Przekonania - jak myślisz tak potem tworzysz ( tytuł i post roboczy czyli zajawka)
Potrafię słuchać, więc słucham. Uważnie słucham, kobiet i mężczyzn. W tym co mówią widać ich przekonania. Rozwinę ten post z czasem.
Teraz przytoczę tylko przekonanie części ( mam wrażenie że większości tych, których spotkałam ) facetów odnośnie bliskości i kobiet.
"To nie jest strach przed bliskością, tylko instynkt samozachowawczy, zachowanie dystansu facetów wynika zupełnie z czegoś innego, mianowicie z faktu, że prędzej, czy później wybranka serca będzie chciała wykorzystać nasze słabe strony w trosce o "dobro związku" lub co gorsza " o nas samych".
Czyli w/g tego kto ma w głowie takie przekonanie, to "wszystkie kobiety są takie same", w dodatku " każda kobieta jest moim potencjalnym wrogiem, bo będzie chciała wykorzystać moje słabe strony jak się odsłonię" i że " lepiej się nie odsłaniać", czyli nie pokazywać jaki jestem naprawdę.....
Nasuwają mi się tutaj refleksje. Jedna to taka, że ci faceci ( albo kobiety, bo one też tak myślą ) zwyczajnie takie osoby spotykali w swoim życiu, więc nie znają niczego innego, albo nie wierzą, że może być inaczej, bądź zwyczajnie im tak wygodnie.
Druga to taka, że jednak to tylko racjonalizacja, tłumaczenie takie, bo właśnie chciało by się czegoś innego, ale nie spotkało się tego i brak wiary że się spotka, to trzeba sobie jakoś to wytłumaczyć, żeby mniej bolało , by za tym nie tęsknić.
Trzecia, że to racjonalizacja strachu przed zbliżeniem, rozumianym jako bliskość psychiczna i emocjonalna, przekazywanie pewnej prawdy o sobie, a nie jako "zwierzanie się".
Efektem takiego przekonania jest brak głębszej więzi w relacji, co po latach skutkuje stwierdzeniem że "miłość minęła" ( kolejne przekonanie , że miłość nie trwa długo ), co bardzo częste. Ludzie żyją nie razem, ale niejako obok siebie, każde ma swoje zajęcia i obowiązki, zbliża ich łóżko i dzieci i wspólne codzienne sprawy organizacyjne lub rozmowy o książkach (które są fajne ale z których niewiele dowiadujemy się o drugiem człowieku raczej) , nawet jeśli nie ma jakiś zawirowań, jest ok, to po "odchowaniu" dzieci niewiele zazwyczaj już ich łączy.
Wielu tak wybiera i mają oczywiście prawo. Słyszałam też, że "tak już jest", "tak już musi być" , "największe szczęście to dzieci a mąż/ żona, no cóż, musi być".
Daje to "święty spokój" , bo jak nie ma bliskości głębszej, to taka relacja jest nieco mniej wymagająca, bo mniej kosztuje pracy nad rozwojem własnym i relacją, a także wszystko po człowieku "spływa", jest bardziej obojętne emocjonalnie, bo się wielu rzeczy o tym drugim człowieku nie wie, co robi, jak myśli itd...
Ktoś coś zrobi, ale drugiemu o tym nie powie, bo ma przekonanie, że drugi "mógłby to wykorzystać przeciwko ", rodzą się tajemnice... Znałam kobietę, która usunęła ciążę poza plecami męża, on nawet o tym nie wiedział...To nie jedyny przykład tego, że ludzie z takim podejściem niewiele o sobie wiedzą. Częstym skutkiem bywa samotność we dwoje. O tym co boli, co siedzi wewnątrz rozmawia się z innymi zamiast z tą osobą , z którą się jest. Nawet jest takie powiedzenie "Jak chcesz ujawnić prawdę o sobie, to tylko człowiekowi, którego drugi raz już w życiu nie spotkasz"...
Dla przykładu, gdybym w stosunku do byłego nie była szczera, tylko go oszukiwała a raczej potrafiła oszukiwać, że czuję się lepiej niż się czułam , to też by miał "święty spokój" i pewnie by został, bo dla tego "świętego spokoju" przecież odszedł jak się zrobiło trudniej, opuścił mnie w trudnej sytuacji, jak powiedział "dla mojego dobra" :D
A był to facet, który wiedział, że mnie, może ujawnić prawdę o sobie i nie zostanie to użyte przeciwko niemu, myślałam o nim tak samo. Usłyszałam jeszcze, że on nie potrzebuje miłości, nie potrzebuje też dobrej kobiety :) No to ma taką jaką chciał, jak z tego przekonania powyżej i ma teraz "święty spokój", i wygodę i layt.
Ostatnia moja relacja ( nie związkowa ) też by trwała, gdyby nie szczere wyrażenie prawdy o sobie z mojej strony, coś bym przemilczała, oszukała, nie ujawniła i było by nadal spokojnie i "święty spokój". W dodatku ten ktoś nie wykorzystał by prawdy o mnie przeciwko mnie, no cóż, zaufałam i "oddalam władzę"....
Więc nie tylko kobiety niektóre wykorzystują to, co facet im o sobie ujawnia przeciwko niemu, robią to też czasem faceci w stosunku do kobiety.
Jeśli to się dzieje w związku, to świadczy to o tym, że nie ma miłości, jest wygoda i jak to niektórzy nazywają " każde grabie grabią do siebie", walka raczej o "swoje", asekuracja ( różnymi metodami ) a nie dążenie do głębszej relacji (co ja nazywam bliskością ). Bo jak może być głębsza relacja. jeśli niejako z góry traktujemy drugą osobę jako potencjalnego wroga, przy którym trzeba się pilnować.
Jeśli to się dzieje w związku, to świadczy to o tym, że nie ma miłości, jest wygoda i jak to niektórzy nazywają " każde grabie grabią do siebie", walka raczej o "swoje", asekuracja ( różnymi metodami ) a nie dążenie do głębszej relacji (co ja nazywam bliskością ). Bo jak może być głębsza relacja. jeśli niejako z góry traktujemy drugą osobę jako potencjalnego wroga, przy którym trzeba się pilnować.
Kolejna refleksja, że takie przekonanie "zachowanie dystansu facetów wynika zupełnie z czegoś innego, mianowicie z faktu, że prędzej, czy później wybranka serca będzie chciała wykorzystać nasze słabe strony w trosce o "dobro związku" lub co gorsza " o nas samych", to może po prostu wymówka, by mieć "święty spokój", bo się nie chce pracować ani nad sobą ani nad relacją, oraz zwyczajnie nie chce się tej bliskości głębszej.
Przyjrzyj się tym przekonaniom :
"Nikt normalny nie chce ujawniać prawdy o sobie, bo odkrywa się wtedy na bycie zranionym....
prędzej czy później to co powiesz będzie wykorzystane przeciw tobie...
najbardziej nas ranią własnie osoby, które najmocniej kochamy...
Co zaufanie ma wspólnego z odsłanianiem swoich słabych stron i czynieniem się podatnym na zranienie?
Dałaś komuś broń przeciw sobie i taki będzie finał. "
W/g tych przekonań ten drugi człowiek to potencjalny wróg, przed którym musimy się asekurować, lub małe dziecko, które nie jest na tyle dojrzałe, by świadomie i odpowiedzialnie wobec nas postępować.
Co ma zaufanie wspólnego z odsłanianiem słabych stron? A no to, że się ufa, że ta druga osoba tego nie wykorzysta. Wierzy się, że jest na tyle dojrzała, i rozwinięta moralnie, że nas też kocha.
Zwróćmy uwagę na to : "najbardziej nas ranią własnie osoby, które najmocniej kochamy..."
No właśnie, które my kochamy, ale one nas może nie kochają skoro celowo nas ranią?
( aczkolwiek, ten co kocha też może zranić ale nie zrobi tego celowo raczej )
Inne przekonanie :
"Nam nie potrzeba potoku wynaturzeń by z kimś było nam dobrze i aby budować związek".
Przy czym "wynaturzenie" w/g tego kogoś, to potrzeba wyrażania siebie poprzez dzielenie się refleksjami ( teraz się pewnie "wynaturzam" ), ujawniania prawdy o sobie, swoich motywacji działań, ujawnianie urazów, czyli otwieranie się "przed" i "na".
Pierwszy raz słyszałam takie pejoratywne określenie na coś, co jest w/g mnie wartościowe i nie przeznaczone dla każdego, tylko dla tej szczególnej osoby.
Zwracam uwagę na to, że nacisk jest położony na "było dobrze" i na "budowanie związku"....tutaj znów przewija się wygoda.... Ma być dobrze, bo źle jest samemu, dlatego jesteśmy różnie płciowi by nam było ze sobą lepiej, ale każdy chce żeby było wygodnie, to naturalne, tyle, że najwygodniej jest jeśli nie trzeba wykonać żadnego wysiłku, a kiedy nie trzeba wykonać wysiłku....
Co do budowania związku... to zupełnie co innego niż budowanie bliskiej relacji. Można zbudować związek, a nie mieć głębszej bliskiej relacji.
I zgodzę się, że do budowania związku nie potrzeba "wynaturzeń" jak ktoś to nazwał, czyli otwartości, szczerości, uczciwości nawet ( jak się umie dobrze udawać ), zdejmowania masek.
I w takim związku będzie działać to pierwsze przekonanie.
A czasem po latach, jak się coś zadzieje obiektywnie, to ludzie, dowiadują się z kim żyli i są mocno zaskoczeni...
Mimo wszystko ja wierzę, że można inaczej, jeśli chodzi o mnie, wiem, że nie pasuję do tego schematu typu kobiety z pierwszego przekonania, ale wiem też, że nie jestem w stanie walczyć z takim przekonaniem wobec mnie, jeśli ktoś takie ma. Dlatego chyba jestem sama ( a znam jeszcze druga kobietę, która do tego schematu nie pasuje i tez jest sama ), bo mężczyźni ( i kobiety, ja też ) wybierają w/g swoich przekonań.
Co ciekawe, akurat ten człowiek, którego tu zacytowałam mógł się kiedyś przede mną "wynaturzać" i robił to bez przykrych konsekwencji z mojej strony, ale jak widać poszedł właśnie za swoim przekonaniem lub/i zwyczajnie teraz sobie racjonalizuje, że zawsze tak jest.
Jeśli faceci myślą, że wszystkie kobiety tak robią, to nie zauważą tej , która jest obok, która wyłamuje się ze schematu. ( i vice versa , odnośnie kobiet )
Co ciekawe, akurat ten człowiek, którego tu zacytowałam mógł się kiedyś przede mną "wynaturzać" i robił to bez przykrych konsekwencji z mojej strony, ale jak widać poszedł właśnie za swoim przekonaniem lub/i zwyczajnie teraz sobie racjonalizuje, że zawsze tak jest.
Jeśli faceci myślą, że wszystkie kobiety tak robią, to nie zauważą tej , która jest obok, która wyłamuje się ze schematu. ( i vice versa , odnośnie kobiet )
Budowanie głębszej relacji, czyli bliskości prawdziwej, opiera się między innymi na zrozumieniu i akceptacji drugiej osoby, by zrozumieć trzeba poznać, żeby poznać trzeba być wobec siebie szczerymi.
Wiele naszych zachowań wynika z naszych przekonań, wartości, doświadczeń, urazów. Bez otwartości, bez podzielenia się tym z drugą osobą trudno o zrozumienie, trudno też o wyrozumiałość jak się nie wie z czego wynika takie a nie inne zachowanie.
Pisząc "szczerość" mam na myśli też dobre intencje, a nie okrucieństwo, czy paplaninę o wszystkim, bez uwzględniania czy coś akurat kogoś nie zrani .
Taka smutna refleksja. W związku z tym , że ja mam takie przekonania jakie mam, czyli inne od tych opisanych tutaj w cytatach, to w oczach facetów, którzy mi się podobali byłam taką kobietą TYLKO od "wynaturzania się" , bo przy mnie mogli to robić bezkarnie, natomiast na "życie" wybierają kobiety , które pasują do ich przekonania, więc po "wynaturzeniu" się przy mnie ( bo przy tamtych przecież nie mogą ) idą do tamtych, a ja sobie mogę tylko popatrzeć i powyobrażać jakby mogło być.
W końcu przez takie przekonania, wspierają właśnie to w świecie, takie cechy, takie zachowania ( o których potem mówią ze smutkiem, albo rezygnacją ) i takie podejście , czyli to się rozszerza, bo są
nagradzane takie zachowania, więc się kobietom ( i facetom ) "opłaca" tak zachowywać.....więc mogą sobie w końcu powiedzieć "bo tak już jest"....
" Założenia wpływają na Obserwację.
Obserwacja rodzi Przekonanie.
Przekonanie wywołuje Doświadczenie.
Doświadczenie pobudza Zachowanie, które, z kolei, potwierdza Założenia."
c.d.n
0 komentarze :
Prześlij komentarz