8 maj 1993

SYRIA cz.8 " Góra z górą się nie zejdzie..." - wehikuł czasu ( powrót do przeszłosci 1993 r.)

GÓRA Z GÓRĄ SIĘ NIE ZEJDZIE...


Wycieczka ze znajomymi do Sednaya ( Saidnaya ), na północ od Damaszku, w góry ( 1500 m n.p.m. ), do klasztoru i kościoła Matki Bożej.
Kościół stoi na wzgórzu, prowadzą do niego wysoookie schody. Wg. tradycji został zbudowany w 547 roku przez cesarza Justyniana I, któremu ukazała się Maryja i nakazała jego budowę. Od wieków jest to miejsce pielgrzymek z całego świata (zarówno muzułmańskich i chrześcijańskich), znane też z uzdrowień. Pielgrzymowali tu także krzyżowcy, a nawet w 1240 r. był tu Benedykt z Alignan (biskup Marsylii). Lokalni muzułmanie odwiedzają sanktuarium klasztoru także w dniu piątkowych modlitw.
Islam uznaje Chrystusa za proroka a jego matka ( arab. Marjam) jest jedna z najbardziej szanowanych kobiet w tej religii ( obok Fatimy- córki Mahometa, jego pierwszej żony - Chadidży i Asji - żony faraona ) Jej imię tłumaczy się jako "oddająca cześć Bogu" i jest jedyna kobieta wymieniona w Koranie z imienia. Koran zawiera również opowieść o zwiastowaniu a imię Marii pojawia się też na arabskich amuletach ochronnych.
Nawiasem mówiąc, niektórzy do mnie mówili Miriam. Takie imię mi nadali np. w rodzinnej wsi wujka, bo pewnie było im łatwiej wymówić , zapamiętać a i może moje własne z tym im się kojarzyło :)
Według legendy kobiecie niosącej oliwę do kościoła wylała się ona na kamienne schody i w tym miejscu powstał wizerunek Matki  Boskiej. Patrzyłam na tę plamę na stopniu schodów i w sumie...jak ktoś ma wyobraźnię, to może i taki kształt w niej zobaczyć ;)

Zwiedzając kościół weszliśmy na taras przy dzwonnicy. Podziwiałyśmy panoramę w przerwie
rozmów, nagle ciszę zmąciły jakieś głosy... nie byliśmy sami. Na taras weszła jakaś mała grupka mężczyzn, pewnie turystów.
Po chwili kuzynka szeptem powiedziała:

- Wydaje mi się, że słyszałam język polski....- zaczęłyśmy obie nasłuchiwać

- Tak, też mi się wydaje że ci dwaj mówią po polsku...- upewniłam ją.

Nie zdążyłyśmy pomyśleć a już przy nas było dwóch rosłych młodych mężczyzn.

- Dzień dobry, słyszeliśmy, że mówicie po polsku... O! jak nam miło spotkać rodaków !  -radośnie nas przywitali.

Nam też zrobiło się miło, okazało się, że to żołnierze z ONZ są na wycieczce krajoznawczej po cywilnemu, chłopcy jeden w jeden jak malowani ;)
Nastąpiła wymiana imion, padło pytanie "skąd jesteście" i okazało się, że jeden z nich mieszka w Polsce nawet w naszej okolicy.
Tak więc góra z górą się nie zejdzie a człowiek z człowiekiem choćby na końcu świata owszem. Otrzymaliśmy wszyscy zaproszenie na wojskową grochówkę, do ich bazy w strefie ONZ-owskiej ( zaproszenie padło jak się dowiedzieli że możemy tam wjeżdżać). Później wspólna fotka z dwoma "bodygardami" ( wyglądałam przy nich jak krucha figurka z porcelany :P) i niestety musieli pojechać.                                  

Koniec końcem nie odwiedziliśmy tej bazy, już nie pamiętam czemu ale chyba z wrażenia zapomniałyśmy spytać o dokładny namiar i nazwiska :D




0 komentarze :

Prześlij komentarz