30 cze 2017

Gdy nie zamkniesz okna....czyli opowieść o Kopciuszku.

Gdy nie zamkniesz okna... czyli opowieść o Kopciuszku.


Niezamknięte okno to dobra okazja dla złodzieja, ale również dla dzikiego lokatora. Dzikiego dosłownie :) 

Pewnego dnia lub nocy przez uchylone okno letniego domku mojego wujostwa zakradł się do środka....Kopciuszek :)

Phoenicurus ochruros ( wyczytałam że angielska nazwa Kopciuszka to "Red start"  od rdzawego ogona ) z rodziny drozdowatych , samiczka szarobrązowa, z lekko rudym ogonkiem, samce wiosną mają szaro-czarnawą głowę, pokrywę skrzydeł i spód ciała, skrzydła czarnobrązowe z dużym białym polem, środek brzucha białoszary, podbrzusze i pod ogonem pomarańczowe, kuper i ogon rdzawe, jesienią bledsze.

Na terenie Polski objęty ścisłą ochroną.

Nazwa chyba trafna, uwił sobie bowiem gniazdko na bojlerze do grzania wody, tuż nad zlewem w kuchni.
Nie wyrzucono go. Ledwo trzymające się na bojlerze gniazdo wzmocniono osadzając je w plastikowej doniczce, która dodatkowo została przywiązana drutem, by konstrukcja nie spadła.
Szkoda bowiem by było, gdyby wysiadywane przez samicę  jaja, zamieniły się w jajecznicę w zlewie.


Początkowo, gdy zaglądaliśmy mu w oczy, był nieco przestraszony. Po krótkim czasie fruwał już bez krępacji obok głów właścicieli domku i myk myk w górę schodów na poddasze, gdzie było uchylone okno, wylatywał na łowy, wracając potem tą samą drogą. Młode karmione są przez oboje rodziców, więc "śmigały" oba na zmianę.

Wysiadywał cztery jajka ( co ciekawe jajka były białawe w kolorze z leciutką nutą niebieskiego/turkusu, w tym roku bardziej turkusowe ). Bardzo szybko wykluły się śmieszne, tu i ówdzie pokryte puchem, pisklęta ( nie robiłam zdjęcia by nie straszyć ptaszków). 
Ptak przyzwyczajony do obecności ludzi, którzy nie robili mu krzywdy wyprowadzał młode z gniazda na naukę latania, tym sposobem już nie jeden ale pięć, śmigało wzdłuż schodów na poddasze, by wylecieć przez okno.

Pewnego dnia nie wróciły. Gniazdo pozostało puste i przechowane do następnego roku.

W tym roku Kopciuszek znów się pojawił. Czy ten sam? A może któryś z młodych? 
Tym razem dostał "szlaban" na wlatywanie oknem. Zaczął sobie więc wić gniazdko pod zadaszeniem tarasu. 
Stare zostało wyciągnięte i umieszczone pod połacią, ale nie był nim już zainteresowany, wolał nowe.
W tym roku wysiedział dwa jaja, niestety nie zdążyłam zobaczyć młodych. 
Cały proces od złożenia jaj do wylotu z gniazda, u Kopciuszka, trwał dość krótko, 12-17 dni wysiadywania i 12-16 dni po wykluciu.

W ciągu roku Kopciuszek wyprowadza dwa lęgi, ale zarówno w poprzednim roku , jak i w tym zasiedlił gniazdo w domku tylko raz.

Ciekawe czy w przyszłym roku wybierze to samo miejsce....

Nadal zaglądają na działkę, czasem widujemy je przysiadujące na żerdzi drewnianej huśtawki. Nie dziwię się, jedzenia mają tutaj w bród.

Na zimę Kopciuszki odlatują z Polski.

Tutaj macie jeszcze ciekawszą krótką historię o dziwnych miejscach gniazdowania Kopciuszka :D 







0 komentarze :

Prześlij komentarz