Pakiet onkologiczny - udogodnienie czy propaganda?
Pakiet onkologiczny, czyli tzw. szybka terapia onkologiczna, w założeniu miał służyć ludziom z podejrzeniem nowotworu lub ze zdiagnozowanym nowotworem do tego, by byli jak najszybciej zdiagnozowani, skonsultowani lub "leczeni"i żeby nie musieli czekać, bo jak wiadomo czas w przypadku tej choroby gra ważną rolę...
No i chwalono się tym pomysłem tak jak każdym innym.
Założenie może i dobre tylko moje pytanie brzmi:
Który z pacjentów z podejrzeniem raka lub zdiagnozowanym rakiem ma czas czekać???? Odpowiedź jest chyba oczywista. Żaden, więc z pakietu onkologicznego powinni korzystać wszyscy a jeśli tak, to po co on jest?
Ostatnio miałam okazję się przekonać po co.
Przy rejestracji do poradni szpitala wojewódzkiego, do którego pacjent musiał dojechać z innego miasta.
rejestratorka: - Wizyta w marcu. (!)
pacjent: - No ale ja mam skierowanie od lekarza na CITO.
rejestratorka: - Na CITO to musi być DILO a jak nie ma to normalna rejestracja jest na marzec.
...............
Człapu człap, ten sam pacjent idzie po raz drugi do swojej przychodni i lekarza pierwszego kontaktu, informuje, że nie zarejestrowano go, bo na CITO to muszą mieć DILO.
Lekarz na tym samym skierowaniu u góry dopisuje długopisem "DILO" wysyłając do pokoju pielęgniarek... Tam panie grzebiąc w komputerze mówią że kartę w wojewódzkim, to on już ma i czego od nich chce...ale dzwonią żeby się upewnić.
Nie wiem , gdzie się upewniały ale o tym niżej.
..................
Wchodzę na stronę NFZ dla lekarzy, czytam o tym DILO z czym to się "je".
Jest to po prostu system internetowy, w którym lekarz rejestruje skierowanie w ramach szybkiej terapii onkologicznej, drukuje druk skierowania i wydaje pacjentowi a ten potem rejestruje się w konkretnej placówce specjalistycznej i jest szybciej (.........) przyjęty.
Orientuję się więc, że ten świstek z odręcznym dopiskiem lekarza "DILO" można wyrzucić do kosza, z drugiej jednak strony, może pielęgniarki, które sprawdzały i w komputerze i telefonicznie, że karta tam jest aktualna wiedzą lepiej.
Na wszelki wypadek postanawiam jednak zadzwonić do wojewódzkiego, by znów na próżno nie jechać bo blisko nie jest.
ja:
- Dzień dobry, chciałam sprawdzić, czy mnie dobrze poinformowano, u Państwa w rejestracji nie zarejestrowano skierowania na CITO bo powiedziano , że musi być DILO, natomiast tutaj u nas poinformowano, że karta już jest u was założona i nie trzeba DILO.
rejestratorka:
- A jakie nazwisko ? ( tu podaję)
A to karta już wygasła, trzeba się zarejestrować od nowa, to musi być DILO, tzn. można się zarejestrować też na CITO, ale wtedy wizyta w marcu (!)
A DILO to lekarz musi zarejestrować druk w systemie i wtedy z tym drukiem do nas.
Na marginesie chyba zapytam tego lekarza , który nie potrafi wypisać prawidłowo skierowania, czy jest idiotą, czy lubi z pacjentów takowych robić.
Już rozumiecie na czym polegała ta reforma i "udogodnienie" ?
Zamiast słowa CITO jest DILO a wyraz "cito" stracił na znaczeniu i oznacza, że czeka się na wizytę u specjalisty tak samo jak kiedyś czekało się bez cito, czyli zwykłym trybem....No i więcej biurokracji.
Władza super żongluje pojęciami w tej całej propagandzie sukcesu, we wszystkich zresztą dziedzinach życia.
Tyle, że czego człowiek nie "dotknie" to wszędzie fikcja i zamiast ułatwień coraz większa biurokracja i obciążenia dla obywateli, zwłaszcza tych najsłabszych, czy najskromniej uposażonych. Bo silni , zdrowi i bogaci sobie poradzą nawet w takim bagienku.
PS. dopisek:
Odnośnie DILO potem była kolejna szopka, bo twierdzili , że jak jest jedna karta DILO to już nie można mieć drugiej założonej.
Koniec końcem okazało się, że można mieć dwie karty DILO zarejestrowane a nawet trzy, jeśli rozpoznanie dotyczy np. dwóch różnych rodzajów nowotworów ( tak, niestety takie sytuacje są coraz częstsze...i tu właśnie była taka sytuacja ).
0 komentarze :
Prześlij komentarz