28 kwi 2016

Historia jedwabnego szala - rzecz o obdarowywaniu

Historia jedwabnego szala - rzecz o obdarowywaniu



W okresie około-świątecznym "zajączki wielkanocne" nieoczekiwanie obdarowały mnie prezentami  :)

 Są to szal z naturalnego jedwabiu ( od bardzo dawna nie dostałam tak kobiecego prezentu ), nowy cooler do procka, cały i silniejszy niż obecnie mam - komp, propozycja systematycznych gratisowych lekcji w temacie, który mnie interesuje ( a które mam nadzieję umożliwią mi potem pracę w tej dziedzinie z fajnym zespołem ) a także wsparcie burzą mózgów w ramach udziału w konkursie graficznym.
Zaczęłam się już zastanawiać, czy przypadkiem ludziom się święta nie pomyliły ;) 
W dodatku, co ciekawe ( i niektórym może się nie "mieścić w głowie" ) darczyńcami są  ludzie , których  na oczy nie widziałam, ponieważ znamy się tylko przez internet, z niektórymi od kilku lat z innymi w ogóle się nie znamy.
Potem jednak doszłam do wniosku, że ta prawdziwa pozytywna energia, czynna a nie bierna, w postaci okazywanej  życzliwości ( a nie jedynie uśmiechów, wesołości i płytkiego optymizmu ) może teraz po prostu do mnie wraca.

Mimo, że wszystkie podarunki mnie niezmiernie ucieszyły ( "zajączkom" wielkanocnym serdecznie dziękuję :) ), chcę dzisiaj skupić się głównie na historii szala, z tego względu, że jest najbardziej kobiecym prezentem i najmniej "pomocowym", w sensie wsparcia życiowego, z powyższych zajączkowych darów i w niecodziennych okolicznościach go otrzymałam. 
Bowiem temat będzie dotyczył czegoś zupełnie innego niż wsparcie.

Szal z naturalnego jedwabiu przyleciał do mnie aż z Chin ( zabawnie wyglądały chińskie znaczki w miejscu nadawcy ), nie jest to jednak jakieś chińskie badziewie, jak nam się obecnie kojarzą chińskie towary. To chińska jakość taka, jaką niektórzy pamiętają z czasów PRL-u, czyli dobra. 
Dotyczyła zazwyczaj porcelany i tkanin, ubiorów często pięknie drukowanych ( np. koszulki z chińskiej bawełny wtedy miały bardzo dobrą jakość i kolorowe nadruki ), chiński jedwab zawsze był najlepszy na świecie i chyba tak pozostało. 
Taki też jest szal, z jednej strony jedwabna satyna z lekkim połyskiem, z drugiej podbicie z czerwonego drapanego jedwabiu ( jakby miękka jedwabna flanelka, która daje ciepło ). Do tego kobiecy kwiecisty nadruk i niesamowicie miły dla ciała dotyk. 
Żartuję sobie, że będę wyglądać w nim jak sułtanka z serialu "Wspaniałe stulecie" :D

Mam go dlatego, że ktoś chciał mi sprawić radość. No i udało mu się :) 
Ktoś kogo w ogóle nie znam, z kim nawet nie rozmawiałam prywatnie a tylko włączyłam się do dyskusji ogólnej na jakiś temat, ktoś przypadkiem spotkany w wirtualnej rzeczywistości. Bo w wirtualnej rzeczywistości toczy się życie nie tylko wirtualne, po obu stronach łączy siedzą przecież realni ludzie.

Fakt obdarowania mnie szalem wywołał w zgromadzonych emocje ( chyba panie mi trochę zazdrościły ), wywołało je też potem przyjęcie podarunku przeze mnie od obcego mężczyzny.

Jak ludzie reagują na taką fantazję... Wszyscy chyba podobnie, myślą, że to żart, też tak w pierwszej chwili pomyślałam. Kiedy jednak okazało się, że facet wyraża chęć serio, pozwoliłam sobie na to, czyli na radość. Bez szczególnego poczucia obawy, że "czegoś będzie potem ode mnie chciał" i winy, że "nie wypada".
Bo czemu nie? Przecież zasługuję na życzliwość, sympatię i radość :)

Myślenie obserwatorów było jednak inne. Zazwyczaj takie, że to "zapłata" za coś, bo nikt ot tak bezinteresownie prezentów nie daje. Albo, że jak obcy facet daje kobiecie prezent, to pewnie czegoś od niej chce ( czego zazwyczaj można się domyślić ).
Takie spojrzenie mają zazwyczaj chyba kobiety, aczkolwiek i mężczyznom nie jest obce, ale chyba tym , którzy może takie właśnie mają do kobiet podejście.

Tak handlowo często ludzie podchodzą....wszystko coś za coś, nie z życzliwości czy zwykłej sympatii, czy po prostu ot tak z fantazji by ktoś się ucieszył.
Skąd się to bierze...Myślę, że chyba oni właśnie w taki sposób postępują, więc tak samo postrzegają intencje innych.

Inna rzecz, że sporo osób pewnie nie obdarowało by kogoś płci przeciwnej z obawy, że ktoś sobie "coś pomyśli", źle zrozumie jako "zaloty", ubieganie się "o" i potem będą mieć problem w razie pozytywnego odbioru z "odkręceniem" sytuacji, w razie nie pozytywnego odbioru ze skrępowaniem sytuacją odrzucenia w ogóle.

Również wiele osób nie przyjęło by prezentu w takich okolicznościach.

Kobiety właśnie z obawy, że potem będą do czegoś "zobowiązane" wobec faceta, bo jeśli trafi się na takiego , który myśli kategoriami " coś za coś" to faktycznie przyjęcie, życzliwości czy pomocy czy prezentu, może być mylnie zrozumiane przez takiego faceta, ponieważ on daje ale w zamian czegoś wymaga ( nie mylić z oczekiwaniami bliskimi marzeń jak np. kobieta mu się podoba, lubi ją i może chciałby widzieć w niej kogoś więcej, więc ją obdarowuje z sympatii, przyjaźni czy uczucia, chce sprawić radość ale nie obliguje kobiety do zobowiązań, nie jest to nasycone "musisz się odwdzięczyć" tylko raczej nadzieją na coś. Różni się  to tym  od  sytuacji "wymagającego czegoś za coś" faceta, że sympatia do osoby mimo niespełnionych oczekiwań nie mija )

Mężczyźni natomiast panicznie boją się  takich gestów ze strony kobiet, ponieważ interpretują je jako chęć "złapania" ( dosadnie mówiąc ) ich przez kobietę.
Gdyby chodziło tylko o złapanie do łóżka to na ogół no problem, oni się najbardziej boją "łapania" do związku/małżeństwa ( co jest zabawne, bo nawet nie zauważają jak kobiety ich łapią bardziej efektywnie, w swoich celach, przez łóżko, nie stosują do tego natomiast prezentów, okazywanej życzliwości czy wsparcia, a tego się faceci boją, czyli są czujni tam gdzie niekoniecznie trzeba, tracą czujność tam gdzie jest potrzebna ) Podobnie jak kobiety boją się zobowiązania, tylko do czegoś innego.

Są też osoby, które w ogóle nie lubią okazywania im namacalnych gestów życzliwości czy podarunków, ponieważ właśnie uważają, że "coś za coś" i  w ich mentalności może ten ktoś za jakiś czas będzie czegoś od nich potrzebował a oni nie bardzo mają ochotę na okazywanie życzliwości od siebie innym bez własnego "interesu".
Więc zabezpieczając się przed tym, najlepiej by niczego od nikogo nie chcieli, no chyba, że sami mają w tym interes.

Bywają też ludzie, którzy na skutek doświadczeń życiowych, stracili wiarę w życzliwość, bezinteresowność innych, w szczerą sympatię.
Spotkałam kiedyś kogoś , kto owszem przyjmował prezenty ale nie rozpakowując wyrzucał je do kosza...bo twierdził, że nie dostaje ich ze szczerymi intencjami więc ich nie chce. Nie wiem, być może tak było w przypadku kilku osób ale czy wszystkich?..

Takie podejście i mentalność ma swoje konsekwencje dla "świata", relacji międzyludzkich, społecznych ale i jednostkowo dla nich samych, choćby takie, że w ten sposób sami pozbawiają się radości, którą mogli by mieć gdyby otworzyli się też bezinteresownie na rzeczy dobre, spontaniczne, pozytywne od drugiego człowieka, bo nie każdy jest wyrachowany w kontakcie z drugim człowiekiem. Nie każdy podarunek ( nie tylko materialny )  ma cenę, którą mamy w takiej czy innej formie potem zapłacić albo zasłużyć na niego, by w ogóle go otrzymać ( bo i z takim podejściem niestety osobiście się spotykałam a ja nie chciałam musieć "zasługiwać" ).
Pamiętam jak kiedyś bardzo chciałam kogoś obdarowywać ale nie chciałam czuć się pod presją, że muszę "zasługiwać" na zasadzie wymiany handlowej. Chciałam czuć, że to wychodzi ode mnie, bez przymusu bez "oczekiwań wymagających" ( i nie pisze tu o prośbach, bo poprosić o coś to nie grzech, piszę o presji a nawet szantażu emocjonalnym ), im mniej było tego przymusu tym więcej chciałam ofiarować ale to było blokowane, ten ktoś tego nie rozumiał, że gdyby akceptował bez wymagania to otrzymał by więcej niż się otrzymać domagał, stracił na tym i ja straciłam.
Taka postawa wszystko psuje a przynajmniej jeśli chodzi o osoby z takim podejściem jak moje do relacji, bo oczywiście nie dotyczy to osób które mają filozofię "handlową" odnośnie relacji, zwłaszcza bliskich.

Jeszcze zwrócę uwagę na  jeden aspekt obdarowywania ( w jakiejkolwiek formie ).

Nie wiem jak Wy ale ja chyba najmniej komfortowo ( oprócz sytuacji w których muszę "zasługiwać" na cokolwiek )  czuję się przy kimś komu niczego nie można ofiarować, bo niczego nie potrzebuje czy nie chce.
Tym samym jakby stawia się ponad drugiego człowieka, który w takim kontekście nie ma niczego co było by cokolwiek "warte" w jego oczach. 

Dlatego pozwalajcie sobie być obdarowywani, pozwalajcie na radość sobie i drugiemu człowiekowi , również na poczucie, że może, potrafi, że ma coś do ofiarowania.
Bo jeśli jest to szczere, to jest to też ta prawdziwa pozytywna energia, którą warto wspierać w ludziach zamiast ją marnować obawami, podejrzeniami, odrzuceniem.