turystami",  z szacunku do tych miejsc i dziedzictwa kulturowego, przyrodniczego.

Postawy takich "turystów" są szkodliwe również dlatego, że w końcu doprowadzają do ograniczania wstępu, czy możliwości bardziej bezpośredniego podziwiania jakiegoś miejsca czy zabytku, lub zrobienia ogrodzenia i wprowadzenia opłat za wstęp, na czym cierpią ci turyści, którzy potrafią te miejsca uszanować. 
Spotykałam się  z tym w Polsce, jak i za granicą, że wprowadzono zakaz wstępu, albo zaczęto pilnować obiektu/ miejsca i brać opłaty za wstęp. A przecież tak nie powinno być, bo to nasze wspólne dziedzictwo i każdy bez względu na stan posiadania powinien mieć  prawo dostępu do niego. Staje się to niemożliwe dzięki z jednej strony "turystom", z drugiej może pazerności władz samorządowych.

Jak było by pięknie, gdyby takie miejsca były dostępne w naturze, tak jak zastali je badacze, bez żadnych opłat i ograniczania i ogrodzeń...tyle że przy "turystach" to niemożliwe. 
Czego taki "turysta" nie zdepcze to przetrwa, albo przetrwa jedynie w muzeach.


Inne posty z Gór Świętokrzyskich:

17 maj 2017

Wyciąg z kwiatów kasztanowca - pomoc w bólach mięśni

WYCIĄG Z KWIATÓW KASZTANOWCA

pomoc w bólach mięśni




Kasztanowiec to drzewo dobrze znane z parków. Pięknie kwitnie w maju.
Kwiaty kasztanowca są bogate we flawonoidy, m.in. rutynę, kwercytynę oraz kumaryny i garbniki.

Od dawna stosuję domowy wyciąg z kwiatów kasztanowca, który pomaga mi na bóle mięśni kręgosłupa a jest prosty w wykonaniu.

Wystarczy w maju gdy kwitną kasztanowce, nazrywać trochę białych kwiatów ( nie obrywamy wszystkich z drzewa ), umyć, zalać spirytusem w proporcji : 1 - 2 części kwiatów lub więcej i 5 części alkoholu.
Postawić w ciemnym miejscu aż  "naciągnie" i osiągnie jasno brązowy kolor.

Do zastosowania zewnętrznego na wszystkie bóle mięśni.

Kwiaty kasztanowca wchodzą też w skład mieszanki ziołowej "Rektosan" Herbapolu, uzywanej w leczeniu żylaków odbytu.

Kasztanowiec ma wiele innych właściwości i zastosowań o czym napiszę wkrótce.




I pamiętajcie nie zrywać wszystkich kwiatów z drzewa, zostawcie trochę też dla innych ludzi przede wszystkim tych chorych, albo biedniejszych od Was i przede wszystkim dla pszczół czy innych owadów. Poza tym z kwiatów powstają owoce czyli kasztany, które mają lepsze właściwości leczniczne niż kwiaty, więc zrywając wszystkie kwiaty pozbawiacie się lepszego specyfiku.

Generalnie przyjmuję zasadę, że jeśli coś z natury, czego potrzebuję dla zdrowotności mogę zastąpić czymś, czego  na łąkach, w lasach czy drzewach, jest więcej w danym regionie/miejscu, to zastępuję, żeby nie uszczuplać danego gatunku rośliny w naturze ( bo jak zbieramy kwiaty to nie postana owoce i nasiona, jak zbieramy kłacza to nie wyrośnie na kolejny rok i z roku na rok będzie mniej az zniknie w ogóle).

Efektem takich działań jest to, że roślina, która np. na danym rośnie w większych ilościach w końcu zanika, bo nie dośc że jest jej mało to jeszcze jest niszczona przez snobistyczne żądze posiadania....

Stanowiska takich roślin zanikają w tych regionach Polski, gdzie i tak w marnych ilościach występowały, np. na obrzeżach miast. Ludzie naprawdę ich potrzebujący ( chorzy lub/i biedni), nie mogą potem z nich skorzystać bo nie mają jak.



Jesli korzystacie z roślin rosnących w naturze, których jest mało, to sadźcie je albo w swoich ogródkach jak macie możliwość, albo zbierajcie nasiona i rozsiewajcie w innych miejscach na łąkach i w lasach, albo sadźcie sadzonki. Za rok, dwa będziecie mogli z nich także korzystac jak i inni ludzie i zwierzęta a dana roślina w regionie nie zginie. 
Czyli bierzcie ale i dawajcie od siebie.


Ćwiczenia na bóle kręgosłupa i poprawę jego stanu:

ćwiczenie 1 - ZOBACZ
ćwiczenie 2 - ZOBACZ








12 maj 2017

Teide, szczyt na który nie weszłam - wehikuł czasu 2009 r. - Teneryfa

Teide, szczyt na który nie weszłam -wehikuł czasu 2009 r.-Teneryfa


Post z dedykacją dla S. 

Podczas pobytu na Teneryfie, jednym z miejsc zwiedzania miał być Pico del Teide, czynny wulkan pośrodku wyspy. 
Jest on najwyższym szczytem w Hiszpanii i jednocześnie najwyższym na oceanie atlantyckim, liczy 3718 m.nad poziom morza, i od swojej podstawy na dnie morza - 7500 m.
Sam wulkan i obszar kaledery wokół niego należy do parku narodowego. Kaledera to zagłębienie , które tworzy się na skutek erupcji wulkanu, jest ona też jedną z największych na świecie i ma 15km średnicy. Aż strach wyobrazić sobie co się dzieje jak taki wulkan wybucha... Ostatnia erupcja miała miejsce w 1909r. 

Teide ma charakterystyczny kształt, taki, jaki pewnie każdemu kojarzy się z wulkanem - stożka, który powstał na skutek szybkiego zastygania wydobywającej się podczas erupcji lawy, tworzącej coraz wyższe "piętra".

Prawie na sam szczyt można wjechać kolejką linową Teleferico ( TUTAJ )
Na sam szczyt wulkanu nie można sobie ot tak wejść. Potrzebne jest zezwolenie, które załatwia się wcześniej na konkretny dzień i godzinę ( bez opłat ) > TUTAJ
W styczniu czy lutym trasa może być zamknięta, ze względu na warunki atmosferyczne.

Niestety tzw. siła wyższa stanęła nam na drodze, najpierw przeziębienie dopadło mojego towarzysza podróży, potem po wędrówce w wilgotnym i zimnym lesie Gomery mnie dopadło zapalenie gardła. 
Tym sposobem mieliśmy dwa, trzy dni w tzw. "plecy" pod względem czasowym, więc musieliśmy zrezygnować z wycieczki na Teide, również z braku kondycji fizycznej, głównie już wtedy mojej, bo za słaba byłam przez tę infekcję, a jednak znaczna wysokość, rozrzedzone powietrze, opary wydobywające się z krateru, duża zmiana temperatury ( nad morzem kilkadziesiąt stopni , w górach nawet do kilku stopni i wiatr ), to spory wysiłek dla organizmu.

Nie wybraliśmy się tam, z myślą, że jeszcze kiedyś tu wrócimy.

Odlatując zobaczyłam tylko majestatyczny wierzchołek nad morzem chmur, podświetlony zachodzącym słońcem...
Ja już nie wróciłam.








6 maj 2017

Sentencja ze snu

Sentencja ze snu


Śniło mi się dzisiaj... Byłam w jakimś muzeum ale "od kuchni", byli jacyś mężczyźni w średniowiecznych strojach historycznych. Jeden z nich zwrócił na mnie uwagę i chciał mnie gdzieś zaprosić. Spytałam, czy nie będzie mu przeszkadzać, że jestem trochę smutna. Powiedział:

- Smutek kobiety jest polem do działania dla mężczyzny, by móc zamienić go w radość.



Ciekawe ile współczesnych, realnych, mężczyzn ma takie podejście....