8 maj 1993

SYRIA cz.6 " Jak się bawić to się bawić " - wehikuł czasu ( powrót do przeszłosci 1993 r.)

JAK SIĘ BAWIĆ TO SIĘ BAWIĆ

 

W Syrii bawili się wszędzie, każda okazja była dobra a i bez okazji też :D  Naród niezwykle ,
umuzykalniony w sensie wyczucia rytmu.
Wyluzowany, nikt praktycznie nigdy i nigdzie się nie spieszył

W domu 

 

Wolny czas lubili spędzać towarzysko, zazwyczaj na wizytach lub rewizytach, podczas których zazwyczaj był jakiś poczęstunek, często też na ciepło i właśnie tańce. U nas powodem do takich imprez zazwyczaj musi być jakaś okazja , typu imieniny itp. tam wystarczyła ochota.

W restauracji

 

Restauracje były miejscem, gdzie jak już się człowiek wybrał to przesiadywał tam wiele godzin przy obficie zastawionym stole, nierzadko przy akompaniamencie "na żywo" zespołu muzyków z wokalistką na czele lub nawet tancerką ( w tych droższych lokalach ), na którą zazwyczaj goście żywo reagowali klaszcząc do rytmu w dłonie.


W jednej z nich, w której byliśmy zastosowano starożytny system chłodzenia powietrza, akurat w tym przypadku na zewnętrznym tarasie. Była to ściana wody ( jak sobie nazwałam "kurtyna wodna" ) lejącej się z góry, która  odgradzała restaurację od ulicy. Ruch wody dawał przyjemny chłód a jednocześnie nawilżał powietrze, bardzo praktyczne i ekologiczne rozwiązanie. Dzisiaj w Polsce są dostępne w sprzedaży ścianki wodne do zastosowań domowych, ale takiej wielkości nigdzie nie widziałam obecnie u nas.  W tamtym czasie w Polsce takich rozwiązań raczej w ogóle nie było.
Restauracja jak restauracja ale za to jeden z kelnerów.... :) Zwracał uwagę nie tyle tym, że miał nieco ciemniejszą skórę niż inni (mógł być Egipcjaninem), był niezwykle zgrabny ale przede wszystkim poruszał się z niesamowitą gracją, on dosłownie tańczył z tymi talerzami, płynął od stolika do stolika, przypływał i odpływał miękko i płynnie...
Co nas zaskoczyło to fakt, że jego praca nie ograniczała się do postawienia potraw na stole ale nadzorował również co się na tym stole dzieje oraz nalewał nam wody do szklanek jak tylko stawały się puste, mimo , że butelki z wodą stały cały czas w zasięgu naszych rąk. Właściwie to najczęściej chyba nalewał tę wodę mnie i kuzynce... na wyścigi piłyśmy i opróżniałyśmy nasze szklanki, żeby tańczący, zgrabny kelner mógł nam ją znowu nalać :D
Z pewnością był zadowolony z napiwku, który dostał od wujka. :)

 

W plenerze

 

Świetną formą relaksu i oczywiście też zabawy w upał był basen gdzieś w okolicy Damaszku lub na jego obrzeżach ( nie pamiętam ). Ten na zdjęciu akurat o nieco wyższym standardzie, gdzie była zjeżdżalnia ( na której podarłam sobie dół od kostiumu :D ). Spędzało się tam prawie cały dzień, jak człowiek zgłodniał to można było zjeść syty posiłek.

Co ciekawe, wstęp na basen, mimo, że opłata nie była tania mieli też ci skromniej sytuowani materialnie ludzie. Nasi znajomi (chrześcijanie) dostali darmowe wejściówki bodajże z kościoła (ale nie jestem pewna na 100% czy stąd ). Spotkaliśmy tam też Polaków z ambasady polskiej, z którymi posiedzieliśmy rozmawiając, dzieląc się wrażeniami.


Pikniki były jedną z tych rzeczy, które tygryski lubią najbardziej :) Połączenie ciszy i piękna przyrody ze smacznym jedzonkiem i eksploracją nowych miejsc.
Piknik nad wodospadem, upał straszny, zero cienia. Kiwaliśmy się przy dźwiękach derbaki, gdy nadjechał samochód i wysiadło z niego dwóch facetów ze swoim "stadkiem" kobiet w burkach. Udawałyśmy, że nie robimy im zdjęć , tylko zdjęcia wodospadu, ponieważ machali do nas z daleka, że nie wolno...Po chwili zagnali "stadko" do samochodu  a sami przyszli pogadać i pobawić się do nas..bidne kobiety...
Po jakimś czasie spędzonym w ostrym słońcu padła decyzja żeby zejść nieco niżej, gdzie rosły krzaki dające trochę cienia. Zbocze było dość strome, jednak dało się zejść. Ja ze swoim lękiem wysokości zrobiłam "focha" i nie zeszłam...zostałam w samochodzie ( wyobraźcie sobie ten hardcor temperaturowy w nagrzanym samochodzie ), w którym przynajmniej był cień.

Grilowaliśmy też w prywatnych sadach, wszędzie tam gdzie były drzewa i był cień. W Syrii ziemia zawsze jest czyjaś, ale nikt nie robi problemów w takich sytuacjach, gdy ktoś na jego terenie odpoczywa, piknikuje itd.
Najczęściej jeździliśmy w góry Hermonu niedaleko granicy z Libanem, oraz na południe Damaszku lub w pobliże granicy z Izraelem i tzw. "strefy" ( lub na jej teren ) gdzie stacjonowały wojska ONZ ( tam trzeba było mieć przepustkę , ale jak się ją zdobywa napiszę w innym rozdziale ).
Co było na ruszcie grila? Zazwyczaj mięso baranie w kawałkach albo mielone, tym się zajmował wujek. My z ciocią robiłyśmy surówkę warzywną. Nigdy wcześniej nie jadłam baraniny ale tamta mi bardzo smakowała. W Syrii są inne barany niż w Polsce, mają one ponoć w tylnej części ciała "zbiorniczek" gdzie magazynuje się tłuszcz i to mięso nie śmierdzi i nie smakuje później takim łojem. Poza tym potrafią bardzo dobrze je przyprawić, nie mówiąc już o tym , że nie ma w nim żadnej chemii bo nie ma jej w paszach ani w glebie.
Nawet jeśli ktoś nie miał ze sobą jedzenia czy picia, zawsze mógł skorzystać z dziko rosnących roślin np. owoców opuncji. Bardzo soczyste, gaszące pragnienie owoce nie tak łatwo jednak zerwać, ponieważ cała roślina posiada kolce. Nie są to duże i sztywne kolce ale malutkie, miękkie, wręcz podobne do puszku ale za to bardzo kłujące i bolące, przy czym trudno je wyjąć z ciała czy odzieży. ( kuzynce powbijały się w tylną część ciała, choć nie wiem w jaki sposób ona to zrobiła :P  i dla nas to było zabawne , dla niej niekoniecznie, zdjęcia nie wkleję ; ) )  
Najlepszym sposobem na pozbycie się kłującego puszku z powierzchni owoców jest sparzenie ich wrzątkiem, dopiero potem można bezpiecznie obrać ze skórki i dostać się do ożywczego, słodkiego z lekko kwaskowatym posmakiem miąższu.
Zawierają wapń, fosfor, witaminę C, a niedawno dowiedziałam się że olejek z pestek opuncji jest jednym z najdroższych i cenionych olejków w kosmetyce (Aby otrzymać 1 litr oleju z pestek opuncji potrzeba zużyć 1 milion pestek opuncji, żmudnie wydobywanych z pulpy 470 kg świeżych owoców opuncji). Znalazłam w tych krzakach liścia który wysychając wypreparował ciekawe żebrowania ze swojego wnętrza, jako dziwoląg zapakowałam sobie go ostrożnie i zabrałam do Polski w celach fotograficznych ( podczas kontroli na lotnisku mieli zdziwioną minę jak to zobaczyli w moim podręcznym bagażu, od razu odkładając na bok by nie narazić się na resztki kolców  :D )

Pewnego słonecznego, jak zwykle :D, dnia pojechaliśmy w góry na piknik ze znajomymi ( Ibrahim i Mari - obecnie już nie żyje, Ibrahim ożenił się ponownie ), dzisiaj zastanawiam się jak my wszyscy zmieściliśmy się w tym samochodzie....6 osób dorosłych i troje dzieci.... :D ( dzieci jeździły często z tyłu na "pace" toyoty ) ale tam przy obowiązujących przepisach drogowych to było możliwe :D
Tym razem skierowaliśmy się w miejsce gdzie z gór wypływał strumień... właśnie wypływał...bo jak okazało się  na miejscu żadnego strumienia nie było i ciocia z wujkiem zdziwieni :D Domyśliłam się, że to była rzeczka okresowa i latem zwyczajnie zniknęła  :) Nieopodal udało nam się znaleźć  całoroczny strumyk i zasiedliliśmy jego brzeg w cieniu krzewów. Służył jednocześnie jako chłodzące jacuzzi dla stóp ( woda lodowata ) jak i lodówka do przechowywania napojów i arbuza.

Miejsce było niesamowite, cisza, spokój, ani żywej duszy, tylko jakiś jeździec konny przejechał obok nas ( koń był równie dobrym środkiem transportu jak samochód w takich rejonach, i prawie tak dobry jak osioł ) Ta cisza, którą rytmicznie uspokajająco uzupełniał szmer strumyka i majestatyczne kamieniste góry, spowodowały, że poczułam obecność wyższego bytu / Boga i swoją własną człowieczą małość a jednocześnie spokój i niemyślenie o niczym. Była to jedna z trzech chwil w moich życiu kiedy czułam to tak głęboko.   

Dzisiaj powiedziałabym, że znalazłam się w stanie ZEN :)




 

Tańce dreptane, skakane i wygibańce

 

Do tańca nie potrzeba było wiele, wystarczyła derbaka ( lub: darbuka, darbaka, tradycyjny ceramiczny bęben obciągnięty skórą , z tego co wiem zazwyczaj koźlą, nowoczesne są z membraną z tworzywa sztucznego i z aluminiowym korpusem ) i ktoś potrafiący na niej grać a czasem i to niekoniecznie, miejsce też nie było ważne. Można więc było zauważyć tańczących ludzi ( którzy niekoniecznie się znali ) w miejscach odpoczynku, na łonie natury, w obiektach zabytkowych jak ruiny po-rzymskiego amfiteatru, czy na pace jadącej ciężarówki ( tak, tak, nie do wiary  :D )

Na derbace można wydobyć skalę dźwięków od najniższego pośrodku bębna ( dźwięk tzw. "Dum" ) , do najwyższego przy jego krawędzi, przy czym szybkie uderzanie prawa ręką w krawędź do dźwięk "Tek" , a lewą ręką na skraju membrany to dźwięk "Ka" . Trzyma się ja pod pachą, opartą na biodrze, lub miedzy nogami ( mniej popularne), dla właściwego wydobycia dźwięków zalecany jest dopływ powietrza od spodu.

Ci co na niej grali, mówili, że ten instrument jest jak kobieta, nie tylko podobny w kształcie, ale trzeba go tak jak kobietę troskliwie rozgrzać, żeby wydobyć piękny dźwięk ( i to porównanie mnie osobiście się bardzo podoba ;) ) Rozgrzać trzeba tutaj dosłownie, czyli albo robi się to zapaloną zapalniczką albo masując skórę dłońmi, robi się wtedy bardziej elastyczna i wydaje bardziej czyste dźwięki ( takie traktowanie nie dotyczy membran z tworzyw sztucznych ). Grając trzyma się najczęściej derbakę pod pachą, by był dopływ powietrza od dołu.
Na zdjęciu moja derbaka z tradycyjnych materiałów, niestety już sfatygowana z odpryskami ceramiki i pomarszczona , poluzowaną membraną ( a to dlatego , że nieświadomie postawiłam ją obok okna i kaloryfera... )

Taniec brzucha

 

Taniec brzucha a przynajmniej jego podstawy, jest umiejętnością chyba wszystkich kobiet w Syrii. Jest to normalny taniec, który tańczy się na jakiś imprezach, a w profesjonalnym wykonaniu w restauracjach i lokalach rozrywkowych. Angażuje całe ciało.
My też skorzystałyśmy z kilku lekcji od naszej kuzynki i jej koleżanek ( z bardziej tradycyjnej rodziny, gdzie ojciec miał dwie żony, jedna w Syrii druga w Pakistanie , a dziewczyny były siostrami przyrodnimi z różnych matek )
Co ciekawe mimo, że jest to taniec z dużą nutą erotyzmu a tancerki profesjonalne tańczą w restauracjach półnagie, mimo że przecież koran i obyczaje świata muzułmańskiego nakazują kobietom skromny strój, tancerki są bardzo szanowane. W Europie raczej odwrotnie, te kobiety które tańczą półnagie w lokalach nie były ( bo teraz może się to i zmienia ) darzone zbytnim szacunkiem, bo u nas to taniec erotyczny, podczas kiedy tam narodowy. Ot taki paradoks.

Depka


Najczęściej tańczono tzw. Depkę, tradycyjny taniec ludowy w grupie, półkolu, trzymając się za dłonie lub ramiona, do żwawej skocznej melodii. Rytm wybijany na derbace, lub nawet li tylko podawany przez samych tańczących okrzykami lub śpiewem. Taniec, który ja bym nazwała radosnym, poprzez powtarzający się rytm i kroki wprowadzał ciało w rodzaj transu...
Po dłuższej chwili korowód "d(r)epczących" ( nazwa "depke" kojarzy mi się z naszym "deptać", "dreptać" i w tym kontekście właściwie oddaje charakter  kroków ) falował spójną energią.


Dla lepszego zobrazowania tego tańca wkleję video z youtube, ponieważ nie dysponowałam kamerą, wtedy jeszcze VHS ( czasem znajomi z którymi jeździliśmy na pikniki filmowali coś ) , więc nie było mi dane uwiecznić ruchomego obrazu.
Jeśli ktoś chciałby poćwiczyć kroki wrzuciłam jeden filmik instruktażowy.













0 komentarze :

Prześlij komentarz