Jeden dzień w Zwierzyńcu cz.2 - wehikuł czasu 2015
> Tutaj część 1
Po relaksie na kajaku, wybrałyśmy się spacerkiem w kierunku drugiego jeziorka "Echo", zwiedzając po drodze.
Dochodzimy do zabytkowego układu "wodno- pałacowego", gdzie powstał niedawno park z alejkami i przerzuconymi przez zbiorniki wodne drewnianymi mostkami, tzw. Zwierzyńczyk.
Miejsce, które za jakiś czas, jak urosną dopiero co wsadzone drzewa będzie jeszcze bardziej urokliwym.
Niestety 4 hotspoty, jak dla mnie, dyskwalifikują to miejsce jeśli chodzi o wypoczynek. Głupawka technologiczna nie zna granic....
Miejsca, które powinny być odskocznią od nagromadzenia szkodliwych fal radiowych w miastach, w budynkach pracy i zamieszkania , powinny być bezpieczne zdrowotnie, sprzyjać odnowie biologicznej ludzi , zmieniają się przez nieświadomość (?) decydentów , w miejsca, które obciążają organizm ludzki jeszcze bardziej.
Do tego 16 kamer, uzasadnionych zachowaniem bezpieczeństwa ( czyli jak zwykle ) plus dwa punkty " pomiaru przepływu ludności" ( Jakiego rodzaju? Nie wiem ...) uzasadnione chęcią wiedzy, ile turystów odwiedza miejsce, pachną mi wdrażaniem systemu kontroli obywateli. ( nie, nie mam fobii ani nie jestem zwolenniczką "teorii spiskowych" )
Plusem jest natomiast to, że decydenci zdecydowali o wybudowaniu przyłączy światłowodowych w najnowocześniejszej technologii FTTH, bezposrednio doprowadzonych do domów, instytucji na terenie miejscowości ( na razie internet, planowane jest później rozszerzenie o TV i telefonie ), a to bezpieczniejsza dla mieszkańców technologia niż radiowa. w
Dlaczego gdzie indziej tak nie jest? Tym bardziej, że są na to programy unijne.
Na wodzie instalacje twórców w ramach jakiegoś festiwalu sztuki. ( prawa fotka poniżej )
Renesansową ideę "willi" postanowił zrealizować w tym miejscu, kanclerz wielki koronny Jan Zamoyski, który kupił tereny pokryte puszczą (wówczas jeszcze nie nazwane Zwierzyńcem) w dolinie Wieprz i potoku Świerszcz.
Termin "willa" należy rozumieć jako harmonijne połączenie budynku siedziby z naturalnym krajobrazem, w tym przypadku obejmował drewnianą rezydencję ( dzisiaj już nieistniejącą) połączona z ogrodami w stylu włoskim , wraz z układem wodnym, położona w miejscu dającym kontakt z naturą. Istotnym elementem było utworzenie ogrodzonego rezerwatu zwierząt, czyli Zwierzyńca (w 2 poł. XVI w. miał 30km długości ).
Nie wiadomo w jakim stopniu Zamoyski zdołał swoją wizję zrealizować, po śmierci zgodnie z jego wolą pomysły te były realizowane przez następców m.in przez Tomasza Zamoyskiego.
Obecna rewaloryzacja tego terenu odnosiła się do stanu z czasów III Ordynata Jana Zamoyskiego "Sobiepana" i jego żony Marysieńki ( późniejszej żony króla Jana III Sobieskiego )
W latach 1741 -1747 za rządów VII Ordynata Tomasza Antoniego Zamoyskiego, w miejscu pawilonu na wyspie stanął kościół pod wezwaniem św. Jana Niepomucena. Jego wnętrze w całości pokryte zostało polichromiami przypisanymi Łukaszowi Smuglewiczowi.
Nowe oficyny zostały wzniesione na przełomie XVIII i XIX w. przez Aleksandra Augusta Zamoyskiego, następnie Tomasz Stanisław (XIV Ordynat ) nadbudował piętro na oficynie północnej, zmienił dachy. W tej formie przetrwały do dzisiaj. Zachowały się również elementy małej architektury stanowiące wyposażenie romantycznego ogrodu: połamane kolumny, kamienne ławy. kamienny sarkofag na wyspie za kościołem.
Dalej za muzeum przechodzimy obok drogowskazu z tabliczkami informacyjnymi, " dokąd i jak daleko", by minąć piętrowy ciekawy drewniany budynek z charakterystyczną drewnianą werandą, siedzibę dyrekcji Roztoczańskiego Parku Narodowego. Wzniesiona została na wzgórzu w latach 1880 - 1890 w stylu szwajcarskim.
W końcu wchodzimy w leśną część miejscowości i dość szerokim traktem leśnym udajemy się w kierunku jeziorka Echo. Jest już późne popołudnie, w cieniu drzew przyjemnie chłodniej.
Docieramy na miejsce. Jest plaża z żółtym pisakiem, mało ludzi. Cień.
Siadamy, zrzucam ubranie i wchodzę do wody. Zaskakuje mnie jej temperatura, ciało pamięta jeszcze poprzednią kąpiel w chłodnej wodzie zalewu Rudka. Woda czysta, cieplutka jak w wannie, dawno nie było mi tak przyjemnie :)
Szkoda że tak krótko, bo ledwo zdążyłam wyschnąć i już trzeba było wracać.
Z powrotem jeszcze raz przechodzimy obok kościółka na wodzie, mijając drewnianą małą dzwonnicę i zmierzamy w kierunku stacji PKP, by wrócić do Zamościa.
Dochodzimy do zabytkowego układu "wodno- pałacowego", gdzie powstał niedawno park z alejkami i przerzuconymi przez zbiorniki wodne drewnianymi mostkami, tzw. Zwierzyńczyk.
Miejsce, które za jakiś czas, jak urosną dopiero co wsadzone drzewa będzie jeszcze bardziej urokliwym.
Niestety 4 hotspoty, jak dla mnie, dyskwalifikują to miejsce jeśli chodzi o wypoczynek. Głupawka technologiczna nie zna granic....
Miejsca, które powinny być odskocznią od nagromadzenia szkodliwych fal radiowych w miastach, w budynkach pracy i zamieszkania , powinny być bezpieczne zdrowotnie, sprzyjać odnowie biologicznej ludzi , zmieniają się przez nieświadomość (?) decydentów , w miejsca, które obciążają organizm ludzki jeszcze bardziej.
Do tego 16 kamer, uzasadnionych zachowaniem bezpieczeństwa ( czyli jak zwykle ) plus dwa punkty " pomiaru przepływu ludności" ( Jakiego rodzaju? Nie wiem ...) uzasadnione chęcią wiedzy, ile turystów odwiedza miejsce, pachną mi wdrażaniem systemu kontroli obywateli. ( nie, nie mam fobii ani nie jestem zwolenniczką "teorii spiskowych" )
Plusem jest natomiast to, że decydenci zdecydowali o wybudowaniu przyłączy światłowodowych w najnowocześniejszej technologii FTTH, bezposrednio doprowadzonych do domów, instytucji na terenie miejscowości ( na razie internet, planowane jest później rozszerzenie o TV i telefonie ), a to bezpieczniejsza dla mieszkańców technologia niż radiowa. w
Dlaczego gdzie indziej tak nie jest? Tym bardziej, że są na to programy unijne.
Na wodzie instalacje twórców w ramach jakiegoś festiwalu sztuki. ( prawa fotka poniżej )
Renesansową ideę "willi" postanowił zrealizować w tym miejscu, kanclerz wielki koronny Jan Zamoyski, który kupił tereny pokryte puszczą (wówczas jeszcze nie nazwane Zwierzyńcem) w dolinie Wieprz i potoku Świerszcz.
Termin "willa" należy rozumieć jako harmonijne połączenie budynku siedziby z naturalnym krajobrazem, w tym przypadku obejmował drewnianą rezydencję ( dzisiaj już nieistniejącą) połączona z ogrodami w stylu włoskim , wraz z układem wodnym, położona w miejscu dającym kontakt z naturą. Istotnym elementem było utworzenie ogrodzonego rezerwatu zwierząt, czyli Zwierzyńca (w 2 poł. XVI w. miał 30km długości ).
Nie wiadomo w jakim stopniu Zamoyski zdołał swoją wizję zrealizować, po śmierci zgodnie z jego wolą pomysły te były realizowane przez następców m.in przez Tomasza Zamoyskiego.
Obecna rewaloryzacja tego terenu odnosiła się do stanu z czasów III Ordynata Jana Zamoyskiego "Sobiepana" i jego żony Marysieńki ( późniejszej żony króla Jana III Sobieskiego )
W latach 1741 -1747 za rządów VII Ordynata Tomasza Antoniego Zamoyskiego, w miejscu pawilonu na wyspie stanął kościół pod wezwaniem św. Jana Niepomucena. Jego wnętrze w całości pokryte zostało polichromiami przypisanymi Łukaszowi Smuglewiczowi.
Idąc dalej, oglądamy Stary Browar zbudowany w latach 1802 -1806. początkowo warzono w nim piwa w stylu angielskim.
W czasie II wojny światowej, kiedy kontrolę nad nim przejął okupant została uruchomiona produkcja wód gazowanych. w 1970 r wszedł w skład Zakładów Piwowarskich.
o 2014 r. browar można zwiedzać ale niestety nie miałyśmy już na to czasu.
Po drodze mijamy Muzeum Roztoczańskiego Parku Narodowego, niestety już o tej godzinie zamknięte. Nie mniej jednak oglądamy wystawy utworzone przed budynkiem.
Jedną z nich są wnętrza krasnoludkowych domków, do których zaglądamy przez szyby.W końcu wchodzimy w leśną część miejscowości i dość szerokim traktem leśnym udajemy się w kierunku jeziorka Echo. Jest już późne popołudnie, w cieniu drzew przyjemnie chłodniej.
Docieramy na miejsce. Jest plaża z żółtym pisakiem, mało ludzi. Cień.
Siadamy, zrzucam ubranie i wchodzę do wody. Zaskakuje mnie jej temperatura, ciało pamięta jeszcze poprzednią kąpiel w chłodnej wodzie zalewu Rudka. Woda czysta, cieplutka jak w wannie, dawno nie było mi tak przyjemnie :)
Szkoda że tak krótko, bo ledwo zdążyłam wyschnąć i już trzeba było wracać.
Z powrotem jeszcze raz przechodzimy obok kościółka na wodzie, mijając drewnianą małą dzwonnicę i zmierzamy w kierunku stacji PKP, by wrócić do Zamościa.
0 komentarze :
Prześlij komentarz