3 paź 2016

Skorodowany Poldek, dlaczego warto było nim jeździć

Skorodowany Poldek, dlaczego warto było nim jeździć


Jeździłam kiedyś z zaprzyjaźnionym małżeństwem na wycieczki weekendowe po Polsce, czyli dwa dni w drodze, to tu, to tam na jakiejś trasie, zatrzymując się w wybranych ciekawych miejscach i zwiedzając, odpoczywając. Najczęściej to były spontaniczne wyjazdy.
Jeździliśmy starym, polonezem, w którym również nocowaliśmy.

Nie podniecam się samochodami, nawet się na nich nie znam i nie odróżniam marek, jednak ten samochód zasługuje na krótki opis :D

Okazuje się, że mając taki samochód kierowca czuje się wygodniej na drodze, ponieważ wszyscy inni, którzy mają lepsze ustępują miejsca. No bo kto by chciał mieć zarysowany nowy, super wypasiony samochód ? Zdają sobie sprawę z tego, że takiemu jak na fotce poniżej, już nic nie zaszkodzi, więc kierowca niewiele ma do stracenia ;)

Inną zaletą tego skorodowanego Poldka było to, że wjeżdżając do jakiejś "dziurki" z zamiarem przeczekania upału nad jeziorem i pytając miejscowych o jeziorko w pobliżu, słyszało się taką odpowiedź:

- Eee... Paaanie, jeziorko to trochę dalej jest jedno... - odpowiadał napotkany autochton.

Jednak po spojrzeniu na samochód i chwili zastanowienia, rozwijał odpowiedź w innym kierunku :

-  Ale widzę, że wam mogę powiedzieć... My tu mamy swoje jeziorko takie , tylko dla miejscowych. Nie mówimy o nim obcym , bo wie Pan , jak ta warszawka nowobogacka  by tu zjechała... Jakbyście mieli inny, bardziej wypasiony samochód to bym wam nie powiedział, a tak, to....

I tu zaczyna nam tłumaczyć w który zakręt skręcić... :D 
Jeziorko okazało się piękne, z bardzo czystą wodą, rybami i rakami w niej ( tak czystej wody wtedy dawno już nie widziałam )
Miejscowi zrobili sobie mały drewniany pomost, nawet zagrodzili bojkami fragment wody, robiąc brodzik dla dzieci. Było mało ludzi, cicho i spokojnie. Odpoczywaliśmy tam pól dnia a na koniec można było sobie jeszcze zjeść rybkę w pobliskiej smażalni.

Tyle zalet.

Przypomniało mi się jak na tej wycieczce, w drodze powrotnej, zwiedzaliśmy Płock. Była niedziela.
Zaparkowaliśmy naprzeciwko katedry, zamierzając udać się stamtąd nad Wisłę.

W związku z tym taki obrazek: 

Niedziela, ludzie idą do kościoła, na parkingu parkują swoje czyściuteńkie samochody, ubrani na "galowo".
My wysiadamy ze skorodowanego, zakurzonego dwudniową jazdą po terenie różnym , obesranego przez ptaki samochodu, ubrani zdecydowanie nie na "galowo", w wymiętych ubraniach. 
Odchodzimy, po czym ja wracam. 
Otwieram drzwi, biorę coś z wewnątrz, po czym trzaskam nimi z całą siłą, bo normalnie nie dało ich się zamknąć, po czym jeszcze z całą siłą je dokopuję, zaburzając niedzielną ciszę... :D

Kontrast mnie rozśmieszył wtedy.

W końcu sytuacja po której zrobiłam poniższą fotkę.

Wracaliśmy z Kotliny Kłodzkiej, samochód rzęził, ponieważ był straszny upał i Poldek w tych górach  nam nie wytrzymał. Coś  się zepsuło, musieliśmy ciągle dolewać wody do chłodnicy. Zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. 

Kolega podszedł do maski samochodu. Stanął, popatrzył, po czym..... urwał fragment blachy i beznamiętnie wyrzucił, jakby to robił standardowo i była to najzwyklejsza rzecz na świecie  :D


0 komentarze :

Prześlij komentarz