30 wrz 2019

Tajne trucie Polaków

Tajne trucie Polaków


To jest szok, że zgłoszenie faktu ( przez p. J. Ziębę ) o  truciźnie wywołującej nowotwory ( i nie jest to glifosat tylko coś innego) stosowanej na masową skalę w żywności w Polsce jest objęty klauzulą tajności.

To pokazuje, że system kontroli zdrowia w Polsce jest fikcją.

Jeśli nie robi się nic z wiedzą, którą odpowiednie służby mają, ponieważ NIK ujawnia raporty dotyczące tej kwestii, dodatkowo utajnia się takie informacje jak powyżej, to można przypuszczać, że jest to działanie celowe, że jest to celowe ludobójstwo, dokonywane systematycznie na Polakach.

Stąd potem prognozy o ile wzrośnie liczba chorych na raka ( a wzrosnąc ma do 75% !) , bo ONI wiedzą co robią a te prognozy to zwyczajnie założone efekty planu, który jest realizowany. Ewidentnie tak to wygląda.

Proszę posłuchać:




14 wrz 2019

Uwaga na słowa - przedwyborcze prawidłowe obrazowanie i zdrowo-myślenie

Uwaga na słowa - przedwyborcze prawidłowe obrazowanie i zdrowo-myślenie 



Przed kolejnymi wyborami znów płyną z wielu stron słowa układające się w hasła przedwyborcze ( przypominam że w/g wyroku sądu w sprawie jakiegoś obywatela przeciwko Wałęsie i jego niewywiązania się z obietnicy wyborczej w której deklarował ileś kasy dla każdego Polaka , "decyzje przedwyborcze nie są wiążące" ).

Słowa często obrazują, to co dana strona ma na myśli, o ile dokładnie się w nie wgryźć.

Należało by wsłuchać się  a przede wszystkim zastanawiać się co na prawdę znaczą, czyli prawidłowo te słowa zobrazować i uskutecznić zdrowo-myślenie.


Przyjrzyjmy się np. wypowiedzi Kaczyńskiego:


"...chciałbym, byście byli żołnierzami Prawa i Sprawiedliwości i później,"

Język militarny, bo jest to dla nich tylko walka o stołki , czyli władzę, kasę.

To MY mamy być DLA NICH a nie oni dla nas. ( a powinno być odwrotnie !)

Mamy być ICH żołnierzami, których wysyła się na wojnę, "mięsem armatnim" brzydko pisząc, bo poświęca się zdrowie i życie żołnierzy ( również tych w cywilnych w ujęciu tej wypowiedzi ) w imię najczęściej cudzych materialnych interesów. 

Mamy być ICH żołnierzami, czyli nie wolnymi ludźmi ( nadal )

Tak jak dezercja oznacza sąd wojskowy tak samo sprzeciw obywatelski wobec niegodziwego prawa, oznacza sąd cywilny a z realizujących konstytucyjne prawo do życia obywateli robi się, przy pomocy tegoż prawa, przestępców, jeśli np. ktoś by mieć na życie nie odda ze swojej najniższej pensji haraczu/podatku albo by się wyleczyć z raka będzie uprawiał konopie indyjskie lub je przemyci z innego kraju.


Pytania brzmią: 

Czyją wojnę? 

Z kim? 

O czyje interesy? 

Jakim kosztem naszym? 

Czy chcesz być niewolnym żołnierzem?


i dalej :


"bo przed nami, jeśli zwyciężymy, wielkie zadania zmiany naszego kraju pod wieloma względami" "
Zwróćcie uwagę na użyte teraz w tym kontekście słowa "nami", "naszego"...w przeciwieństwie do poprzedniego fragmentu gdzie było "wy".

Czyli wtedy kiedy ONI już wygrają dzięki nam - żołnierzom pierwszą batalię, to ONI ( bo już nie my, żołnierze wszak mają guzik do gadania a jak się ośmielą sprzeciwić niegodziwemu prawu, to robi się z nich przestępców ) będą wprowadzać kolejne zmiany w ICH kraju pod wieloma względami.


Pytania brzmią

Jakie jeszcze te zmiany będą, o których się Polakom nie mówi a potem wprowadza za plecami?

Na czyją korzyść te zmiany będą? 

Czyim kosztem będą wprowadzone te zmiany?

Jak wielkim kosztem, nie tylko finansowym dla Polaków te zmiany będą?

( bo jak na razie to rzucane są ochłapy wybranym grupom by im zamknąć buzię, a wszelkie konkretne zmiany są na korzyść głownie globalnych koncernów prywatnych. 
Dokopuje się małym przedsiębiorcom narzucając kolejne koszty stałe ( jak kasy fiskalne) , zmusza się ludzi do wykupywania usług których nie chcą ( kasy fiskalne online, zmiany w bankach które zmuszają do posiadania osobistych telefonów komórkowych. Ignoruje się wpływ na zdrowie nowych technologii i wdraża je na masową skalę,  bez badań robiąc z Polski poligon doświadczalny a z Polaków króliki doświadczalne , mimo protestów ludzi. 
Buduje się elektrownię jądrową mimo oczywistości, że jest to technologia przestarzała, tworzy zbyt duże zagrożenie dla środowiska , zdrowia i życia Polaków) bo nie ma jak bezpiecznie składować silnie radioaktywnych odpadów z tych elektrowni. Istnieje porozumienie o utworzeniu śmietnika radioaktywnych odpadów Polsce dla całej europy, które zawarło PO a podtrzymuje PIS... ) 

inne pytania jeszcze można sobie dopisać.


i dalej o tych zmianach które doprowadzą do :

" pełnego wykorzystania tego wielkiego potencjału, który tkwi w Polakach, którzy pracują, którzy są przedsiębiorcami,, którzy są rolnikami, którzy są naukowcami, którzy pełnią różne role społeczne"

Słowo "wykorzystanie" w tym kontekście...dobrze Wam się kojarzy? 

Poza tym mowa jest tutaj już tylko o Polakach a nie o "nas" jak w poprzedniej części wypowiedzi zacytowanej u góry. 

Czyli mówiący te słowa i jego poplecznicy nie oddadzą swojego potencjału do wykorzystania Polakom ale chętnie wykorzystają nasz potencjał - Polaków...i to w pełni, zwłaszcza tych co pracują, bo z nich można "drzeć" kasę, ale ci co nie pracują też przynoszą korzyść bo mają potencjał darmowych albo półdarmowych potencjalnych pracowników i nie tylko taki, można ludźmi rozgrywać.

Tu nie chodzi o to, żeby stworzyć takie warunki w Polsce, by Polacy mogli sami wykorzystywać swój własny potencjał dla własnego dobrobytu i godziwego standardu życia....


Pytanie brzmi:

Kto będzie WYKORZYSTYWAŁ NASZ potencjał, i w czyim interesie i jakim kosztem dla nas ?


PS.  Na marginesie ciekawe jest słowo "przedsiębiorca"....przed - się - bierze....



Przeczytajcie jeszcze raz całość:


"..chciałbym, byście byli żołnierzami Prawa i Sprawiedliwości i później, bo przed nami, jeśli zwyciężymy, wielkie zadania zmiany naszego kraju pod wieloma względami"
(i dalej o tych zmianach które doprowadzą do:) 
"...pełnego wykorzystania tego wielkiego potencjału, który tkwi w Polakach, którzy pracują, którzy są przedsiębiorcami,, którzy są rolnikami, którzy są naukowcami, którzy pełnią różne role społeczne"

Z całego kontekstu tej wypowiedzi widać dla mnie wyraźnie, że Polacy mają być nadal niewolnikami, wykorzystywanymi w dążeniu do celów "ichnich", którym się czasem ( i to też tylko wybranym grupom czy poplecznikom, czyli "znajomym królika") rzuci jakiś ochłap z pańskiego stołu, jak to się będzie opłacać i też tylko we własnym interesie. Bo takimi ochłapami można trzymać w garści, skłócać środowiska, straszyć że ktoś inny to zabierze i szantażować oraz poniżać ludzi.

Bez mocy decyzyjnej, bez wolności prawdziwej związanej z możliwością godnego życia na poziomie materialnym i godności, która z tego wynika ( praca, samozatrudnienie i godziwe wynagrodzenie czy zyski bez płacenia haraczu w nadmiarze)  i na elektronicznej smyczy, by każdego można było łatwo inwigilować i przywołać do "porządku" wedle niemoralnego, niegodziwego prawa, na ustalanie którego Polacy nie mają i nie mają mieć żadnego wpływu.


PS. i żeby nie było - jestem bezpartyjna, uważam że partie polityczne powinny być zlikwidowane.





30 sie 2019

Znamiona "dobrobytu" w Polsce..czyli przejawy biedy

Znamiona "dobrobytu" w Polsce...czyli przejawy biedy


Będąc w innym mieście w kościele na uroczystości komunijnej, rozmawiając po mszy z panią, która sprzedawała publikacje dowiedziałam się, że od jakiegoś czasu jest akcja zbiórki okularów leczniczych dla mieszkańców Afryki, bo tam ludzi nie stać na zakup okularów. Akcja szlachetna.


Tymczasem w Polsce...


Badania lekarskie wstępne do pracy. Gabinet okulisty. Lekarz, pan w średnim wieku, nieco dystyngowany, bardzo uprzejmy.

Pacjent ma badany wzrok w okularach, które ma na nosie. Tablica do badania wzroku jest elektroniczna, lekarz podświetla znaki - cyfry, litery do przeczytania w rzędzie.

Pacjent czyta duże znaki...

Znaki zmieniają się na nieco mniejsze. Pacjent czyta.....:

- 4, 1, 6....

Lekarz nie zmieniając uprzejmego tonu głosu ani intonacji mówi:

- To są litery a nie cyfry.


Można się uśmiać? Można, bo to humor sytuacyjny.

Pacjent deklaruje, że ma skierowanie do okulisty od lekarza pierwszego kontaktu ( bo ma ) i że będzie kupował nowe okulary. Deklaruje, choć dobrze wie, że nie będzie go na to stać z własnej pensji, którą otrzyma. Nie stać go bowiem na nowe okulary już od jakiś 9 lat, więc od tylu lat nawet nie było sensu chodzić do okulisty. Teraz musiał.

Grunt, że papier podpisany na trzy lata.


Skierowanie do okulisty a potem zalecenie zakupu okularów, kiedy czyjaś pensja, o ile w ogóle jest, bo często nie ma i nie ma zasiłku, wynosi 800 zł albo nawet najniższą ustawową a okulary korekcyjne to koszt już pewnie grubo ponad 1000 zł ( nie licząc wizyty u okulisty ), jest tylko papierkiem.

To nic , że na nosie model już niemodny, obdarty ( co niestety widać) i z porysowanymi szkłami (co dodatkowo pogarsza wzrok), ale jak pracować? 
Nie mówiąc już o prowadzeniu samochodu, kiedy się nie widzi znaków drogowych a trzeba dojeżdżać do pracy...


Zrównuje to Polaków z Afrykańczykami, tyle, że oni przyznają, że u nich jest bieda i mają pomoc z innych państw.

W Polsce propaganda sukcesu mówi, że Polakom jest coraz lepiej, no to jaka pomoc, po co? Przecież Polacy żyją w dobrobycie.....







29 sie 2019

Refleksja nad podtrzymywaniem "naukowych matrixów"...

Refleksja nad podtrzymywaniem "naukowych matrixów"...



Jeśli wydało się dużo pieniędzy/wysiłku, by się czegoś nauczyć i zdobyć kwalifikacje w danej dziedzinie, to wiara w to, czego się człowiek uczył staje się silna, silniejsza często od faktów, dysonansu poznawczego i racjonalnego myślenia.

Bez względu na dziedzinę, pewnie też zauważacie takie tendencje w podtrzymywaniu wiary w prawdziwość czegoś pomimo...Częste jest to w psychologii, medycynie ale i innych naukach, czy zwyczajnie w życiu, nierzadko dotyczy ważnych spraw, mających wpływ na całe społeczeństwa. 

W dodatku bywa, że coś jest podtrzymywane i podawane dalej jako "fakt naukowy" bo ktoś na tym jakimś "naukowym" matrixie zarabia duże pieniądze. Często to widać zwłaszcza w medycynie jak np. w przypadku radioterapii, o której wiadomo, że uzłośliwia raka a nadal ją się stosuje i uczy o niej jako o metodzie leczenia, podobnie ze statynami na zbicie cholesterolu itd....lub w psychologii.

Temat do rozwinięcia... c.d.n





25 sie 2019

Czy mężczyźni lecą na kasę? - dopiski

Czy mężczyźni "lecą" na kasę?



Pewne rozmowy w wirtualnej rzeczywistości aczkolwiek nie prywatne, dlatego pozwalam sobie tutaj zapisać niżej.

Formy "faceci" "kobiety" użyte oczywiście w uogólnieniu, bo jak zawsze są jakieś wyjątki. Litera "k" to kobieta , "m" - mężczyzna w tym dialogu.


k: - A mówi się, że tylko kobiety lecą na kasę, faceci też lecą, tylko pośrednio.

m: - A gdzie tu lecenie? Nikt nie chce utrzymywać ciężaru.

k: - No więc właśnie "ciężaru"..., tak postrzegają faceci, że tak powiem słabi i niepewni albo wygodni.

Dla kobiet kasa faceta to poczucie pewnego bezpieczeństwa materialnego, dla facetów kasa kobiety to wygoda, brak wysiłku i święty spokój przez brak odpowiedzialności.

m: - Równie dobrze facet może znaleźć bezpieczeństwo u boku bogatej czy nie?

k: - Nie wiem, spytaj tych kobiet co lecą na kasę.

 Kasa jest albo jej nie ma, zdrowie jest albo go nie ma, różnie w życiu bywa, jak ktoś tak postrzega w kontekście "ciężaru", to nie ma sensu się z nim wiązać na życie, bo w krytycznej chwili zawiedzie i nawali.



                                                              ***


k: - Jak mi się wydawało, że spotkałam fajnego faceta, który mi się podobał, to...no właśnie.... Myślę, że jakbym miała dobrą pracę i dobre zarobki, to by było inaczej...a tak, jestem za mało atrakcyjna...no i w ogóle jestem, nie żongluję obecnością ( dopisek: zasada ograniczonego dostępu) ...to też działa na niekorzyść.

m: - Wbrew temu co myślisz mężczyźni nie lecą na kasę.

k: - Nie mówię, że bezpośrednio.

m: - Pośrednio też nie.

k: - Na co lecą mężczyźni?

m: - Młodość, wygląd, fajny charakter, wsparcie, kobiecość, bycie na poziomie

k: - O taaak, na poziomie to tak.... Aha młodość, wygląd, wsparcie,  fajny charakter, poznajesz na czacie?

m:- Myślę, że dwie ostatnie rzeczy da  się wyczuć, wygląd czasami też.

k:- Wiesz kiedy kobieta jest kobieca? 

m:- Mniej więcej.

k:- No kiedy?

m:- Kiedy tak się zachowuje

k:- A kiedy tak się zachowuje?

m:- Kiedy rozmawia.

k:- Aha, jasne, Teraz rozmawiam, jestem kobieca?

m:- Nie wiem, za mało rozmawialiśmy ( dopisek : a kryteria wyboru kobiety do tego by z nią więcej rozmawiać? ...skoro dopiero w rozmowie się poznaje np. czy jest "kobieca" )

k:- To Ci powiem, kiedy kobieta jest kobieca. Jak ma mniej trosk, jak ma wsparcie i jak ma przy kim. Wtedy jest kobieca.

Nie zżera jej stres a kiedy nie zżera jej stres? To sobie odpowiedz. I sobie odpowiedz, czy to ma coś wspólnego z jej sytuacją życiową czy nie ma. I sobie odpowiedz, czy faceci lecą pośrednio na kasę czy nie.

m:- Nie mniej są kobiety, które nawet w dobrych warunkach nie są kobiece.

k:- Są ale to żaden argument, skreślacie kobiety nie zastanawiając się nad tym.

Faceci, którzy mi się podobali, tych raptem trzech, przy których byłam kobieca i czułam się kobieco, bo czułam się przy nich dobrze, zapewniali mi jakieś poczucie bezpieczeństwa w spokojnej relacji, jakieś czasem psychiczne wsparcie i nie dokładali mi stresów, znikali po roku czy dwóch jedynie wirtualnej znajomości mimo tego, że ta kobiecość przy nich się we mnie otwierała...

Więc nie mów mi, że nie lecą pośrednio na kasę , że liczy się kobiecość, fajny charakter  itd.... bo liczą się kobiety, które nie mają tylu trosk życiowych co jest związane z tym co wyżej.

I nie pisz mi o wsparciu, bo na to nie patrzycie, a przynajmniej z własnego doświadczenia i obserwacji widzę, że kobietę wspierającą faceci mają gdzieś i tego nie doceniają a lecą za takimi, które owszem może i wspierają ale dopiero jak już facet jest "ich"...


dopisek:

Jak niby można doświadczyć tego wsparcia od kobiety w wirtualnej rzeczywistości, jeśli ona nie puka prywatnie do drzwi lub nie otwiera drzwi na pukanie ( a te nie pukające i nieotwierające od razu, faceci preferują, bo działa tu zasada ograniczonej dostępności o czym marketingowcy dobrze wiedzą....więc im bardziej niedostępna tym bardziej atrakcyjna) i nie dopuszcza do rozmów prywatnych a rozmawia tylko publicznie?

Zabawne bo nierealne, tylko racjonalizowanie sobie przez faceta tego co chce tym racjonalizowaniem przykryć...



                                                           ***



No cóż, to nie jest miła świadomość ani miłe doświadczenia, a czasem jeszcze patrzy się jak mężczyzna , który się podobał wybiera inną kobietę w/g tego co wyżej, czyli kobiecą z "bonusem" powodzenia materialnego.....

A w wirtualnej rzeczywistości dodatkowo łatwo zmienić tożsamość  i życzyć "powodzenia" tej kobiecie bez "bonusu" , którą się tak czy inaczej potraktowało, a która potem patrzy na romansowanie z inną.

"Uwielbiam" takie teksty od facetów, być może od takich, którzy podobali się  a potem może zmienili tożsamość wirtualną i piszą takie slogany.


Temat szeroki i niewyczerpany, czyli prawie jak zwykle ale ogólnie myślę, że  zawarte jest tutaj zagadnienie do przemyślenia.....dla panów.

O zasadzie ograniczonego dostępu jeszcze napiszę...











23 sie 2019

Niemcy zamykają elektrownie atomowe a rząd w Polsce?

Niemcy zamykają elektrownie atomowe a rząd w Polsce?



Do 2022 r mają zostać zamknięte ( elektrowni jądrowych się nie da wyłączyć)  wszystkie elektrownie atomowe w Niemczech.

Czytam właśnie, że Niemcy zakupili 190 milionów tabletek z jodem dla obywateli na wypadek katastrofy atomowej. Wydali na to 8,4 miliona euro.

Uzasadniają to obawą przed wypadkami w elektrowniach w innych ościennych krajach jak Czechy, Belgia, Szwajcaria, bo ich stan się pogarsza z roku na rok.
Ale między wierszami przyznają, że nie wykluczają prawdopodobieństwa "niewielkich" wypadków w trakcie procesu likwidacji własnych elektrowni!

"Niemcy są czujni i chcą uniknąć powtórzenia katastrofy japońskiej Eelektrowni Atomowej Fukushima ( zarządzanej przez amerykańską firmę....) z 2011 r. Specjalnie powołana komisja dokonała analizy japońskiego wypadku, a następnie na podstawie wyników badań wydała polecenia dla władz Niemiec"

( źródło: tutaj )


Co na to rząd w Polsce? 

Rząd w Polsce realizuje interesy Niemców, Belgów, Francuzów i amerykańskie.

Nie dość, że nie zabezpiecza ludności w dostęp do jodu na wypadek katastrofy w państwach ościennych ( proszę sobie poczytać w przepisach, kto dostanie teoretycznie we właściwym czasie jod a kto go nie otrzyma...) , to jeszcze z zapałem przeforsował i realizuje plan budowy elektrowni jądrowej w Polsce, z udziałem amerykańskim (już mieliśmy przykład amerykańskiego zarządzania elektrownią w Fukushimie!  A Wy wierzcie naiwnie że będziecie mieli tańszy prąd bo obce koncerny inwestują charaytatywnie...)  oraz umowę utworzenia śmietnika odpadów nuklearnych, silnie radioaktywnych, z całej Europy w tym z Niemiec!

Faktycznie "eko" energetyka... 100 razy gorsza od węgla jeśli chodzi o zagrożenia dla środowiska i zdrowia ludzi.

Już o tym pisałam, że Niemcy przestawiają energetykę na źródła odnawialne i że do nas chcą przekazać swoje odpady silnie radioaktywne z elektrowni jądrowych , bo nie mają co z nimi zrobić, bo ich się nie da bezpiecznie składować i stanowią realne zagrożenie dla zdrowia ludzi i środowiska naturalnego !


Pisałam o tym > TUTAJ


Myślę, że tabletki z jodem, które zakupili Niemcy, to nie są tylko w razie wypadku w elektrowni, ale również, a może głównie dlatego, że silnie radioaktywne odpady z elektrowni jądrowych, które składują w beczkach pod ziemią, w starych kopalniach, przeciekają powoli do wód gruntowych i istnieje realne zagrożenie masowego skażenia wody pitnej a co za tym idzie gleb, żywności.

To samo bagno chcą zrobić u nas a u siebie pozbyć się tego problemu a rząd w Polsce ich w tym wspiera kosztem zdrowia Polaków i środowiska naturalnego u nas.
I widać, że umowa ta jest realizowana.

Dzieje się to również dzięki Wam, Waszemu poparciu, Waszemu milczeniu, Waszej bierności odnośnie tego tematu ( bo w dobie mediów społecznościowych i robionych wcześniej akcji typu protestu ACTA, można zabierać głos i wywierać nacisk "kupą" na polityków jak się chce) 

Co z tego, że dadzą Wam ochłapy z pańskiego stołu w postaci jałmużny typu 500 plus czy innej ( którą tak jak  dali mogą zabrać, szantażować tym, czy kupować Wasze głosy), jeśli jednocześnie dążą do tego by Wasze dzieci chorowały, cierpiały i w końcu umierały nie dożywszy emerytury....w imię własnych interesów.

Że to nieekologiczna technologia to chyba już nie macie wątpliwości?

Ale serio nadal wierzycie w to, że olbrzymia kasa z budżetu i kasa z prywatnych amerykańskich koncernów idzie na to byście Wy mieli tańszy prąd?.....albo że chodzi o bezpieczeństwo energetycznie Polski?















14 sie 2019

Pakiet onkologiczny - udogodnienie czy propaganda?

Pakiet onkologiczny - udogodnienie czy propaganda?


Pakiet onkologiczny, czyli tzw. szybka terapia onkologiczna, w założeniu miał służyć ludziom z podejrzeniem nowotworu lub ze zdiagnozowanym nowotworem do tego, by byli jak najszybciej zdiagnozowani, skonsultowani lub "leczeni"i żeby nie musieli czekać, bo jak wiadomo czas w przypadku tej choroby gra ważną rolę...

No i chwalono się tym pomysłem tak jak każdym innym.

Założenie może i dobre tylko moje pytanie brzmi: 

Który z pacjentów z podejrzeniem raka lub zdiagnozowanym rakiem ma czas czekać????  Odpowiedź jest chyba oczywista. Żaden, więc z pakietu onkologicznego powinni korzystać wszyscy a jeśli tak, to po co on jest?

Ostatnio miałam okazję się przekonać po co.


Przy rejestracji do poradni szpitala wojewódzkiego, do którego pacjent musiał dojechać z innego miasta.

rejestratorka:    - Wizyta w marcu. (!)
pacjent:            - No ale ja mam skierowanie od lekarza na CITO.
rejestratorka:  - Na CITO to musi być DILO a jak nie ma to normalna rejestracja jest na marzec.


...............

Człapu człap, ten sam pacjent idzie po raz drugi do swojej przychodni i lekarza pierwszego kontaktu, informuje, że nie zarejestrowano go, bo na CITO to muszą mieć DILO.

Lekarz na tym samym skierowaniu u góry dopisuje długopisem "DILO" wysyłając do pokoju pielęgniarek... Tam panie grzebiąc w komputerze mówią że kartę w wojewódzkim, to on już ma i czego od nich chce...ale dzwonią żeby się upewnić.

 Nie wiem , gdzie się upewniały ale o tym niżej.

..................

Wchodzę na stronę NFZ dla lekarzy, czytam o tym DILO z czym to się "je".

Jest to po prostu system internetowy, w którym lekarz rejestruje skierowanie w ramach szybkiej terapii onkologicznej, drukuje druk skierowania i wydaje pacjentowi a ten potem rejestruje się w konkretnej placówce specjalistycznej i jest szybciej (.........) przyjęty.

Orientuję się więc, że ten świstek z odręcznym dopiskiem lekarza "DILO" można wyrzucić do kosza, z drugiej jednak strony, może pielęgniarki, które sprawdzały i w komputerze i telefonicznie, że karta tam jest aktualna wiedzą lepiej.

Na wszelki wypadek postanawiam jednak zadzwonić do wojewódzkiego, by znów na próżno nie jechać bo blisko nie jest.

ja:
 - Dzień dobry, chciałam sprawdzić, czy mnie dobrze poinformowano, u Państwa w rejestracji nie zarejestrowano skierowania na CITO bo powiedziano , że musi być DILO, natomiast tutaj u nas poinformowano, że karta już jest u was założona i nie trzeba DILO.

rejestratorka:
- A jakie nazwisko ?  ( tu podaję)
 A to karta już wygasła, trzeba się zarejestrować od nowa, to musi być DILO, tzn. można się zarejestrować też na CITO, ale wtedy wizyta w marcu (!) 
A DILO to lekarz musi zarejestrować druk w systemie i wtedy z tym drukiem do nas.

Na marginesie chyba zapytam tego lekarza , który nie potrafi wypisać prawidłowo skierowania, czy jest idiotą, czy lubi z pacjentów takowych robić.


Już rozumiecie na czym polegała ta reforma i "udogodnienie" ?


Zamiast słowa CITO jest DILO a wyraz "cito" stracił na znaczeniu i oznacza, że czeka się na wizytę u specjalisty  tak samo jak kiedyś czekało się bez cito, czyli zwykłym trybem....No i więcej biurokracji.

Władza super żongluje pojęciami w tej całej propagandzie sukcesu, we wszystkich zresztą dziedzinach życia.

Tyle, że czego człowiek nie "dotknie" to wszędzie fikcja i zamiast ułatwień coraz większa biurokracja i obciążenia dla obywateli, zwłaszcza tych najsłabszych, czy najskromniej uposażonych. Bo silni , zdrowi i bogaci sobie poradzą nawet w takim bagienku.


PS. dopisek:

Odnośnie DILO potem była kolejna szopka, bo twierdzili , że jak jest jedna karta DILO to już nie można mieć drugiej założonej.

Koniec końcem okazało się, że można mieć dwie karty DILO zarejestrowane a nawet trzy, jeśli rozpoznanie dotyczy np. dwóch różnych rodzajów nowotworów ( tak, niestety takie sytuacje są coraz częstsze...i tu właśnie była taka sytuacja ).

































7 sie 2019

Dobra praktyka czy interes?

Dobra praktyka czy interes?


Robiąc zakupy w hipermarketach, doskonale wiecie, że bombardują nas one tłem muzycznym, bynajmniej nie dla naszej przyjemności, tylko w celach marketingowych. 

Podobno sprzyja ono zachowaniom konsumpcyjnym, jest dobierane przez "fachowców", za co markety słono płacą.

Osobiście mnie to "przymulające" (może to zamierzony efekt, by nie myśleć trzeźwo i nie kontrolować ile rzeczy już ma się w koszyku i ile kosztują ) tło męczy i po wejściu do hipermarketu chcę jak najszybciej z niego wyjść. Kupuję to, co mam na liście zakupów i dość szybko się z takich sklepów ewakuuję. Najczęściej jednak robię bieżące zakupy np. żywnościowe na pobliskim ryneczku od babeczek przyjeżdżających ze wsi , małych sklepikach osiedlowych lub w naszej sieciówce "Społem".

Współczuję jednak ludziom, którzy muszą tam pracować, bo nie dość, że pracują w otwartej , kiepsko wentylowanej,  przestrzeni, bez otwieranych okien, cały czas przy szkodliwym dla oczu ( i nie tylko dla oczu ) sztucznym oświetleniu świetlówek, gdzie ogólny poziom hałasu pewnie przekracza normy, to jeszcze właściciel galerii czy wielkopowierzchniowego sklepu, czyli ich zatrudniający, funduje im dodatkową dawkę tego hałasu mając w czterech literach BHP. 

Właśnie jedna z sieci chwali się w mediach  akcją "Godzina ciszy", która ma polegać na wyłączeniu tła muzycznego na godzinę, przygaszeniu świateł i wyłączeniu telewizorów, dla komfortu ludzi z autyzmem...

Brzmi fajnie taka inicjatywa prawda? 

ale dalej mamy intencje:

.... bo nadmiar bodźców dźwiękowych i wzrokowych jest dla nich utrudnieniem w....robieniu zakupów.

Intencje zwyczajnie marketingowe a nie pro-ludzkie. Większy komfort - dłużej w sklepie - większe zakupy - więcej kasy.

Fajnie, że ludziom z autyzmem będzie łatwiej robić zakupy, z drugiej jednak strony gdyby sieciówkom faktycznie chodziło o komfort i zdrowie ludzi, to w marketach zawsze była by cisza i inne światło a przede wszystkim otwierane okna i tlen.

Wszak hałas oddziaływuje negatywnie na cały organizm i podczas kiedy robiący zakupy przebywają w nim przez no...powiedzmy maruderzy godzinę, to pracownicy muszą w nim przebywać co najmniej 8 godzin codziennie, nie mówiąc już o braku tlenu.

Myślę, że nie tylko "autystycy" będą robić celowo zakupy w ramach tej godziny "ciszy", ale nie "autystycy", którzy wolą ciszę w sklepach również. 

Inna rzecz, uruchomienie oddzielnej kasy dla ludzi z autyzmem....szczerze? 

Jakbym miała autyzm, to wcale nie chciałabym oddzielnej kasy, bo mimo, że nie ma się czego wstydzić, to niekoniecznie chciałabym żeby wszyscy wokół wiedzieli co mi dolega, bo to podobnie jakby zrobili oddzielną kasę dla chorych na raka, czy innych chorych. 

Nie każdy chce się zwierzać wszystkim wokół, z którymi nawet nie rozmawia, ze swoich dolegliwości. Bo dla obcych ludzi, z którymi nie mamy żadnej relacji, nawet zwykłej rozmowy, to jest nieistotne i nie muszą o tym wiedzieć.

Więc jak dla mnie dziwny pomysł, no bo co? Będą legitymować tych ludzi i sprawdzać, kto ma autyzm a kto nie? 

Pamiętam sytuację, gdy podróżowałam jako opiekun osoby tzw. niedowidzącej ( na wygląd nie widać było że niedowidzi bo taszczył nasze bagaże) gdzie zarówno osobie niepełnosprawnej jak i opiekunowi przysługuje ulgowy bilet, wsiadaliśmy do autobusu i to ja kupowałam bilet a kierowca mimo, że miał pokazaną legitymację niepełnosprawnego zaczął komentować, że to nie jest niewidomy, trzeba było mu tłumaczyć, że niedowidzący w świetle przepisów też ma zniżkę, oczywiście przy całej widowni w autobusie.... Sytuacja niekomfortowa dla niepełnosprawnego.

Poza tym są jeszcze inni chorzy, np. ktoś o kulach pokuśtyka do "normalnej" kasy i będzie stał w kolejce, ktoś kto ma tendencję do omdleń też, jakaś babcia, która się słabo czuje również itd itp. i kolejka się wydłuży bo przecież kas nie przybędzie, tylko jedna "normalna" ubędzie.

Co o tym wszystkim myślicie?
























3 sie 2019

Przebłysk myśli po obudzeniu

Przebłysk myśli po obudzeniu 


Świat jest taki, jakie są kobiety, które mężczyźni wspierają w tym świecie, materialnie i energetycznie.

Bo to one na każdym poziomie ( najważniejszym energetycznym, duchowym, o czym mówią starożytne przekazy, starosłowiańskie też i widzę to również wyraźnie na wielu przykładach z życia) wzmacniają ich mentalność/charaktery/wartości w kontekście swojej mentalności/wartości i opartego na tym własnego życiowego interesu, czyli wybiórczo te cechy w mężczyźnie, które poprawiają i wzmacniają ich własny status życiowy.

To one, wychowując potem ich dzieci (w małżeństwie lub poza), mają na nie największy wpływ przekazując kolejnym pokoleniom swoją mentalność i swoje wartości. 

Dlatego ma znaczenie przeszłość kobiety, jak potraktowała "byłych", jak traktuje innych ludzi prywatnie czy w pracy, czy dba tylko o to co jest "jej", jakie ma wartości. Bo za przeproszeniem dosadnie z "kurwy" (  nie mam tu na myśli stosunków seksualnych, tylko charakter i mentalność)  nie robi się święta tylko dlatego, że wyszła za mąż, czy urodziła dziecko... Jakie potem wartości, przekonania, mentalność, podejście do życia i innych, zaszczepi temu dziecku, przecież nie inne niż sama ma...

De facto świat jest taki, na jakim poziomie świadomości są mężczyźni..... 
..a mężczyźni są na takim poziomie świadomości na jakim chcą być utrzymywani przez kobiety, które wybierają...


Tak w skrócie, bo temat dość szeroki.


Nie-ludzie cz.1 - czyli rzecz między innymi o zmianie podejścia do wartości własnych - c.d.n

Nie-ludzie cz.1 - czyli rzecz między innymi o zmianie podejścia do wartości własnych c.d.n



W sumie temat tak szeroki, że nie wiem z której strony zacząć. 

Do podjęcia tematu zainspirowało mnie wieloletnie bywanie na czacie najpierw jednym, potem drugim. Chociaż nie wiem czy "inspiracja" w tym kontekście to właściwe określenie...

Pamiętam z socjologii stwierdzenie, że szkoła to takie odbicie społeczeństwa i stosunków społecznych w mikroskali. 

Wiele osób z różnych rodzin, o różnych charakterach, na różnych stopniach rozwoju społecznego, emocjonalnego, mentalnego, z różnymi zaburzeniami osobowości czy chorobami, osób, których towarzystwa nie wybiera się selektywnie, ono po prostu jest dane, osób przebywających codziennie razem, na dość małej przestrzeni. 

Ponoć wystarczy badać szkołę, by zbadać społeczeństwo.

Podobnie myślę jest z czatem, zasadniczą różnicą jednak jest to, że na czacie obecność jest dobrowolna, podczas gdy w środowisku szkoły obowiązkowa ( obowiązek nauki i wypełniania obowiązków zawodowych bez wpływu na to, z jaką grupą się uczy czy pracuje ). 

Inną istotną różnicą jest brak ciała fizycznego w kontakcie z drugim ciałem fizycznym i nie, nie mam tu na myśli współżycia seksualnego, zwyczajny brak kontaktu fizycznego i brak możliwości odczytywania mowy ciała czy słuchania głosu ( a w głosie bardzo wiele słychać ) , tym samym zubożenie interakcji o istotne źródła informacji, co ma swoje konsekwencje, ale o tym potem.

Trzecia to pewien stopień anonimowości dla przeciętnego użytkownika i brak możliwości weryfikacji osoby-nicka z osobą-człowiekiem, co sprzyja z jednej strony swobodnemu pokazywaniu twarzy bez maski, która nakładana w realnym życiu społecznym, ułatwia pełnienie jakiś ról, czy załatwianie interesów zawodowych, życiowych ( a tak, ludzie nawet, a może zwłaszcza wobec osób z którymi żyją prywatnie na co dzień noszą maski, a "nie swoich" traktują inaczej, często gorzej albo odwrotnie ),  ponieważ istnieje przeświadczenie ( i w dużej mierze tak jest), że czat i wirtualna sfera daje "wolność" rozumianą jako brak ponoszenia osobistej konsekwencji za dokonane czyny.

Z drugiej strony przez część osób maski bardzo chętnie są na czatach ( czy w innych portalach społecznościowych, komunikatorach itp) wykorzystywane, by samemu sobie potwierdzać coś tam, podbudowywać ego, "złowić" partnera, bo np. co za problem wkleić emotkę uśmiechu, kiedy akurat wcale nam do śmiechu nie jest, albo wykazać swoją "wspaniałość" dyskredytując innych, najlepiej nieobecnych.

Stąd biorą się wszelkie techniki zarówno komunikacji jak i manipulacji stosowane również w "realu", tyle że tutaj jest ich większe zagęszczenie.

Działają one na czatach silniej ( z powodu ograniczonej możliwości weryfikacji ), ale też może łatwiej niektóre czasem zdemaskować o ile zapisują się tzw. logi z rozmów. Wszak w internecie nic nie ginie, słowo pisane gdzieś zostaje, więc łatwiej komuś udowodnić np. kłamstwo, niż to kłamstwo udowodnić w realu.

Niemniej jednak wszelkie techniki manipulacji, dyskredytacji, mobbingowe ( dzisiaj modne określenie "hejt" ) działają poprzez takie same mechanizmy zarówno w wirtualnej rzeczywistości jak i poza nią.

c.d.n













2 sie 2019

Ciastka kakaowe z nadzieniem czekoladowym

Ciastka kakaowe z nadzieniem czekoladowym



Dostałam dzisiaj od dumnej z wypieku, rodzinnej młodzieży, ciacha z wylewającą się ze środka półpłynną czekoladą , mniam.

Pyszne, dlatego podaję tutaj przepis, wychodzi z niego ok. 14 sztuk ciasteczek.

Składniki:



  • 1 1/3 szklanki mąki pszennej
  • 1 jajo
  • 100 gram masła o temperaturze pokojowej
  • 100 gram czekolady deserowej ( może być mleczna)
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 2 łyżki kakao
  • 1/2 łyżeczki sody spożywczej
  • 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia


Masło pokroić i ocieplić do temperatury pokojowej. Zmiksować z cukrem pudrem i kakao na masę. Dodać jajko i miksować ok 3 minut.

Oddzielnie wymieszać mąkę z sodą i proszkiem do pieczenia. Przesypać do ubitej masy i razem zmiksować.

Z powstałej masy uformować okrągłe małe placuszki ( o średnicy minimalnie mniejszej niż średnica szklanki i grubości ok 0,5 cm ), na każdy nakładać tabliczkę czekolady, przykrywać drugim krążkiem i zlepić brzegi razem.

Nagrzać piekarnik do 180 stopni C i piec 13-15 minut.

Polecam do herbatki, kawki.




Ot takie sobie pytanie i taka sobie myśl

Ot takie sobie pytanie i taka sobie myśl


.....

- A nie jest tak, że instynkt przetrwania to jedynie sztuczka natury na przedłużenie gatunku? 

Raczej nie jest tak, bo naturalny instynkt przetrwania dopada też tych, którzy gatunku nie chcą albo nie mają szansy przedłużyć....Imperatyw przedłużania gatunku to jedno a imperatyw przeżycia to drugie...




1 sie 2019

Refleksja i przypowieść o wróbelku.

Refleksja i przypowieść o wróbelku.


Tak mi się przypomniała w związku z pewną dzisiejszą rozmową na czacie i dość częstą obserwacją kurzej ślepoty ludzi na perfidne manipulacyjne ale w tzw. "kulturalny" sposób przeprowadzone działania innych osób, z jednoczesnym piętnowaniem autentycznych, podyktowanych dobrymi intencjami zachowań i słów wyrażanych wprost, aczkolwiek nie zawsze tzw. grzecznych.
Przy czym dla takich ślepych osób ci pierwsi są "ok" a ci drudzy są "be".

Do tego obojętność i bierność, na te pierwsze działania uskuteczniane wobec innych (a co za tym idzie wspieranie takich zachowań i takich osób w społeczeństwie), z naiwną, nieuzasadnioną wiarą, że "mnie to nigdy nie spotka".

Nie wiem, przeraża mnie ( tak, bo długo się broniłam przed takim myśleniem)  to,  ale od jakiegoś czasu zaczynam myśleć , że coraz więcej ludzi w Polsce staje się coraz bardziej ślepych, obojętnych na wszystko, płytkich, wygodnickich i wybiórczych w ocenach zarówno innych ludzi jak i zjawisk, bez empatii i zwyczajnie głupich...


Przypowieść o wróbelku


Wróbelek lecąc na północ zamarzł i spadł na ziemię, wpadł w ciepły krowi placek, leżąc w nim odtajał, obudził się i ciesząc się, że żyje zaczął radośnie ćwierkać. Wtem pojawił się kot, wyciągnął go i zjadł.

Wnioski:

Nie każdy kto na Ciebie nasra jest Twoim wrogiem.
Nie każdy kto Cię wyciągnie z gówna jest Twoim przyjacielem.
Jak będzie Ci ciepło i wygodnie, trzymaj dziób na kłódkę.

Ale co zrobić, jak nie będzie ciepło i wygodnie...nie wiem...jak będziesz siedzieć cicho, to jeszcze mogą na ciebie dodatkowo "srać", jak nie będziesz siedzieć cicho, to mogą cię też zjeść...

















31 lip 2019

Sezon ogórkowy - przepisy na pyszne korniszony

Sezon ogórkowy  - przepisy na pyszne korniszony


Ostatni "dzwonek" by zrobić ogóry kiszone i korniszony na zimę. W tym roku sama jedna "przepracowałam" 35 kg ogórków :D, bo w rodzinie sporo amatorów na ogóry małosolne i zimowe ogórkowe przetwory.

Pracy było sporo, ale fajnie było potem patrzeć na ustawione słoiczki zieleniące się ich zawartością, to cieszyło.

Czy kiszone mi przetrwają zimę, nie wiem, ale korniszonki wyszły bardzo dobre z przepisów, które dostałam od koleżanki, więc postanowiłam się nimi z Wami podzielić.

Ogórki najlepiej kupować z jakiegoś pewnego źródła, by nie były chemiczne "pędzone", bo wtedy kiszone prawie na pewno przez zimę się nie przetrzymają.
Na korniszony wybieramy ogóreczki małe a te z poniższych przepisów to im mniejsze tym ponoć lepsze.


Korniszony w curry


Małe ogórki, oczywiście dokładnie myjemy i moczymy przez godzinę w wodzie.

Zalewa :

- 1 litr wody zagotować z:
-1 szklanka octu 10%
- 2 szklanki cukru ( wiem, dużo, można użyć trzcinowego lub ksylitolu, ten cały cukier nie wchłania się co ogórków, tylko nadaje i potem smak)
- 1,5 łyżki soli
- 5 łyżek curry ( 2 opakowania sklepowe)

Zalewę ostudzić. ( ilości składników podane na litr w przepisie przeliczyć sobie stosownie do ilości słoików, mnie na litrowy słoik wychodziło mniej więcej pół litra zalewy)

Do słoiczka na dno wsypać szczyptę gorczycy. 

Ułożyć ciasno ogóreczki w słoikach. Zalać ostudzoną zalewą do pełna, na wierzch położyć fragment listka selera i cienki plasterek cebulki ( by ogórki były przykryte). Zakręcić.

Pasteryzować 5 minut od momentu zagotowania wody.


Korniszony w zalewie musztardowej


Małe ogórki, myjemy i moczymy przez godzinę w wodzie.

Zalewa :

- 1,5 litra wody
- 1 szklanka octu 10%
- 3 płaskie łyżeczki soli
- 30 dkg cukru ( około 1,5 szklanki)

Zagotować, ostudzić i dodać 5 czubatych łyżeczek musztardy sarepskiej.

Na dno słoików położyć łodygi kopru.  Układać ciasno ogóreczki w słoikach, pomiędzy nimi kawałki korzenia chrzanu i ząbki czosnku.

Wystudzoną zalewą zalać ogórki do pełna, by były zanurzone ( na wierzchu można przycisnąć koprem).

Wekować 2 minuty od zagotowania wody w garnku. ( czemu 2 a nie jak poprzednio 5, nie wiem, ale ja eksperymentowałam i przekraczałam ten czas czasem do 5 minut jak w poprzednim przepisie... )


Przy pasteryzacji ( wekowaniu)  ważne jest, by nie gotować za długo by korniszony pozostały twarde, jędrne i nie zrobiły się miękkie i przegotowane.


Powiązany post jak wekować przetwory: TUTAJ 




30 lip 2019

Słowiańskie ludowe przekazy o bocianach i ich sytuacja dzisiaj.

Słowiańskie ludowe przekazy o bocianach i ich sytuacja dzisiaj.



Prawdopodobnie jeszcze z rodzimej wiary wywodzą się ludowe wyobrażenia odnośnie zwierząt, które do obecnych czasów zachowały się lepiej niż te dotyczące roślin.

W polskiej kulturze przetrwały bowiem ślady, które świadczą o tym, że dawniej ludzi i zwierzęta uważano za istoty równoprawne, np. na wschodzie Polski wierzono, że niedźwiedź jest człowiekiem w skórze zwierzęcia. 

Zwierzęta miały według ówczesnych ludzi umiejętność utrzymywania kontaktów z zaświatami, wpływania na losy ludzkie, widzenia przyszłości, a w dniach zimowego czy letniego przesilenia używania mowy ludzkiej, co zresztą przetrwało w chrześcijańskich tradycjach wigilijnych, jakoby w tę noc zwierzęta mówią ludzkim głosem.

Piszę dzisiaj o bocianie, bo zainspirowały mnie do tego dwa zamieszkałe bocianie gniazda przy drodze do "mojego" miejsca bytowania bobrów.

Piewotna postać nazwy botén może pochodzić od rus.: "botat" - tupać, dyndać, "botało" - o ciężkim chodzie, "botnia"- wrzawa, "bot" - żerdź rybacka (źródło: A. Brűkner "Słownik etymologiczny j.polskiego " Kraków, Krakowska Spółka Wydawnicza, 1927 )

Bociany od dawien dawna darzone były powszechną sympatią i z niecierpliwością oczekiwano ich przylotu z ciepłych krajów na wiosnę. Uważano że powinny wrócić już 25 marca na Zwiastowanie Matki Boskiej, jeśli do tego czasu się nie pojawiały był to znak nadchodzącego nieurodzaju w danym roku.

W północno-wschodniej Polsce na powitanie ptaków wypiekano pieczywo w kształcie łapek ptaka zwane busłowymi lub bocianimi łapami, wypiekano też miniatury narzędzi rolniczych i wkładano je do gniazda.

Wierzono, że pierwsze ujrzenie wiosną bociana w locie zwiastuje dobry rok a stojącego lub siedzącego - rok będzie zły. Według innych lecący zwiastował zdrowie, nieruchomy możliwą chorobę.

Przetrwało to do dzisiaj, choć spotyka się to wierzenie również w nieco zmodyfikowanej formie, że lecący bocian zwiastuje podróże a nieruchomy nie.

"Klekotek" był również zwiastunem życia, jak gdzieś osiadł to mówiono, że dziecko w danym domu się  narodzi. Może stąd się wzięło mówienie dzieciom, że to bocian przynosi dzieci, które pokutowało jeszcze do niedawnych czasów :D

Bociany wybierają miejsce na gniazdo, łączą się w pary i potem co roku przylatują do tego samego gniazda. Przywiązują się do swoich partnerów, ale często zimują oddzielnie. Po powrocie jednego z nich, jeśli przylot drugiego partnera opóźnia  się , to bywa, że szybszy osobnik nie czeka tylko sprowadza do gniazda nowego partnera. 

Tak już to natura urządziła, że lęg musi się odbyć w określonym czasie a opóźnienie partnera zwiększa ryzyko, że nie przeżył podróży. I czasem faktycznie nie przeżywa, ponieważ w niektórych krajach tzw. "ciepłych" poluje się na bociany i je zabija, o czym w drugiej części artykułu.

Zasiedlone bocianie gniazdo dla właściciela posesji do dzisiaj zwiastuje szczęście i daje ochronę domu, dawniej wierzono, że przed piorunami i pożarami, dlatego niektórzy gospodarze obecnie celowo umieszczają na słupach wysokiego napięcia lub drzewach platformy ( np. drewniane koła od wozu)  dla ptaków "pod" budowę gniazda.

Dawniej wierzono, że jeśli w gospodarstwie gdzie mają gniazdo te ptaki, ktoś popełni zły czyn, bociany nigdy już tam nie wrócą.

Raz spotkałam ich zamieszkane gniazdo na słupie przy chodniku, w centrum miasta (Wieruszów), co prawda lepiej było nie przechodzić po tej stronie chodnika, chyba, że chciało by się mieć ozdobioną odzież tudzież włosy... :D, no ale nikt stamtąd się go nie pozbywał.

Obowiązywał zakaz zabijania bocianów, było to poczytywane za grzech śmiertelny.

Norwid pisał:

" Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą... Tęskno mi Panie....
"

Z opowieści starszego mieszkańca lubelszczyzny możemy dowiedzieć  się  co spotykało zabójcę bociana:

"No, tu był taki Gobrzyński Jan, tu na Józefinie, i on wykopał sobie taką sadzawkę, taki stawek, bo tam przy łąkach był. I zaczął tam rybki hodować, ale bocian przylatywał i kradł te ryby i zjadał. I on  mówi " Trzeba tego bociana przestraszyć" I wziął, miał dubeltówkę, poszedł i strzelił w stronę bociana, jak ten przyleciał i tam łapał ryby. Ale jakoś nieudolnie, że trafił w tego ptaka i zastrzelił. To od razu ludzie powiedzieli : "Gospodarstwo się zmarnuje" I tak było. Później zaszła choroba płuc, tak zwane suchoty, to chyba z pięć osób umarło i córka też, to poszła gdzieś do jakiegoś owcarza, z domu. Tak, że na nic to wszystko się zdało, że bociana zabił".
( Czesław Maj, Motycz 2011r., źródło:  http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=46233&dirids=1 )

Dlaczego "klekotek" ma czerwony dziób i nogi? Na to też otrzymujemy odpowiedź we wschodniej legendzie ludowej:

Kiedy Bóg stworzył różne stworzenia, to wydawało mu się, że gady są brzydkie i niepotrzebne, zebrał więc wszystkie do jednego wora i polecił bocianowi, by zaniósł wór do przepaści i rzucił by się to nigdzie nie rozłaziło.
Bociek jednak był ciekawy, co to tak się rusza tam w środku. Zmęczony lotem usiadł i postanowił zrobić sobie szparkę w worze, by zobaczyć co tam jest. Jak pomyślał, tak zrobił, worek jednak się rozwiązał i wszelka gadzina rozlazła się na wszystkie strony. Biedny bociek zaczął ją łapać, ale było tego tak dużo, że nie dał rady i od tamtego czasu gady są na świecie.
Bociek usłyszał głos Boga : "Bocianie! Mówiłem, żebyś nie zaglądał do wora a ty nie posłuchałeś". Bocian tak się zawstydził, że nogi i dziób ze wstydu zrobiły mu się czerwone i szuka tych gadów zbierając je po dziś dzień.                                                   (  źródło: http://teatrnn.pl/historiamowiona/swiadek/Maj%2C_Czes%C5%82aw_%281923-2011%29?tar=46288 )
Naprawdę jednak czerwony kolor dziobów i nóg dorosłych ptaków pochodzi od diety i zawartych w niej karotenoidów, młode mają ciemno szare dzioby i nogi a później brunatno-czerwone lub pomarańczowe.
W Hiszpanii u bocianów odżywiających się pewnym gatunkiem raka czerwień jest jeszcze bardziej jaskrawa, zarówno u dorosłych jak i młodych, dzięki astaksantynie zawartej w mięsie raków.

Według podań ludowych bocian, to człowiek (echa rodzimej wiary) , który został przemieniony w ptaka z woli Pana, za niedokładne wykonywanie poleceń.

Mówi o tym inna wersja powyższej legendy:

Bóg wręczył zawiązany worek z gadziną, kobiecie i mężczyźnie i nakazał im pozbyć się jej wrzucając do morza. Ludzie jednak ciekawi co jest w środku otworzyli worek a gadzina rozpełzła się na wszystkie strony po łąkach i polach. Za karę Bóg nieposłuszną parę zamienił w bociany, by oni i ich potomkowie do końca świata zbierali gadzinę po łąkach.


Troszkę historii


Karta bocianowej historii w Polsce zawiera też niestety i te mniej chlubne tradycje.

Ludzie jednak go czasem "zżerali". Mięso z naszego poczciwego boćka ratowało ich bowiem w okresach głodu na przednówku a w staropolsce sporządzano z niego różne lecznicze medykamenty.

W najstarszych księgach i recepturach zielarskich potrawka z jego mięsa zapobiegała ślepocie a "flaczki" odtruwały organizm. Gotowane serce miało leczyć padaczkę, podobnie jak popijane wodą odchody tego ptaka. Wnętrzności zaś były panaceum na choroby nerek i nocne moczenie prześcieradła a smalec stosowano w celu poprawy kondycji włosów, leczenia podagry i drżenia rąk.
Bocianina według medyków była  też najlepsza na wszelkiego rodzaju porażenia i udary.

XVI-to wieczny podręcznik aptekarstwa Stefana Falimirza wymienia długą listę skutecznych medykamentów z tych pięknych ptaków.

W innym celu polowała na bociany pruska armia. Ze zdobytych "tuszek" wytapiano tłuszcz, który służył potem do smarowania butów.

Z kolei w XIX wieku powszechną praktyką w zarządzaniu majątkami ziemskimi, był podział zwierząt na przydatne i szkodliwe, przeznaczone do tępienia. Nie wiedzieć czemu w rejonie Żywiecczyzny boćka zaliczono do tej drugiej kategorii...


Dlaczego bocian stoi na jednej nodze


Jest taki dowcip :

- Dlaczego bocian stoi na jednej nodze?
- .... Bo jakby podniósł drugą to by upadł.

Poważnie natomiast, większość ptaków ma nogi wyposażone w układ stabilizacyjny, który pozwala oszczędzać mięśnie i energię.

To taki mechanizm "zatrzaskowy" umiejscowiony w pięcie ptaka, który przytrzymuje ścięgna w momencie uniesienia nogi i zgięcia jej w kolanie, pozostaje ona wtedy w takiej pozycji bez wysiłku.

Mechanizm trochę podobny do mechanizmu scyzoryka. Jeśli chowamy ostrze samo wskakuje ono na swoje miejsce, wtedy nie działają na niego żadne siły, podobnie jak na nogę bociana zgiętą w kolanie, wysiłek trzeba zrobić dopiero przy rozkładaniu ostrza scyzoryka, podobnie z nogą bociana, który musi wykonać jakiś wysiłek dopiero przy jej opuszczaniu by zwolnić "zatrzask".

Dzięki takiemu rozwiązaniu natury odpoczywa noga zgięta ale i ta stojąca, bowiem w niej mechanizm stabilizujący przenosi ciężar ciała z mięśni na kości, które się nie męczą. W ten sposób ptak nie zużywa energii a nogi działają jak szczudła.





Sytuacja bocianów dzisiaj


W części krajów europejskich jest zła sytuacja jeśli chodzi o populację bocianów.

W Danii, w połowie XIX w. było 10 tys. par lęgowych, 100 lat temu było 4 000 par, w 2000 r nie było ich już w ogóle. Do takiej sytuacji przyczyniło się osuszanie terenów podmokłych i boćki nie miały pożywienia. Podejmuje się tam próby reintrodukcji i w 2016 r z tego co wyczytałam były dwie pary reprodukcyjne bocków.  ( źródło : Tutaj )

Tutaj można zobaczyć na żywo gniazdo jednej z nich > ZOBACZ

W Szwecji te ptaki wyginęły w 1954 r., w Szwajcarii w 1948r., jednak dokonano tam reintrodukcji tego gatunku. Programy ochrony i reintrodukcji doprowadziły również do odnowienia populacji w Holandii i Belgii.

W Europie bociany mają coraz trudniejsze warunki do życia. Powodem jest znikanie łąk i pastwisk, które dostarczają im pożywienia w postaci żab, jaszczurek, myszy, dużych owadów.

Spowodowane jest to polityką rządów ( również w Polsce), by małe tradycyjne rodzinne gospodarstwa rolne zamienić na wielkopowierzchniowe gospodarstwa często monokulturowe typu uprawy kukurydzy czy rzepaku, gdzie prowadzi się produkcję na skalę przemysłową i sypie się nawozy chemiczne i pestycydy na maxa .

W takich warunkach bociany ( inne ptaki zresztą też, czy choćby pszczoły ) nie mogą liczyć na pożywienie bo chemia zabija płazy ( może stąd potem plagi komarów i insektów bo nie ma kto ich zjadać ). To właśnie doprowadziło do ich zaniku na terenie Danii i Holandii i jest zagrożeniem takiej sytuacji w innych państwach, również w Polsce.

Naukowcy zauważają, że zwiększa się śmiertelność, zwłaszcza młodych ptaków. Według szacunków, 50-70 procent wszystkich młodych ginie w ciągu pierwszego roku od wyklucia.

Inną przyczyną ginięcia boćków są polowania jakie urządzają sobie na nie, najczęściej dla "sportu", w krajach na trasie ich zimowych wędrówek.

Co roku sześć na dziesięć młodych bocianów nie przeżywa wędrówki na afrykańskie zimowiska.

Są masowo wybijane na Bliskim Wschodzie, głównie w Libanie, w Afryce w Egipcie i Sudanie. Giną tam miliony migrujących ptaków, nie tylko bocianów.

W Libanie pod naciskiem organizacji międzynarodowych i Libańskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody od 1995 r. obowiązuje tymczasowy zakaz strzelania do ptaków w celu odbudowy populacji i uregulowania łowiectwa.

Jednak mimo to, polowania nadal są rozrywką i pewnego rodzaju modą, że ojciec zabiera synów na polowanie na ptaki a o męskości i sprawności świadczy liczba zdobytych "trofeów". Zabrakło działań kontrolnych ze strony władz. Szacuje się, że proceder polowań bez żadnych ograniczeń uprawia tam ok 60-500 tys osób. ( źródło i wiecej na temat https://dzikiezycie.pl/archiwum/2014/czerwiec-2014/krwawe-niebo-libanu )

Przez Liban przebiegają główne szlaki komunikacyjne ptaków wędrownych, bowiem nie latają one przez morza i oceany tylko wybierają podczas wędrówek wybrzeża i lądy ( ze względów oszczędzania energii ptaki korzystają z konwekcji termicznej a nad wodami nie występują termiczne prądy wznoszące , brak również pożywienia ).

Giną więc tam nie tylko "klekotki", ale i inne gatunki chronione jak pelikany, żurawie czy ptaki drapieżne, które lecą z Europy do Afryki.

Polskie organizacje ornitologiczne i związane z ochroną przyrody monitowały do władz libańskich o rozwiązanie tego problemu.

Rząd libański w 2014 r. podpisał konwencję o ochronie wędrownych gatunków. i ustanowił służbę przyrody, która miała się zająć też kłusownictwem. Gdzieś czytałam, że w tamtejszych szkołach organizacje społeczne prowadziły prelekcje i warsztaty na ten temat, by uświadamiać dzieci i młodzież. Przygotowany został dla nich film animowany o Reksiu, zachęcający do ochrony bocianów.

Być może taka praca edukacji "u podstaw" przyniesie skutki w postaci zmiany mentalności i świadomości także u rodziców, albo przyszłego pokolenia.

W 2018 r. 52 organizacje z 26 krajów zajmujące się ochroną ptaków , wraz z Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Ptaków, został wystosowany list do prezydenta Libanu z prośbą o zapewnienie bezpieczeństwa w trakcie przelotów nad tym krajem: https://otop.org.pl/wp-content/uploads/2018/02/mail-to-President-of-Lebanon-February-2018.pdf

W innych państwach na trasie wędrówek ptaków jest nie lepiej.

W Egipcie co roku zabijane jest co najmniej 1000 bocianów, rolnicy w górnym Egipcie zdejmują obrączki z wyczerpanych lub martwych ptaków aby je wykorzystać jako amulety lub do innych kultowych obrządków.

We wschodnim Sudanie, gdzie zimuje populacja głównie polskich bocianów polowano na ptaki dla mięsa, które uchodzi tu za przysmak, by urozmaicić dietę ( ok. 0,7 % populacji wędrującej szlakiem wschodnim).

Na kontynencie afrykańskim bociany giną również z powodu zatrucia na skutek zanieczyszczenia zbiorników wodnych ropopochodnymi substancjami a także z braku pożywienia na skutek susz.

Jeśli lata na zimowiskach obfitują w deszcze a co za tym idzie obfitość pokarmu, "klekotki" powracają do Europy w dobrej kondycji, co przekłada się na dobre lęgi i wzrost populacji, gdy pokarmu tam nie ma, powracają w kiepskiej kondycji.

Co gorsza gatunki ptaków wędrownych chronione przez prawo międzynarodowe są odstrzeliwane również w Europie.

Najczęściej zabijanym gatunkiem ptaków są moje ulubione zięby, które rodzinnie dokarmiamy zimą :( Rocznie ginie ich aż ok. 2,9 mln., na drugim miejscu są kapturka (1,8 mln. ), przepiórka (1,6 mln.), drozd śpiewak (1,2 mln. ).

W 2016 r. BirdLife International opublikował pierwszy raport "the Killing", dotyczący nielegalnego zabijania ptaków w rejonie Morza Śródziemnego. Mówi on o 25 milionach ptaków, które giną każdego roku w tym rejonie, więc skala procederu olbrzymia. Już się nie dziwię, że z roku na rok widuje się coraz mniej niektórych gatunków ptaków.

Spośród państw europejskich raport wymienia Grecję, Francję, Chorwację i Albanię oraz Maltę, na której jest największe zagęszczenie nielegalnych polowań - na każdy kilometr kwadratowy przypada aż 342 zabitych ptaków.

Rząd maltański regularnie otrzymuje od Komisji Europejskiej derogacje od sformułowanego w Dyrektywie Ptasiej zakazu polowań na ptaki wracające z zimowisk na tereny lęgowe, jednocześnie systematycznie naruszając warunki, których spełnienia wymaga unijne prawo. ( źródło: Tutaj )

Raport można przeczytać > TUTAJ , niestety jedynie w języku angielskim.


Sytuacja "klekotków" w Polsce


Kilka lat temu Polska była największą ostoją bocianów białych na świecie. Mówiono, że co czwarty bociek to Polak. Po liczeniu bocianów w 2004r. mieliśmy 52 tys.par lęgowych, obecnie populacja jest sporo mniejsza.

Ubyło nam od 15 do 20% ptaków, najwięcej zniknęło w woj. dolnośląskim i lubuskim bo aż 40%, co trzeci zniknął z Opolszczyzny, Śląska, Wielkopolski. Dawny matecznik bocków w warmińsko-mazurskim zmalał o 1/5, w Małopolsce odnotowano niewielkie straty. Jedynie na Podlasiu odnotowano niewielki wzrost, co spowodowane jest tym, że na tym terenie zachowuje się tradycyjne rodzinne gospodarstwa rolne zamiast schemizowanych monokulturowych molochów rolniczych, oraz wiele rzek oparło się melioracji i zachowało naturalne koryta.

Ciekawostką jest najbardziej zabocianiona wieś w Polsce - Żywkowo w warmińsko-mazurskim, uważana za bocianową stolicę Polski.

Do wsi składającej się z kilku gospodarstw przylatuje co roku ok. 100 bocianów a odlatuje ok. 200. Najwięcej bocianich gniazd, bo 24, ma na terenie swojego gospodarstwa Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Na ich terenie znajduje się także wieża widokowa, z której można podglądać życie ptaków.


Ochrona nie tylko boćków


Sympatia to za mało aby zachować gatunek.

Wybór jest prosty " albo "nowoczesne" wielkopowierzchniowe gospodarstwa rolne z uprawą na skalę przemysłową z dużym wykorzystaniem chemii jak w Danii czy gdzie indziej i schemizowana żywność oraz brak gryzoni, gadów i płazów, owadów i bocianów, tudzież innych ptaków....albo tradycyjne gospodarstwa rodzinne z ekologicznymi naturalnymi uprawami, biologiczną żywnością, z korzystnym dla życia drobnych żyjątek, gryzoni, gadów i płazów oraz bocianów i innych ptaków ekosystemem, czyli łąkami, pastwiskami, miedzami pomiędzy polami, strumieniami, zadrzewieniami śródpolnymi.

Bociany są tzw. gatunkiem parasolowym, czyli chroniąc bociany, chronimy też środowisko życia innych cennych gatunków jak skowronki, czajki, gady, płazy.

Rząd w Polsce niestety nie idzie w tę stronę, ustawowo dąży do upadku takich gospodarstw i skonsolidowania ziemi polskiej w duże molochy z jednym właścicielem ( po to są te wszystkie dotacje na zalesianie, na działalność poza rolniczą, zakaz zakupu ziemi powyżej 1 ha dla zwykłych ludzi a możliwość zakupu bez ograniczeń dla koncernów i firm, prawo pierwokupu itd itp), zresztą nie kryjąc tego w planach.




22 lip 2019

Jedno z wyjść - refleksja nocą

Jedno z wyjść - refleksja nocą


Jeśli nie pasujesz do danego środowiska to zmień siebie, jeśli nie chcesz zmienić siebie, to zmień środowisko.
Jeśli nie możesz zmienić środowiska, to zmień...środowisko....

Może wyjście czasem nienajlepsze, ale bywa, że jedyne, by nie stać się gorszym człowiekiem i nie dać się ściągnąć w dół...




10 lip 2019

Jakim prawem?

Jakim prawem?


Przeczytałam, że 1 lipca izraelskie samoloty wojskowe przeprowadziły serię nalotów bombowych na kilka celów wojskowych w Damaszku i Homs raniąc i zabijając wielu cywilów.
Kolejna prowokacja, by wywołać reakcję odwetową Asada, który przecież jako prezydent ma obowiązek bronić kraju.

Jak na razie udaje mu się jednak nie ulec prowokacjom i ograniczać do obrony, pomimo iż Syryjskie Siły Obronne przechwyciły kilka pocisków, większość trafiła w cele.

Jeden z izraelskich pocisków uderzył w obszar cywilny (przy tych precyzyjnych technologiach namierzania celów,  nie wierzę, że przypadkiem, bo za dużo tych "przypadków" już było ), w dzielnicy Sahnaya, na zachód od Damaszku, w tej samej , gdzie mieszkała moja rodzina, gdzie zostawili mieszkanie, rodzinę, znajomych ( nie tylko muzułmańskich ) i gdzie poznałam kilku mieszkańców tej miejscowości, jak tam byłam  :(

Syryjska Arabska Agencja Informacyjna podała, że na skutek tego ataku zginęło czterech cywilów, w tym 3- miesięczne dziecko, 22 osoby zostały ranne, głównie kobiety i dzieci :(

I to robi kraj, który ciągle krzyczy o holokauście na jego narodzie i szantażuje inne kraje europejskie antysemityzmem.

Jest mi wstyd jako Polce, że rząd polski uskutecznia tak ścisłą "współpracę" i "przyjaźń" na każdym etapie funkcjonowania państwa polskiego,  z państwem, które napada na cudzy kraj, zabija tam ludzi i prowokuje do wojny.
Bo jak można sobie latać nad cudzym krajem i bombardować co się podoba????

Gdzie jest opinia międzynarodowa?? Gdzie są międzynarodowe sankcje???

To tak, jak kiedyś na Polskę napadła Rosja a inni się temu biernie przyglądali i jeszcze zacieśniali "współpracę.

Milczenie i akceptowanie takich działań to współudział w tym ludobójstwie.

Kiedyś np. Polacy byli lubiani i szanowani przez Irakijczyków, ponieważ jeździli tam do pracy, pomagaliśmy im budować kraj i gospodarkę.

Potem na kiwnięcie palcem przez "sojusznika" czyli USA ( który nas olał po II wojnie światowej i decydował o naszej przyszłości bez nas), które postanowiło napaść na cudzy kraj i go zdestabilizować, rząd (nie)polski wysłał tam jako mięso armatnie naszych żołnierzy, by to, co Polacy wcześniej pomagali zbudować, teraz zniszczyli.

Skutek taki, że Irakijczycy przestali nas lubić i nami pogardzają, a mogliśmy korzystać gospodarczo na sympatii i poprawnych stosunkach gospodarczych z tym rozwijającym się krajem...
Na wojnie tam urządzonej skorzystało jedynie USA, straciliśmy my ( na wizerunku, bezpieczeństwie, i współpracy gospodarczej) i stracili Irakijczycy, którym zniszczono kraj, odebrano dobro narodowe-ropę, wymordowano rodziny i ich zubożono.

Przestają nas lubić Irańczycy, którzy w czasie wojny przyjęli i ocalili wiele naszych dzieci i nie tylko dzieci, stwarzając im godne warunki życia do zakończenia wojny.

Odwdzięczamy się tak, że nie reagujemy, na to co robi wobec Iranu i zamierza zrobić z tym krajem nasz "sojusznik" ( czyli to samo co zrobił z Irakiem, czy Syrią, bo w Syrii tzw. "rebelianci, którzy w/g mediów reprezentowali naród syryjski, nie byli Syryjczykami...tylko najemnikami opłaconymi przez kogoś, kogo można się domyślać )....którego bazy mamy oficjalnie za zgodą rządu i przy ogólnej propagandzie że Polacy tego chcą, w swoim kraju i który niewątpliwie będzie te bazy wykorzystywał również przeciwko temu krajowi ( nie mówiąc o północnym Pakistanie, gdzie USA zabija bezkarnie przy pomocy dronów zwykłych obywateli, nie tylko własnych ale i pakistańskich).
Zrobią to w białych rękawiczkach,  bo to pójdzie potem na konto naszego kraju i Polaków i na nas spadnie odpowiedzialność za ich czyny, wszak ich bazy są na naszym terenie ( tak jak to było z działaniami w "tajnej", w cudzysłowiu, bo władze o niej wiedziały, bazie USA na terenie Polski ).













http://www.prisonplanet.pl/polityka/izrael_zbombardowal,p2009522509

Izrael zbombardował Damaszek i Homs raniąc i zabijając wielu cywilów.
globalresearch.ca
Kanada
2019-07-02
Rano 1 lipca izraelskie samoloty wojskowe przeprowadziły serię nalotów na kilka celów wojskowych w stolicy Syrii, Damaszku oraz w centralnej guberni Homs.

Syryjskie Siły Obrony Powietrznej (SyAAF) przechwyciły kilka izraelskich pocisków nad Damaszkiem i na południe od Homs. Mimo tego większość pocisków trafiła w swoje cele.

Według źródeł prorządowych, uderzono w pozycje wojskowe w okręgach al-Mazzeh, al-Dimass i Jomrayah na północ i północny zachód od Damaszku, a także w trzy bazy na obrzeżach miasta Homs.

Jeden z izraelskich pocisków uderzył w obszar cywilny w dzielnicy Sahnaya na zachód od Damaszku. Syryjska Arabska Agencja Informacyjna (SANA) podała, że ​​w rezultacie zginęło 4 cywilów, w tym 3-miesięczne dziecko. 22 innych cywilów, głównie kobiety i dzieci, zostało rannych.

Był to pierwszy raz, kiedy izraelski atak na Syrię doprowadził do ofiar wśród ludności cywilnej. Jest to niebezpieczny rozwój sytuacji, który może zmusić Damaszek do przemyślenia swojej strategii wobec Izraela.

Izraelski atak był jednym z największych w tym roku, co potwierdza, że ​​Tel Awiw jest nie tylko zdecydowany na to by kontynuować ataki na Syrię, ale także by zwiększyć ich skalę i intensywność.


3 lip 2019

Jaka jest podstawa...

Jaka jest podstawa...



"Chłodny umysł,  gorące serce"

Chłodny umysł i chłodne serce to osobowość psychopatyczna, gorący umysł i gorące serce to jakaś nerwicowa nierównowaga, gorący umysł i chłodne serce to jakis egocentryk chyba...

Więc moim zdaniem chłodny umysł ale gorące serce to najbardziej zrównoważone współdziałanie,  takie by zbyt chłodny umysł nie schłodził serca, a zbyt gorące serce nie przyćmiło umysłu.

Co o tym myślicie?



17 cze 2019

Jak upał to do lasu - tajemnicze rośliny bagienne

Jak upał to do lasu - tajemnicze rośliny bagienne 



- Może przejdziemy się do lasu?
- Nieee, za duży upał, w lesie będzie bardziej gorąco.

Też tak myślicie?

Otóż wręcz przeciwnie, w lesie jest sporo chłodniej niż w nagrzanym wybetonowanym mieście. Fakt, że wiatru za bardzo nie czuć, bo drzewa go wyhamowują, ale za to dają cień, niewybetonowana ziemia oddycha, jest zupełnie inne powietrze, więcej tlenu i chłodniej, bo dolne partie lasu w cieniu tak się nie nagrzewają jak betonowe chodniki i asfalt, które potem dodatkowo to ciepło oddają do powietrza.

Zbadano, że temperatura w mieście i na obrzeżach, gdzie więcej terenów zielonych może się różnić nawet o 11 stopni ( w mieście goręcej )

Jednym słowem jak upał to do lasu, a najlepiej jednocześnie nad wodę.

Moje okolice w czasach starosłowiańskich były dziczą leśno-bagienną, dlatego na tych terenach najdłużej przetrwała stara wiara, bo misjonarze bali się tu zapuszczać, a jak już się zapuścili i zbudowali klasztor, to w liście do przełożonych pisali potem, że nie ma tu dla kogo prowadzić ewangelizacji, bo ludzie zachowują się nieobyczajnie ( cokolwiek to dla nich znaczyło) , że dzicz, że tylko wilki wyją i żaby rechoczą.

Dzisiaj pozostało niewiele z tych bagien, są jednak uroczyska mniejsze i większe,  jedne dalej , inne bliżej miasta. Lubię takie miejsca, czuć w nich echo dawnych wieków i dzikość przyrody..


Wybrałyśmy się więc z koleżanką rowerami do pobliskiego lasu, odwiedziłyśmy torfowo-bagienne uroczysko, które obecnie na skutek upałów, podeschło i można było troszkę dalej zapuścić się na jego terenie niż zazwyczaj, bo zazwyczaj, jak to w terenie torfowiskowym, jest zbyt mokro.



Nazywam to miejsce "ścieżką dzików", bo to one lubią tu taplać się w błocie i można zauważyć czasem ślady po tych kąpielach. Jesienią mają tu też sporo żołędzi do jedzenia, które im czasem trochę podbieram.

Nie ma to jak poleżeć w kwaśnym błotku...

źródło: https://funkysafari.tumblr.com/post/143862212175/contented-looking-eurasian-wild-pig-wild-boar

 Prawda, że słodki ryjek ? :)



Wchodząc głębiej niż zwykle zauważyłam , że rośnie tam kilka krzaczków łochyni - borówki bagiennej, kiedyś częściej spotykanej a teraz właściwie prawie nie spotykanej na moim terenie. Na innych terenach też już chyba rzadko.

Na poniższym zdjęciu po prawej stronie moich nóg, ten wyższy krzaczek z liśćmi podobnymi do jagodowych ale ciemniejszymi, to właśnie łochynia.

Na zdjęciu możecie porównać, bo obok rośnie borówka czarna, popularnie zwana "jagodą", czyli ta, którą zwykle zbieramy do celów kulinarnych.

Łochynia rośnie wyższa krzaczkiem niż "jagoda", ma ciemniejsze listki a ich kształt jest zaokrąglony.


Owoce wyglądają podobnie, tylko są większe, lekko białawo "omszałe" i mają bardziej podłużny kształt a w środku jaśniejszy miąższ.

W smaku bardziej kwaskowe, niż borówka czarna, choć ja tego smaku już nie pamiętam, ale moi rodzice owszem.
Jak widać,  na krzaczku nie było jagód do spróbowania. Pewnie przez brak owadów zapylających, albo po prostu zwierzęta się posiliły.

Poniżej fotka z wikipedii:

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Sinikas2_2008.jpg












Borówkę bagienną nazywano : pijanicą , bo ponoć przy większym spożyciu daje objawy podobne do odurzenia alkoholowego. Jednak nie stwierdzono w niej substancji odurzających.

Działanie to jedni ( np. dr Ł.Łuczaj, który twierdzi, że przytrafił mu sie efekt odurzenia po spożyciu łochyni ) tłumaczą zainfekowaniem owoców grzybem powodującym taki efekt.

Inni przypisują go bliskości rośliny zwanej bagnem zwyczajnym ( o której poniżej) , rosnącej w tych samych środowiskach torfowiskowych, która w czasie kwitnienia wytwarza halucynogenny pyłek mogący osiadać na owocach borówki bagiennej.
Ale to wytłumaczenie mnie chyba nie przekonuje, bo czas kwitnienia bagna jest nieco wcześniejszy niż owocowanie borówki ( bagno maj-początek czerwca, borówka owocuje w czerwcu ), no ale być może ci, którzy doznali efektu odurzenia "wcinali" te borówki na początku czerwca, "wstrzeliwując" się w to krótkie okienko kwitnienia-początku owocowania.

W każdym razie zalecane jest dobrze umyć owoce zanim je spróbujemy.

Konsultowałam informację o wywoływaniu upojenia podobnego do alkoholowego przez łochynię z rodzicami i żadne z nich nie potwierdziło takiego działania, mimo, że w czasach dzieciństwa zajadali te borówki. Być może nie były one akurat zainfekowane tym grzybem, lub nie rosły w pobliżu bagna, lub owocowały już po przekwitnięciu bagna.

Niemniej jednak odurzające właściwości łochynii wykorzystywane są do dzisiaj przez szamanów syberyjskich (  ( Andrzej Szyjewski "Szamanizm", Wydawnctwo WAM Kraków 2005r) 

Inne nazwy borówki bagiennej w słowiańskich rejonach:

borówka głucha, bagnówka, durnica, golubika w Rosji i na Ukrainie ( od koloru niebieskiego) , pijaky, pyjaky, panka, panusnyk, panyca - na Ukrainie,
pjenc i pjenca, żerjawe jahodki - w Górnych Łużycach,
szalonka na Litwie, 
salenka i sialenica - dawna Czechosłowacja.



Niedaleko łochyni, odnalazłam też dawno przeze mnie  nie widzianą roślinę tzw. bagno zwyczajne ( bagno pospolite, bagniak, dziki rozmaryn, rozmaryn leśny, świńskie bagno ).

Cała roślina wydziela charakterystyczny zapach. Kwitnie w maju- czerwcu, ale żaden z krzaczków nie miał kwiatu, więc nie załapałam się na piękniejszy widok.


Kiedyś rosło go dużo, pamiętam jak moje babcie używały tej rośliny jako odstraszacza moli wkładając ją do szaf, ale z tego co pamiętam nie działało to zbyt rewelacyjnie.

Na skutek masowego zrywania przez ludzi i wysuszania bagien zasoby rośliny uszczupliły się i objęto bagno ochroną częściową, potem całkowitą.

Obecnie od 2014 r. bagno podlega ochronie częściowej , to znaczy, że w szczególnych przypadkach dopuszcza się możliwość ograniczonego zbioru gatunków roślin dla celów zielarskich  lub innych celów gospodarczych, jednak trzeba mieć zezwolenie udzielane przez dyrektora ochrony środowiska.

Jeśli ktoś chciałby wypróbować sobie roślinę na mole, to zamiast bagna polecam wrotycz, bo nie jest pod ochroną a ma takie samo działanie na mole jak bagno ( czyli średnie w mojej ocenie :D)

Bagno jako cała roślina jest trujące choć kiedyś stosowano je czasem jako ziele do poprawy zdrowia. Zawiera olejek, porażający układ nerwowy i działające odurzająco, mogą powodować zawroty i bóle głowy, przy przedawkowaniu doustnym silnie drażni układ pokarmowy i niszczy nerki oraz może sparaliżować układ nerwowy. Trujący jest także miód z kwiatów.

Dawniej  jednak Germanowie i Wikingowie dodawali wyciąg z rośliny do piwa w celu wzmocnienia odurzającego działania trunku. A być może również w celach leczniczych ( moje przypuszczenie) 

Z notatki z 1836 r. wynika, że  Żydzi z Sieradza używali bagna do fałszowania piwa, wszak wtedy można było użyć mniej piwa by osiągnąć podobne odurzenie a bagno było widocznie tańsze od innych składników, więc musiało się to opłacać.

Obie rośliny borówka błotna jak i bagno zwyczajne, używane były również w celach magicznych, rytualnych.

Syberyjscy szamani do dzisiaj posługują się między innym zarówno wywarem z borówki błotnej, jak i dymem z bagna w celach obrzędowych - nawiązania kontaktu z duchami ( Andrzej Szyjewski "Szamanizm", Wydawnctwo WAM Kraków 2005r)



Rośliną, która nie ma znaczenia magiczno-rytualnego ale jest bardzo charakterystyczna dla tego podmokłego środowiska, jest wełnianka ( eriphorum species ).

Niepozorna "trawka", ale kiedy zakwitnie, to moczary wyglądają niczym obsypane kłębkami bawełny/wełny.


Wygląda to pięknie a puch jakby się człowiek uparł i wypchał nim poduszkę, pewnie nieźle by się spisał w namiocie.


Wracając, nad zbiornikiem wodnym, w którym można spotkać buszujące zaskrońce, na brzegu zobaczyłyśmy kwitnący bobrek trójlistny ( trójlistkowy ). Zwykle bywałam tu albo przed albo po okresie jego kwitnienia a teraz mogłam podziwiać jego białe kwiatki.

Roślina znajduje się pod całkowitą ochroną.

źródło fot: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bobrek_tr%C3%B3jlistkowy

źródło fot: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bobrek_tr%C3%B3jlistkowy
Bobrek trójlistny jest rośliną zielarską, ale nie będę tutaj opisywać jego właściwości, ponieważ jest pod ochroną i można go zastąpić takimi, które mają podobne zastosowanie  a pod ochroną nie są.

No i "mój" wyżej wymieniony staw z bobrkiem ( po prawej stronie zdjęcia kwitnący, same listki po prawej i w środkowej części zdjęcia) :




















                                                                                                                                                              
Po lewej stronie zdjęcia mamy tatarak, kolejną roślinę bagienną, która w tradycji słowiańskiej i nie tylko, od wieków miała ważne znaczenie obrzędowe.

Jest to roślina inwazyjna i często szybko zarasta małe, płytkie stawy. Podoba mi się nazwa określająca takie "łany" tataraku jak i sam tatarak - "szuwar".

Inne nazwy ludowe i regionalne:

- agier, aher,cypr, kalamus - m.in. na Kaszubach

- sasyna, sowar, lepiech, świerczyna - na Lubelszczyźnie

- plaskoć, pluszcz, pluczaj - ma Wileńszczyźnie

- łabuzie, tatar, tatarczuch, tatarski korzeń, wis, trzcina, bazuny, bluszcz, gałga, gałgan, jasyna, kalamus, kalmusz, kłącz, lepecha, lepiecha, łabzie, łącz, łobuzie, panny, panny na rzece, panny w rzece, sacyna, szczar, szczwar, talerz, tatarcuch, tatarcuk, tatarcze ziele, tatarczok, tatarczuk, tatarsky korzeny, taterz, źdźbło.




c.d.n




Artykuł powiązany > "Przedwiosenne i wiosenne obrzędy starosłowiańskie"